piątek, 13 grudnia 2013

Nieeeee

Mateusz rozchorował sie dość poważnie.  Dziś spałam jeszcze mniej niż wczoraj, Młody popłakiwał i krzyczał całą noc, jak tylko się poruszyłam, zaczynał wyć. Kiedy przestały działać lekarstwa, dostał bardzo wysokiej gorączki, ponad 40 stopni, mówił jakby majaczył oraz na kilka minut wpadł w coś, co nader przypominało drgawki. Upłynęła ponad godzina, zanim zaczęła działać następna porcja leku.
Poza tym standard - zatkany nos, duszący kaszel, biegunka.

Ze względu na to, że nie mogę się ruszyć z domu, dziewczynki nie poszły do szkoły i przedszkola.
Jestem psychicznym i fizycznym wrakiem :)

By dopełnić całości obrazu, muszę nadmienić, że chałturzę - co jakiś czas (nieczęsto, na szczęście) trafia mi się tłumaczenie kilku stron na język language. W perspektywie mam zarwane kolejne noce, które spędzę na szarpaniu się między wyjącym dzieckiem i laptopem, żeby zdążyć z tłumaczeniem na czas. Nie znoszę odwalania fuszerki, i staram się pracować jak umiem najlepiej, co skutkuje na przykład niespaniem i niejedzeniem.
Łażące dookoła dzieci przyprawiają mnie o rozstrój nerwowy i czasem nawet napady płaczu, bo nie mogę się skupić. A muszę. Więc siedzę w nocy tak długo, jak widzę literki.

Świat zdaje się mnie nie lubić. Na przykład, kiedy tylko siadam do tłumaczenia, zazwyczaj zdycha internet, który jest mi absolutnie niezbędny. Albo kochany MS Word, pieczołowicie zapisujący zmiany podczas pracy, wiesza się, czule informuje, że nie może zachować pliku i gubi wszystkie autosavy z poprzedniej godziny, w związku z czym część roboty idzie się paść. Takie tam uroki.


czwartek, 12 grudnia 2013

:)

Matju zachorował, więc przejęłam wachtę nocną od Męża. Spałam trzy godzinki i chodzę na rzęsach, więc odrobina śmiechu się przyda...

Z dzisiejszego fejsbuka:


Zatkanie dziury św. Barbarze tylko 7 złotych! Niedrogo :P

środa, 11 grudnia 2013

Bez komentarza

Bo i co tu komentować. Trochę mi smutno, jak na to patrzę. Głównie z tego powodu, że potem nie mogę patrzeć na siebie.



TUTAJ fantastyczna sesja zdjęciowa. W założeniu ma uświadamiać, że w mediach widzimy tylko najlepsze zdjęcia i z nimi się porównujemy. Fascynujące, co mozna osiągnąć odpowiednim ustawieniem.

A tutaj dla odmiany coś naprawdę uczciwie i bez ściemy pięknego - joga z kotem :D Uśmiech mi się przykleił do twarzy ;)

wtorek, 10 grudnia 2013

Hmmm...

Z oficjalnej strony UKSW ;) Reklama kursu angielskiego.
Zakładam, że tłumaczowi pomyliło się z "make yourself at home". Ale bardzo ładnie wyszło :D
"Feel yourself at home" można przetłumaczyć jako "macaj się w domu" ;) No pewnie, zawsze lepiej w domu, niż publicznie :D



TUTAJ więcej ślicznych kwiatków, już z amerykańskiego podwórka :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Wolnoć Tomku w swoim domku ;)

Taki domek sobie zbuduję, o:


Schowam się w środku. Tylko żeby wifi była ;) Bez wifi nie ma życia :D

Na razie tonę w świecie Majgull Axelsson. Dawno temu przeczytałam "Kwietniową czarownicę", teraz połykam "Lód i woda, woda i lód". I mam chęć na więcej.
Coś mnie pociąga w skandynawskiej literaturze. Może charakterystyczny chłodny, beznamiętny styl, pod którym kłębią się niewyrażone uczucia, zazwyczaj prowadząc do katastrofy. Dla mnie to trochę jak kontakt z Obcym :) Dziwny sposób myślenia tak głęboko odmienny od mojego, że aż kojący. Bezpieczny.
Może powinnam mieszkać w Skandynawii ;) Moja fascynacja Norwegią trwa od kilkunastu lat.
Hmmm. Może by tak zacząć studiować skandynawistykę? ;) Na medycynę/pielęgniarstwo już za późno...

niedziela, 8 grudnia 2013

Jak


Właśnie tak jest.
Kiedyś umiałam o tym mówić. Pisać. Teraz już nie potrafię. Słowa ze mnie opadły.

Wszystko jest w porządku :)

Piszę. Kasuję. Piszę. Kasuję. Banał za banałem, klisza za kliszą.

Jest OK :)

Puścić wszystko i opaść na dno? Jak w tej scenie z "Fortepianu", która mnie jednocześnie fascynuje i przeraża.

Tak, myślę, że już mi lepiej :)

Trudne do zniesienia i równie trudne do przekazania jest, wspólne wszystkim psychicznym topielcom, wyobcowanie. Ten dziwny moment, kiedy wyciągasz do kogoś ręce i odbijasz się od ściany niezrozumienia, lęku czy nawet wstrętu. W najlepszym razie - obojętności. Żyjemy w kulturze migających obrazków, ulotnych wiadomości, nieustającego wyścigu i jednorazowych emocji. Mimo dobrych chęci trudno zatrzymać się i skupić na kimś, kto nie ma do zaoferowania NIC oprócz smutku.
Smutek ma drugą stronę - paraliżujący wstyd.

Dlatego właśnie wszystko w porządku :)



to zdjęcie było TU

Nadejdzie taki dzień

Prześladuje mnie to zdjecie:


Jest w nim coś, co nie daje mi spokoju. Może spokój. Tak, ten spokój nie daje mi spokoju. Wokół mnie troje dzieci biega i bawi się głośno w chowanego. Co chwila ktoś kogoś potrąca, szarpie, rozlega się wrzask "maaaaamoooooooooo!!!!!!!". .
Patrzę na zdjęcie i marzę o leniwym poranku ze śniegiem za oknem, o gorącej herbacie, książkach i ciszy. O łagodności.