Od dawna brakowało mi porządnej poduszeczki do igieł/szpilek. Niby sprawa mało ważna, ale za każdym razem, kiedy zasiadałam do szycia/naprawiania/przeszywania przy moim robótkowym stole, a potem wstawałam i leciałam po szpilki/igły do drugiego pokoju (trzymałam je zamknięte przed dziećmi, w robótkowni nie mam takiej możliwości), odczuwałam, łagodnie mówiąc, lekkie zdenerwowanie.
Chciałam poduszeczkę słusznych rozmiarów i koniecznie wiszącą, żeby dzieciarnia się do niej nie dobrała. Dziś telepnęło mną natchnienie i sobie wreszcie taką uszyłam.
Oczywiście, nie obyło się bez prucia. Jestem kompletną beznadzieją jeśli chodzi o zmysł przestrzenny i za nic w świecie nie umiem sobie wyobrazić jak to czy tamto będzie wyglądać wywrócone na drugą stronę, przekręcone itd. Pasek do zawieszania wszywałam ze trzy razy zanim trafił tam gdzie powinien :)
Kiedy już pozszywałam, wypchałam, zaszyłam (powstała normalna poduszeczka na pasku) , to popatrzyłam na swoje dzieło, a ono aż się prosiło, żeby ucharakteryzować je na minitorbę. No więc zabrałam się za szycie klapki. Tutaj też prucie - pozszywałam wszystko lewą stroną na wierzch, potem próbowałam wywrócić i mocno się zdziwiłam, jak mi nie wyszło ;)
Końcowy efekt uznałam za zadowalający. Klapka jest w miarę równa, ma guziczek:
i, moim zdaniem, całość wygląda sympatycznie :) A co najważniejsze - będę wreszcie miała dostateczną ilość szpilek i igieł pod ręką.