sobota, 24 września 2011

O...

Czy jest jakiś święty patron od babywearingu? Jeśli tak, to ma u mnie świeczkę i modły dziękczynne. Klusek dał się zapakować w kieszonkę i zasnął. Efekt: minus 100 do matczynego poziomu agresji ;)
Pozbierałam pranie, wstawiłam następne, zjadłam śniadanie, a teraz siedzę sobie przed kompem, ciesząc się ciszą i wolnymi rękami. Chwilo trwaj.



Troszkęśmy upoceni, bo chusta to Didymos Aare z 40% wełny. Grzeje całkiem porządnie, ale nosi jak szmatan.
Rozmiar 7 czyli 5,20m jest już za duży... Odkąd spora część mnie rozpłynęła się w niebycie, z siódemki nawet przy najbardziej chustożernych wiązaniach zwisa mi ogon do samej ziemi ;)

piątek, 23 września 2011

A dzisiaj...

... dzieciak uparł się mnie wykończyć. Nie działa niestety już nic. Mąż wróci w nocy. A ja z godziny na godzinę coraz bardziej się trzęsę, krzyk wwierca mi się w mózg i marzę już tylko o tym, żeby stąd wyjść.
Jeśli moje życie miałoby gdzieś przycisk "reset" to chętnie bym go teraz użyła.

Sposób na Klusencjusza

Mateusz wytrwale ćwiczy emisję głosu, w szczególności wieczorem, kiedy zmęczenie daje mu się we znaki. Ciężko znieść kilkugodzinny ryk. Głowa boli, ręce mdleją od noszenia. I ta bezradność w konfrontacji z wrzaskiem, chyba ona najbardziej doprowadza mnie do szału.
Wczoraj, w akcie desperacji, spróbowałam puścić mu muzykę. Mat olał Mozarta, Bacha (byłam oburzona bo to mój ulubiony koncert ;)), Beethovena (może Księżycowa to za ponury kawałek ;), Pachelbela, Holsta i Dvoraka, uspokoił się natomiast i wyraźnie zrelaksował przy:



Odsłuchaliśmy tyle razy, że prawie się nauczyłam tekstu po szwedzku ;)
Cóż, trzeba będzie popracować nad mego syna gustem muzycznym... A mówili mądrzy ludzie - słuchaj Mozarta w ciąży, nie zastosowałam się i mam za swoje ;) I tak nie jest źle, zważywszy, że pół ciąży katowałam Sabaton, Metallikę i Black Sabbath ;)

***

Szukając jesiennych butów dla dziewczynek, natrafiłam na plik bazgrołów, z zamierzchłych czasów, kiedy miałam czasochęć ćwiczyć rękę, kopiując m.in. obrazki z "Thorgala". Śmieszne, niedorobione, niezdarne, niepokończone, niektóre niewyraźne, ale wrzucam kilka ku pamięci. Że kiedyś miałam siłę i czas na takie zabawy. I może nastanie chwila, kiedy będę miała siłę i czas na coś innego niż karmienie i przewijanie. Bo aktualnie niezwykle trudno mi  uwierzyć, że ta smycz kiedyś się zerwie.



Będąc młodym dziewczęciem, uwielbiałam Michaela Jacksona, więc ćwiczyłam i na nim ;) Wyprodukowałam całą serię takich mazajów:







Powtarzam sobie jak mantrę: "To minie, to minie, kiedyś będę miała czas". Swój czas, niewyszarpany rodzinie, nieokupiony złym humorem dzieci i moimi wyrzutami sumienia. Czas, który będę mogła spożytkować na coś więcej niż tylko zaspokajanie elementarnych potrzeb.
To minie. Minie, prawda?

środa, 21 września 2011

Szczepienie i takie tam

Mamy za sobą pierwsze szczepienie. Tłuste udka zostały bezlitośnie skłute. Protest krzywdzonego dzieciątka słychać było chyba w promieniu kilku kilometrów.


Odczyn poszczepienny w normie - ot lekka gorączka, ogólne marudzenie, nieco bardziej niż zwykle urozmaicona noc :)

Sąsiadkę pokonał wirus, więc prowadzenie dziewczynek do i ze szkoły należy do mnie. Całkiem przyjemny obowiązek - długi spacer na świeżym powietrzu połączony z ubogaceniem duchowym płynącym z podsłuchiwania dziecięcych rozmów :) Dziś panienki zaczęły od porównywania która kiedy zrobiła większą kupę (szczegółów szanownej publiczności oszczędzę ;P), następnie płynnie przeszły do omawiania przydrożnej kapliczki, w której mieszka Pan Bóg i pilnuje, żeby nie szedł za nami złodziej albo - co gorsza - diabeł, a zakończyły licytacją która w co się ubierze na Halloween, chociaż zgodnie uznały że to święto diabła, więc one się boją, ale chciałyby się przebrać za wampira i za ducha...
;)

wtorek, 20 września 2011

Kluskomobil

Kto by pomyślał, że ja, mama kangurzyca, zakocham się w wózku? Ale różnica między starym pojazdem a nowym jest tak odczuwalna, że nie mogę się nie zachwycić. 
Już nie stanowi problemu prowadzenie wózka z zawartością jedną ręką i ciągnięcie Ani drugą. Manewrowanie między sklepowymi półkami. Wnoszenie po schodach. Dzięki takiemu cudowi techniki jak zdejmowana gondola z uchwytem do przenoszenia nareszcie nie mam problemu w przedszkolu/szkole, gdzie nie można wjeżdżać wózkiem. Młody wprawdzie chętnie daje się nosić, ale szybko zmienia zdanie, i wypad  do szkoły (ponad kilometr w jedną stronę) tylko z chustą jest, póki co, wykluczony. 
(Czekam z utęsknieniem aż młodzież podrośnie i będzie zdatna do noszenia w Manduce.)
Pojazd wygląda tak:



Młody wypełnia gondolkę w 3/4 :) nie starczy nam na długo, niestety.


Wielki Wrzask ostatnich dni okazał się kryzysem laktacyjnym, czyli niekompatybilnością mlecznego popytu z podażą. Zgodnie z regułami sztuki kryzys został przecierpiany przez obie strony ;) i sytuacja wydaje się wracać do normy :)
Noce nadal są okropne.

niedziela, 18 września 2011

...


"Gdzie jesteś, kiedy najbardziej cię potrzebuję?"
Oto kwintesencja związków międzyludzkich.
Masz znajomych, przyjaciół, rodzinę. Ale w nocy płaczesz samotnie. I tylko ta samotność, dusząca i namacalna, jest prawdziwa. Reszta to iluzja. Rano otworzysz oczy i przestaniesz widzieć. Tymczasem płacz, płacz nad sobą i innymi, którzy gdzieś w tej chwili rozpaczliwie potrzebują ciebie.