sobota, 4 sierpnia 2012

Rok temu

Ostatnia kawa w Starbucksie, dwie godziny przed porodem ;) Koiłam rozedrgane nerwy bułeczką cynamonową. Mąż zachowywał niewzruszony spokój.


A potem zdarzył się cud. Zdarzał się długo i boleśnie, ale warto było.





Patrzę i nie dowierzam... Okruszek ze zdjęcia wygląda dziś tak:


Waży około 12 kilo, nosi ubranka rozmiar 92/98. Mówi po swojemu, podryguje przy muzyce, chwiejnie drepcze, trzymany za rączki. Uwielbia towarzystwo, kiedy do dziewczynek przychodzą sąsiadki, Matju zaszywa się razem z dziecięcym stadem w pokoju i nie daje się stamtąd zabrać.
Lubi balkon.


Codziennie rano (rano= około 4.00-5.00), kiedy otwieram drzwi balkonowe, Mateusz staje przy oknie i pokrzykuje. Jest niezmiernie ubawiony echem, które jego krzyki wzbudzają na cichym osiedlu. Założę się, że sąsiedzi bawią się znacznie gorzej... ;)




Jest wszędobylski i wszystko go ciekawi.




Jest łakomczuchem, jak reszta rodziny ;) Z okazji pierwszych urodzin dostał pierwszą w życiu czekoladkę. Efekt widać poniżej. Niestety na zdjęciu  nie załapały się plamy na dywanie ani odciski czekoladowych łapek na kocu ;)



piątek, 3 sierpnia 2012

Jaszczury dają radę :)

Często spotykam się z pytaniem - do jakiego wieku można nosić dziecko w chuście? Otóż, dopóty, dopóki plecy rodzica są w stanie dziecko udźwignąć :)
Na poniższych fotkach - czterolatka w chuście wraca z przedszkola :)
Gekoniszcza poniosły pięknie, a jest co nieść, bo panna Anna jest spora, jak na swój wiek, i spokojnie waży ponad 20 kilo...
Mój ulubiony plecak z chestbeltem sprawdza się w każdych warunkach. Jaszczury bardzo wygodne, mimo, że z samej bawełny, bez fikuśnych domieszek. Wiązanie, nawet pod takim ciężarem, trzymało się ładnie i bez poprawek dojechało do samego domu. Na kościstych mych ramionkach nie dopatrzyłam się siniaków (co mi się kiedyś zdarzało). Innymi słowy - jest dobrze.



czwartek, 2 sierpnia 2012

Drzemka

Półtorej godziny snu po południu. Cudowny prezent od losu, rozkosz i poezja :) Otwierasz oczy i jesteś innym człowiekiem a radość życia i chęć czynu przepełnia cię po brzegi ;)
Ekstaza zrozumiała jedynie dla wyczerpanych zombie, pobłogosławionych darem macierzyństwa ;)



wtorek, 31 lipca 2012

Kołysanka

Urzekające.
<3

Rodzicielski fail

Małżonek przywiózł dziś Anię od babci. Ciekawa byłam jej reakcji na nowe biurko (sama bym chciała takie ładne biurko ;).
Ania weszła do pokoju, popatrzyła, poklepała blat, spojrzała na nas i z wyraźnym rozczarowaniem w głosie powiedziała:

-Eeee, BEZ KOMPUTELU?

Popatrzyliśmy po sobie z Małżonkiem... No tak, pastewni rodzice dali dzieciom biurko bez komputera, co za obciach ;)



O...

Pomijając bardzo swobodne podejście tłumacza do polszczyzny, wiadomość znajduję całkiem interesującą :) Żeby tylko chmur nie było :)


poniedziałek, 30 lipca 2012

Dywersja

Zacznę od dobrej wiadomości - udało nam się eksportować dziewczynki do babci. Wprawdzie tylko na dwa dni, nie na cztery, ale dobre i to. Babcia ma już dość i niecierpliwie wyczekuje jutra, a ja pławię się w luksusie przebywania z jednym zaledwie dzieckiem.
Do tego Małżonek wziął dwa dni wolnego, dzięki czemu mój, za przeproszeniem tyłek, jest wożony gdzie sobie tylko zażyczę, głównie na zakupy, co zawsze wprowadza mnie w znakomity nastrój :)

Zadzwoniliśmy dziś do babci, żeby sprawdzić jak przeżyła noc sam na sam z wnusiami. Siedziałam przy komputerze, obok Mąż z telefonem. Nagle słyszę, że dusi się ze śmiechu, a ze słuchawki dobiega głos babci - pół zniesmaczony, pół rozbawiony.
Kiedy Małżonek skończył rozmowę, nerwowo zażądałam relacji. Oto czego się dowiedziałam:

Wieczorem, po zmaganiach z kąpielą, szczotkowaniem zębów i obowiązkowym czytaniem, Babcia zapędziła dziewczynki do łóżek i wyszła przed dom, zaczerpnąć świeżego powietrza. Dom jest mały, wiekowy i składa się z pokoju ( w którym wszyscy śpią) i kuchni. Z kuchni wychodzi się na zewnątrz. Między kuchnią a pokojem są drzwi. Zamykane od strony pokoju na haczyk...
Kiedy babcia zażywała spaceru, Zuzia poczuła natchnienie, zew oraz inwencję twórczą i, Bóg raczy wiedzieć czemu, zamknęła drzwi pokoju od środka na haczyk, po czym obie z Anią beztrosko poszły spać.
Babcia wróciła ze spaceru, chciała położyć się do łóżka a tu... ZONK. Drzwi zamknięte. Dobijanie się nic nie pomaga, bo dziecinki w środku śpią snem sprawiedliwych rozbójników.
Babcia próbowała uchylić drzwi i podważyć haczyk, ale nie dała rady. Zadzwoniła w środku nocy do dziadka (babcia jest w Zegrzu a Dziadek w Warszawie). Dziadek doznał szoku, już zaczął się zbierać do wyjazdu, żeby ratować małżonkę przed spędzeniem nocy na kuchennym krzesełku, ale na szczęście babcia, napędzana rozpaczą i pragnieniem snu, doznała przypływu nadludzkich sił i, naparłszy na drzwi, wyłamała złośliwy haczyk.
Czy muszę dodawać, że całe zajście moje dziewczęta przespały jak nieżywe?
Na drugi dzień, Zuzia, zapytana CZEMU na litość boską zrobiła coś takiego, obdarzyła babcię spojrzeniem pełnym zdziwienia i nie odpowiedziała. Babcia nie rozumie. Ja, matka, rozumiem. Jak to czemu to zrobiła... - BO MOGŁA. To takie oczywiste.

Tymczasem nam udało się nabyć i zmontować biurka dla dziewczynek. Jak zwykle, niezawodna Ikea. W międzyczasie zjedliśmy obiad.





Biurka są śliczne, mają blaty pokryte różnokolorowymi napisami i różowe nogi. Panny będą zachwycone.
Matju pomagał nam w składaniu :) Udało się go nie uszkodzić, choć bardzo się starał wchodzić wszędzie gdzie nie powinien ;)
Tak wygląda mega długie, dwuosobowe biurko. Brakuje tylko krzesełek. Optuję za różowymi :)


To mniej więcej tyle na dziś. Klusek pozdrawia :)




niedziela, 29 lipca 2012

Tryb oczekiwania

Przeczekać, przetrwać, zwinąć się, znieczulić, zgubić świadomość, pławić się w niemyśleniu.

Muzyka na ten nienajlepszy dzień.