Napisałam długi i nużący post bez polotu. I skasowałam, bo dałoby się go podsumować w czterech słowach: "mam ochotę komuś przypierdolić". Nawet wiem komu, leciałabym według listy, ale cóż, to nielegalne.
Najwyraźniej nie jestem odosobniona w tym pragnieniu. Jest popyt - jest podaż! W Łodzi powstał bowiem pierwszy w Polsce Pokój Furii. Gdzie zwyczajny człowiek, zalewany adrenalinowym koktajlem ciężkiego wkurwu, odziany w kombinezon ochronny, gogle, rękawice i co tam jeszcze, może dokonać totalnej demolki. Kijem bejsbolowym, kijem do golfa, pięściami, czym kto chce.
Uważam, że pomysł jest rewelacyjny. Chętnie wykupiłabym karnet na codzienne wizyty co najmniej przez miesiąc. Zabrakłoby im kijów bejsbolowych.
Ale tymczasem mogę sobie tylko pomarzyć. Potrzeba niszczenia wibruje pod skórą; dzieci emitują donośne dźwięki, nie absorbując przy tym żadnych dźwięków z otoczenia, w szeczólności poleceń matki; mąż wychodzi o 7.00 i wraca o 21.00; pieniądze na koncie się skończyły a dopiero połowa miesiąca.
A w słuchawkach na repeat mi gra.
Wounded satellite.
Anomaly.
I'm calling your name up into the air.
Not one of the others could ever compare.
A thousand ships couldn't sail me back from distress.
Anomaly.