Zaprawdę, powiadam wam, kiedyś będę bogata... Jak tylko wymyślę i opatentuję coś, czego najwyraźniej jeszcze nikt nie opracował - ochraniacza na tyłek dla uczących się jeździć na rolkach ;)
Wspominałam już, że czuję wewnętrzną potrzebę opanowania tej trudnej sztuki. Jestem zdeterminowana i uczyniłam pierwszy krok do celu - zakupiłam sprzęt. Cudne Rollerblades Woman Spark.
Przez dłuższy czas ograniczałam się jedynie do kontemplacji. Dziś w końcu zebrałam się w sobie i postanowiłam je przymierzyć... Oczywiście w domu, muszę się trochę oswoić, zanim zrobię z siebie pośmiewisko na zewnątrz ;)
Matju szczęśliwie zadrzemał, więc przyodziałam się w te piękne narzędzia tortur i wyruszyłam eksplorować korytarz :P Na początku skupiłam się na utrzymaniu równowagi, w czym wydatnie pomogły mi ściany, szafki, drzwi i parę innych sprzętów ;) Za sukces poczytuję sobie fakt, że glebę zaliczyłam tylko dwa razy, ale przyznaję, że siad z rozpędu tylną częścią ciała na kafelki jest przyjemnością zdecydowanie wątpliwą ;)
Po 20 minutach i kilku siniakach poczułam się nieco pewniej i byłam w stanie przemieścić się z punktu A (kuchnia) do punktu B (łazienka) w pozycji wertykalnej i bez utraty równowagi, ale widok to jest pożałowania godzien :P Muszę nauczyć się hamowania (jak to się robi???), na razie zatrzymuję się z impetem na tym co akurat staje przede mną ;) Gdybym wyjechała na ulicę, moja przejażdżka zakończyłaby się na pierwszym przechodniu, który nie zdążyłby uskoczyć mi z drogi.
Biorąc pod uwagę nikłe zdolności i kompletny brak koordynacji ruchów, przewiduję, że nauka jazdy na rolkach zajmie mi jakieś dziesięć do piętnastu lat.
Zdjęcia na razie nie będzie, nie chcę sobie psuć imidżu - próbując się nie przewrócić wyglądam jak stuletnia babcia z parkinsonem, siadająca na sedesie ;P
Bilans - dużo śmiechu, trochę stłuczeń, obolałe tyły i kilka bolących mięśni, o istnieniu których nie miałam dotąd pojęcia ;)
7 komentarzy:
;)))))
Moje kurzą się na półce, jakoś nie mam śmiałości...
hehe... moje leza w kartonie i czekaja na... nie wiem co ale nie mam smialosci wyjsc w nich przed dom, bo sie ze mnie dzieci sasiadow smiac beda :P ale zaprawde powiadam kiedys ten dzien nastapi i zadrza wtedu szyby w okolicznych domkach od upadku mego.
a zeby Ci tak zapedy wynalazcze zlagodzic, to wiedz, ze ochraniacz na czesc tylna [ta gdzie plecy konca swa szlachetna nazwe] zostal juz wynaleziony, poszukaj w sklepie Decathlon, maja, a przynajmniej kiedys mieli.
zycze powodzenia w oswajaniu rolek, hamowanie jest najgorsze [zwlaszcza z gorki]. jesli moge zasugerowac to polecam metode hamowania T.
oj tam oj tam
nauczysz się szybko!
a na łyżwach jeździsz?
to tylko ja nie mam :( a śmigałabym:( buuuu
O, to natylny ochraniacz już istnieje, eee, nie będę bogata... :P
Co to metoda hamowania T??? Jeśli chodzi o jazdę na rolkach to jam niewinna jak, za przeproszeniem, nieobsrana łąka, więc nie mam pojęcia... ;)
Małgorzatka, na łyżwach jeździłam, owszem, ale tak jak na rolkach, z krzykiem, przy bandzie, machając rękami i co jakiś czas lądując na tyłku ;) Te doświadczenia nie będą pomocne ;)
przy jezdzie na lyzwach masz w wiekszosci ten komfort zamknietej przestrzeni. na rolkach niestety nie.
a poki pamietam to przestroga - nie jezdzij z gorki, przynajmniej na poczatku poki nie opanujesz hamowania.
wspomniana metoda hamowania T to takie hmm... no ze jak jedziesz to jedna noge (wsio jedno ktora) odrywasz od gleby i stawiasz z tylu prostopadle. dobra beda obrazki: jedziesz sobie tak = i jak chcesz hamowac to robisz tak -| . panimajesz? zreszta sobie poczytaj http://www.narolkach.pl/poradnia/14/229-podstawowe-umiejtnoci-rolkarskie
Panimaju, dzięki :) Może nawet to byłoby wykonalne, hmmm...
W każdym razie niezła zabawa :P
Prześlij komentarz