piątek, 18 stycznia 2008

Najlepsze Ciasto

Drogi Czytelniku, mam dziś wenę i natchnienie mnie pcha, więc chcesz czy nie chcesz, zostaniesz uszczęśliwiony jeszcze jednym przepisem, tym razem spożywczym.
Jest to przepis na Najlepsze Ciasto Na Świecie, noszące banalną nazwę "miodownik". Zapewniam, że choć ciut pracochłonne, jest warte każdej minuty poświęconej na jego wytworzenie:)

Ciasto
3 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
0,5 kostki masła
3 jaja
3 łyżki miodu
3 łyżeczki sody

Masa
1 litr mleka
0,5 szklanki kaszy manny
kostka masła
1,5 szklanki cukru pudru
zapach waniliowy/śmietanowy

Polewa
1/4 kostki margaryny
7 łyżeczek cukru
7 łyżeczek wody
2 łyżki kakao

Włożyć wszystkie składniki do garnka i gotować na małym ogniu azż się cukier rozpuści i polewa zacznie gęstnieć. Zamiast polewy można użyć kajmaku z mleka skondensowanego.

Ciasto: utrzeć jaja z cukrem i masłem, dodać miód, sodę, mąkę i zagnieść ciasto. Podzielić je na 3 równe części i zrobić z nich 3 jednakowe placki. Upiec ciasto na jasnobrązowy kolor (20 min. w ok 180 stopni). Nie nagrzewać piekarnika przed wstawieniem blach. Po upieczeniu placki ostudzić i każdy rozciąć na 2 równe części.

Masa: Utrzeć masło z cukrem i, cały czas ucierając, dodawać powoli ugotowaną na mleku ZIMNĄ kaszę mannę. Na koniec wlać zapach. Przełożyć placki kremem, owinąc ciasto folią i odstawić w chłodne miejsce na 1-2 dni by nabrało wilgoci. Potem wyciągnąć, polać polewą i posypać np. włoskimi orzechami.

Gotowy wyrób wygląda mniej więcej tak (szczęście że zdążyłam mu zrobić zdjęcie, bo znikał z prędkością światła :D


Naturalny krem

Jako że ostatnio w chustach mam przestój, muszę wypełniac czas i bloga czym innym:)
Na przykład przepisem na naturalny krem (wg. książki Stephanie Faber "Kosmetyka naturalna")
40g wody (destylowanej lub przegotowanej, może być hydrolat)
40g oleju (lub mieszanki olejów, rodzaj oleju zależy od efektu, który chcemy uzyskać, o rodzajach olejów i ich działaniu na skórę można poczytac np.: TUTAJ )
10 g lanoliny (farmaceutycznej, do kupienia np. na Allegro)
5g wosku pszczelego (ja używam żółtego)
5g masła kakaowego (niekonieczne)

Do garnka nalewamy wody i wstawiamy dwa słoiki. Do jednego wkładamy wszystkie tłuszcze (faza tłuszczowa), do drugiego wlewamy wodę/hydrolat (faza wodna).
Podgrzewamy aż faza tłuszczowa się rozpuści (mieszanka powinna osiągnąć temperaturę ok 60 stC). Wyjmujemy słoiki z kąpieli wodnej i pomalutku wlewamy wodę do tłuszczów, cały czas mieszając. Do mieszania można użyć mikserka ręcznego, takiego do spieniania mleka.
Mieszanie jest najważniejszą czynnością, niestety mocno uciążliwą, bo trzeba mieszać dopóki krem nie ostygnie, a to może trwać dobre kilkanaście minut. Czasem ułatwiam sobie życie wkładając słoik z kremem do zimnej wody, ale S.Faber tego nie poleca.
Kiedy krem ostygnie, mozna dodać do niego kilka kropli olejku eterycznego, żeby ładnie pachniał. Krem nie wymaga konserwowania, ale jesli ktoś sobie życzy, może dodać w tym momencie także kilka kropli witaminy E, która oprócz właściwości pielęgnacyjnych działa też konserwująco na fazę tłuszczową.
Krem ten jest emulsją typu "woda w oleju". Jest bardzo tłusty, świetny na zimę, i do przesuszonych miejsc na ciele (najlepiej nakładac go na lekko wilgotną skórę, nałożony na suchą może wysuszyć ją jeszcze bardziej). Nadaje się do niemowlęcej pupy (i nie tylko:)

Jeśli komuś nie chce sie kręcić kremów (jak np. mnie ostatnio), a ceni sobie naturalną pielęgnację skóry, polecam na noc olej, wymieszany z olejkiem marchewkowym (wystarczy kilka kropli bo strasznie farbuje) i olejkiem eterycznym. Taką mieszanką smaruje się lekko wilgotną twarz, najlepiej wieczorem, bo człowiek się po tym niemiłosiernie świeci:)
A jak komuś zupełnie się nie chce tworzyć czegokolwiek, to proszę bardzo, gotowy olejek DIADERMA

Na początku bałam się że po oleju moją mieszaną cerę strasznie wypryszczy, ale okazuje się że nie:) Wręcz przeciwnie, zaczęła się jakby mniej przetłuszczać.

Prezent od Taty

Oto prezent od Taty, z ostatniej podróży:



To jest walizka kabinowa dla dzieci:) Można ją ciągać na pasku, można na niej jeździć (nośność do 50 kilo, ufff, Zuzia jeszcze się łapie;).

Ma koła w kształcie kwiatków :) Kolor nie jest taki wściekle różowy jak na zdjęciu, na całe szczęście.

Zuzia jest zachwycona nową zabawką, użytkuje ją z upodobaniem: