Ufff. Wróciliśmy z Białogóry. Z jednej strony żałuję, że to było tylko 12 dni, a z drugiej - jestem szczęśliwa że wróciliśmy. Jak co roku czule powitałam pralkę i zmywarkę. Wydawało mi się, że wyjeżdżając, zostawiam dom w stanie ostatecznego syfu i bałaganu, a kiedy przestąpiłam próg po powrocie, zachwyciłam sie czystością, przestrzenią, świeżym zapachem oraz brakiem piachu chrzęszczącego pod nogami :) Oto jak prawie dwa tygodnie spędzone z rodziną w jednym pokoju z mikrołazienką potrafią zmienić punkt widzenia :)
Fotorelacja będzie, jak tylko się obrobię z górami prania i sprzątaniem. Jakby mi było mało roboty, dołożyłam jeszcze próby odpampersowania Ani (wczoraj spotkałam sąsiadkę z synkiem, młodszym od Kluski o 3 miesiące i on juz bez pieluchy, więc ambicja mnie szczypnęła ;) ). Nie uwierzycie ile rzeczy jest w stanie obsikać jedna dwuletnia dziewczynka w ciągu piętnastu minut. Czasem myślę sobie czy aby pies mojej siostry nie udzielił jej kilku lekcji ;)