Małżonek wybył służbowo do pięknej Hiszpanii a ja zostałam na posterunku. Ledwie się za ojcem zamknęły drzwi a dzieci, wyniuchawszy rozluźnienie dyscypliny, z rozpędem wjechały mi na nerwy ;)
W domu sajgon, potykam się o rozrzucone zabawki, przyklejam się do zasmarowanej arbuzem podłogi, zatykam uszy, ogłuszona wrzaskiem - "Mamooooo, ona mnie bijeeeee! Mamooooo, ona mi zabieraaaa!!!". Opędzam się od litanii życzeń - "Mamo, a możemy dostać lody? Mamo, ja chcę czekolady! Mamo, a możemy dostać więcej lodów? Ale ja chcęęęęę! A co jest na obiad? A dlaczego nie chińszczyzna? A ja chcę pizzę!"
Do tego wszystkiego Matju z rosnącym zębem, glutem do pasa i mega fochem ;)
A ja chcę, żeby już był poniedziałek. Błagam ;)
Muzyczki ładnej słucham sobie, radośnie nie rozumiejąc ani słowa :P:
Żeby ocalić resztki swojego zdrowia psychicznego, zachęciłam dzieciarnię do wypasu na balkonie :)
Wieczorem tylko trzeba się będzie przejść do sąsiadki z dołu, zgarnąć pół tony zabawek, które "niechcący" i "przypadkiem" spadły do jej ogródka :)
6 komentarzy:
Przynajmniej możesz powypasać bździle na balkonie - najwyżej zamkniesz drzwi od środka i ju. ;-)
Wracając do poprzedniej notki powiem, że rozumiem tę równię pochyłą o której piszesz i to, że może się chcieć już zrobić coś dla siebie.
Próbowałam tylko podkreślić, że nie warto słuchać rad tych "mądrzejszych", którzy wiedzą, co jest dla Ciebie najlepsze. ;-)
Wiem :) I masz rację :)
No. ;-)
łooo matko ale macie ogromny balkon!!! Na naszym ledwo dzieci się mieszczą;0
powodzenia:*
Ano spory jest, tylko słońce na niego świeci od 10 rano do 17 po południu. Można wtedy spokojnie na kafelkach jajka smażyć ;)
aha... to u nas odwrotnie, słońca praktycznie brak, zresztą miejsca tyle co na jedną suszarkę na pranie :/
Prześlij komentarz