No dobrze - myślę sobie - mąż wyjechany, więc całe łóżko (rozmiaru 180x230) dla mnie i Młodego. Wyśpię się, wyprostuję stare, obolałe kości ;)
Aha.
Przed północą padłam i natychmiast zasnęłam. Obudził mnie jakiś niesprecyzowany niepokój. Otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek - 1.30. Poczułam, że coś po mnie pełznie. Przyjrzałam się dokładnie i w półmroku zawisł nade mną figlarny uśmiech Średniej ;)
Mamusiu, psysłam do ciebie spać - oznajmiła.
Taaaa. Wskakuj, córko.
Położyła się koło mnie i natychmiast odpłynęła. Ja takoż, chociaż z pewnym trudem, bo zrobiło się jakby ciaśniej.
Nad ranem obudził mnie tupot drobnych stópek i sceniczny szept - mamoooo, czy mogę tutaj spać? Najstarsza nieśmiało zaczęła się mościć w nogach łóżka. Oczywiście, dziecko, masz wielkie szczęście, że matka nie jest jest przeciwniczką "łóżka rodzinnego" (preferuje zawsze łóżko indywidualne, ale jak się nie ma co się lubi...).
Po nocy spędzonej w konfiguracji "na śledzia w beczce" ledwie mogę się ruszyć. Ale jakże niska to cena za pobudkę w towarzystwie trzech radosnych uśmiechów i deszcz komplementów w stylu "jesteś najlepszą mamą na świecie!" ;)
Po cichutku mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie jednak mniej obfitować w rodzinne kontakty ;)
2 komentarze:
ło matko!!!
Hela by się nie odważyła :D
hahahahahahahaha, dobrze wyszkolona :P
Prześlij komentarz