niedziela, 29 kwietnia 2012

Chrzest

Mateusz nie jest fanem muzyki sakralnej. Szczególnie w wykonaniu naszego organisty.
Poza demonstracjami dezaprobaty przy każdej pieśni, Młody zachowywał się przyzwoicie. Wyróżniał się nieco na tle innych dzieci (było kilka chrztów) nie tylko zaawansowanym wiekiem, ale i strojem. Matka wyrodna ubrała go w biały t-shirt i niebieskie dżinsy, bo uważa, że taki zestaw wygląda obłędnie na facecie w każdym wieku :) Do tego urzekające, pulchne bose stópki, na które nawet celebrans zwrócił uwagę ;)

Mateo głównie siedział na maminych kolanach i się rozglądał.


Posilał się


Niestety potem zaczął już tracić cierpliwość. Za głośno, za ciepło, za dużo ludzi.


Co wy mi robicie, zabierzcie mnie do domu...


Zaraz będę płakał, organista znowu zaczyna...


Mama roztropnie przyozdobiła się naszyjnikiem, który można poszarpać. Zawsze to jakaś rozrywka.




Naszyjnik się znudził, ale mama ma jeszcze zęby. Zęby są fascynujące.


Mamo, to dobre, spróbuj.


Co by tu jeszcze...


W zasadzie to poszedłbym spać, ale strasznie tu hałasują.


O, dawno nie szarpałem mamy za włosy... To co widać na maminej twarzy to nie radosny śmiech, tylko okrzyk bólu spowodowany utratą pęczka włosów ...


Starsza siostra promienieje :)


Przeżyliśmy. Ufff.

4 komentarze:

Małgorzatka pisze...

bueheheehehe daje czadu, gdzie foty z imprezy??:) Jak dobrze, że ja nie chrzczę moich szataników.

:))

Cuilwen pisze...

Nie ma fot z imprezy bo nie było komu focić ;) Ja z mężem przy garach, a reszta ferajny zajęła się jedzeniem :P
Nie było źle, ku mojemu zdziwieniu :)

Arantalanthas pisze...

a co tam Matt pije??? z chęcią czy nie?

Cuilwen pisze...

Soczek z niekapka pije... Średnio chętnie. I musiałam wyjąć zaworek, żeby samo leciało. Ale lepsze to, niż nic :)