Dziewczynki w towarzystwie sąsiadek bawiły się za zamkniętymi drzwiami. Przebieranki, gry planszowe, wzajemne przechodzenie poziomów gier przeróżnych na telefonach i tabletach. Dobiegły mnie też radosne śpiewy chóralne.
"Jak ładnie śpiewają" - rozczuliłam się. "Pójdę posłuchać."
Z ciepłym uśmiechem podeszłam do drzwi, położyłam dłoń na klamce i usłyszałam słowa piosenki, wykrzykiwanej przez cztery głosy:
"dziękuję ci tatooo
że bijesz mnie szmatąąą
czasami grabiami
a czasem łopatąąąąą"
I wybuch entuzjazmu, a potem jeszcze raz od nowa ;)
Ekhem. Wycofałam się cicho. Taaaak. No cóż.
Nie wiem co wolę - piosenkę o domniemanej przemocy domowej czy aktualny szkolny hit, którego muszę słuchać codziennie po kilka razy. Obie są tak samo przerażające ;)
Obawiam się, że bezpowrotnie odeszły czasy pieśni o jagódkach, słonkach co rano wstały i krasnoludkach ;) Czasem tylko Matju spontanicznie wykonuje przedszkolne utwory na temat kredek i autobusów.
Jest zdecydowanie mniej uroczo, ale za to śmiejszniej, co, wyznam, bardziej mi pasuje ;)