sobota, 20 kwietnia 2013

Wcielenie niewinności



Kiedy tak sobie śpi, mały, słodki, cieplutki żuczek, zupełnie nie wygląda na Króla Dekonstrukcji i Chaosu. Ale nie dajcie się zwieść ;)

Weekendowy surwiwalec

Mąż wybył z domu przed piątą rano. Matju całą noc spędził przyssany do mlekopoju (kolejne zęby w drodze). Auć. Ania kaszle jak stary gruźlik. Zuzia ma problemy z czytaniem i należy z nią ćwiczyć (kiedy, ja pytam). Do tego lepka podłoga, łazienka i kuchnia w stanie jak po wybuchu bomby, oraz co najmniej cztery wsady prania. W takiej sytuacji moje samopoczucie jest ostatnią rzeczą na liście priorytetów. Samopoczucie, dodajmy, dalekie od idealnego. Bo jestem wściekła. Z dnia na dzień coraz bardziej. I całą sobą życzę, żeby obiekty mojej niechęci trafił długi, powolny i bolesny szlag.


A teraz, zwerbalizowawszy emocje, mogę spokojnie udać się do czekających na mnie obowiązków.


Myśl na dziś. I jutro. I chyba kilka najbliższych tygodni.


czwartek, 18 kwietnia 2013

Shit happens

Siedziałam przy kuchennym stole i w pełnym skupieniu, gryząc ołówek, odrabiałam pracę domową (Mama Kangurzyca uczy się francuskiego). Matju krążył dookoła, włażąc na mnie, wyrywając mi książki i domagając się "cici". Opędzałam się od niego z roztargnieniem, skoncentrowana na wpisywaniu miliona dziwnych akcentów nad milionem dziwnych słówek, których powinnam się nauczyć.
Nagle moją uwagę zwróciło słowo "puupaaa bleeee". Komunikat ten oznacza zapaskudzoną pieluchę, więc zarejestrowałam konieczność przewinięcia Młodego. Wyszukałam w słowniku ostatnie słowo, zapisałam i już byłam gotowa odłożyć książki i zająć się mamusiowaniem. W tym momencie...
... do kuchni wkroczył Matju, poprzedzany chmurą przeraźliwego smrodu.
Tak. To była kupa. Którą mój zdolny, kochany, ciekawski synek wydobył z pieluchy i usmarował się dokładnie od góry do dołu.
Przejęta zgrozą i obrzydzeniem podniosłam go w dwóch palcach i skierowałam się do łazienki. Matju przylgnął do mnie energicznie całą swoją upaskudzoną osobą.
Efekt - zawartośc pieluchy na ubraniu i włosach. Moich.
Miłego dnia wszystkim.


Edit:
W ramach zemsty za poranne atrakcje zabrałam Matju do fryzjera i pozwoliłam miłej pani straumatyzować go maszynką do strzyżenia ;) Trauma nie była duża, na koniec dostał lizaka a efekt jest miły dla oka i wygodny w utrzymaniu:


Moze wreszcie skończy się dramat przy myciu głowy i próbach czesania ;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Nareszcie...

I oto nadeszła ta wiekopomna chwila, kiedy moge odstawić ciężki wózek i udać się do szkoły ze ssakiem na plecach, jak każdy porządny nosiciel. Alleluja.
Matju za drzwiami natychmiast ściągnął sobie czapkę, więc resztę drogi odbyliśmy z gołymi głowami, budząc dezaprobatę wszystkich napotkanych babć, dziecko bez czapki, groza i mrok, nieważne, że osiemnaście stopni, przeziębi się, dostanie zapalenia ucha, zawieje go, pani mu założy czapkę, patrzcie ją, dzieciaka na plecach niesie i to BEZ CZAPKI!
Ach, jakże mi brakowało tego zainteresowania przechodniów. Być w centrum uwagi - bezcenne. ;)


Widok z góry.


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Na okrągło

Słucham cały czas. Na zmianę. Na nerwy.
Szczęście, że Najlepszy z Mężów ma zbliżone upodobania muzyczne. Czasem sobie śpiewamy ;)









"...but the sunshine never comes..."

niedziela, 14 kwietnia 2013

Czym się bawią dzisiejsze dzieci

Na przykład tym:


Jakby ktoś nie wiedział - jest to SZTUCZNY GLUT. Wygląda i zachowuje się zupełnie jak jego naturalny pierwowzór. Można nim straszyć koleżanki lub wzbudzić obrzydzenie pani w szkole albo babci w domu.


Glut mieszka w specjalnym pojemniczku, żeby nie wysechł.


Czasem rozglądam się po świecie i nie wiem, czy smiać się, czy płakać.