Będąc wolną i bezdzietną, z radością biegałam dwa razy w tygodniu na siłownię. Niestety, wraz z pojawieniem się dzieci skończył się czas wolny. Ale nie traćmy ducha - natura dba o to, by potrzeby rodziców były zaspokajane. Między innymi potrzeba przypakowania ;)
Rano uprzedziłam Anię, że dziś NIE wracamy na hulajnodze. Wydawało mi się, ze zarejestrowała tę informację.
Przyszłam po nią do przedszkola, wychodzimy, dziecko rozgląda się i nagle...
- GDZIE JEST MOJA FULAJNOGA??!!!!
- Króliczku, dziś się spieszymy, musimy szybko iść, nie ma czasu na hulajnogę... Przecież ci mówiłam rano.
- OBIECAŁAŚ ZE WEZMIES FULAJNOGE!!!!!!
- Nie, nie obiecałam, mówiłam, że...
- JA FCE FULAJNOGEEEEE!!!!
- Córko, uspokój się, musimy iść, spieszymy się, chodź.
- JA FCE FULAJNOGEEEEE!!!! OBIECAŁAŚ!!!!
- Nie obiecy....
- JA FCEEEEEE!!!!!!
Próbowałam załagodzić sytuację, odwracając jej uwagę od problemu.
- A co robiłaś dziś w przedszkolu? Układaliście puzzle?
- NIE POWIEM CI!!!
Najwyraźniej nie zadziałało.
Uciekłam się więc do rozwiązania drastycznego.
- A może mama cię weźmie na ręce i poniesie? Poczujesz się lepiej?
- TAAAAK!
I dwadzieścia dwa kilo dziecka pojechało do domu na maminym biodrze. Ale przynajmniej spokój był. Ja tak bardzo pragnę spokoju ;)
4 komentarze:
powiedz że jeszcze na dodatek miałaś Matjego na plecach!?
Nie, Mat został u sąsiadki, na szczęście :)) Oszczędzono mi wersji ekstremalnej czyli dwójki dziecióff zawieszonych na mnie ;)
znam dzietne kobiety, które codziennie biegają (dzieci pilnuje rodzina). Jakbym ja powiedziała, że chcę sobie pobiegać to by się moja rodzina popukała w czoło:P Trza było biegać dwójkę dzieci temu.
Moja sąsiadka biega codziennie :) Ja nie mogę, chyba że cycki bym zostawiła w domu ;)
Prześlij komentarz