wtorek, 16 października 2007

Lana - zdjęcia w akcji

Wreszcie wstawiłam powyżej zdjęcia Lany Tattoo w akcji. Akcja nosi nazwę "plecak z chest beltem na umiarkowanie protestującym dziecku" :) proszę nie zwracać uwagi na niedoskonałości ruchów i wiązania (np skręcona chusta na lewym ramieniu), usiłowałam sie skupić na tym, zeby odwieść Zuzę od wyrwania mi wszystkich włosów z głowy;)

Didymos Lisa

Jak widać powyżej przedstawiam moją Lisę 2,70 m w wiązaniu zatytułowanym "proste na biodrze". Zuza nie bardzo chciała siedzieć w chuście, ale jakoś udało mi się ją zmusić, bo kto wie kiedy byłaby następna okazja do sfotografowania chusty w plenerze;)

poniedziałek, 15 października 2007

Vatanai

http://www.vatanai.cz/webengland/default.htm

a w Polsce mozna kupić tu: http://zamotana.blogspot.com/

Piekne chusty produkcji czeskiej. Tkane splotem skośnokrzyżowym, nie jestem pewna czy mają zaznaczony środek (moja Naglikti nie ma). Instrukcja przyzwoita, w fajnej formie osobnych kartek, jednak jakością znacznie ustępuje instrukcji np. Didymosa. Ale za to znacznie przewyższa Amazonasa i GypsyMamę:) Cena raczej wysoka... Niestety:(
Wystepują w dwóch odmianach - pasiastej (Tibet, Kipawa, Maruyama) i żakardowej (Koira, Teesta, Aialik, Naglikti, Glaciar). Jest jeszcze Pamir - przecudna biała chusta tkana ręcznie, przez czeską artystkę na stuletnim warsztacie tkackim. Pamir to chyba najdroższa chusta tej firmy, wydaje mi się że również najgrubsza (ale głowy nie dam, bo jeszcze nie macałam).
Vatanai to chusty naprawdę CIENKIE. Idealne na lato, nawet na mega upały. W porównaniu z nimi Didymos to koc piknikowy;)
Splot żakardowy jest dość płaski, pasiaste są odrobinę bardziej sprężyste.

Jak juz wspomniałam - posiadam piękne, niebieskie wielorybki Naglikti, długośc - 2,5 metra. Noszę w niej Zuzę na biodrze. I w takim wiązaniu jest mi wygodnie. Chusta nie jest bardzo rozciągliwa, umiarkowanie "pracuje" nie wrzyna się, pod warunkiem że jest porządnie rozprostowana na ramieniu i pod kolankami (najwygodniej jest jak pod kolankami Zuzy chusta jest zmarszczona ale nie zrolowana). Nie wiem, niestety, jak się sprawują warianty dłuższe, jednak wydaje mi się że przy ciężarze, który noszę, mogłyby się okazać niezbyt komfortowe. Na dodatek cienkie chusty mniej "wybaczają" błędy w wiązaniu, trzeba się przyłożyć:)
Węzeł jest naprawdę malutki, a chusta po złożeniu mieści sie niemal wszędzie, trzymałam ją nawet w kieszeni. Jeśli będę miała jeszcze jakieś niemowlaki do noszenia to na pewno nie odmówię sobie kolejnego, tym razem długiego Vatanai. A Pamir - jedno z moich największych marzeń - prześladuje mnie po nocach:)

Vatanai Naglikti w akcji:









I zbliżenie na wzorek:

Nowa Nati

Dopiero teraz o niej piszę, bo musiałam porządnie ponosić, sprawdzić i wyrobić sobie opinię:)

Kiedy rozpakowałam moją błękitną w paseczki zadziwił mnie materiał - mięciutki, cienki, ale solidny, z gęstym splotem. Jednak po zapakowaniu Zuzy zdałam sobie sprawę, że delikatność materiału ma swoją konkretną cenę - muszę go uważnie rozkładać na ramionach, żeby nic mi sie nie pozwijało, nie rolowało i nie cisnęło.

Chusta nie wyciąga się przy noszeniu (nie robi się "worek" i dziecko nie osiada). Węzeł jest mniejszy niż w dawnym materiale. Wydaje mi się też że chusta jest bardziej "czepliwa" (grippy, nadal nie wiem jak to ładnie powiedziec po polsku). Łatwiej się ją wiąże dzięki lekkości materiału.

Po dwóch praniach i kilkunastodniowym noszeniu splot zrobił się mniej "płaski" a bardziej sprężysty (liczę na plus, chociaż w noszeniu nie ma to wielkiego znaczenia, jednak mam chustobsesję i nowe szmaty lubię pooglądać pod lupą nitka po nitce;)
Ogólnie - bardzo fajna chusta, kolory śliczne, cena przystępna, tylko brać... Zamierzam nabyć jeszcze zieloną z żółtym, nie daje mi spokoju i będzie pasować do zimowej kurtki.
Jednak zawsze pozostanę sentymentalnie przywiązana do poprzedniego, grubszego materiału, przyzwyczaiłam się przez ponad rok i łatwiej mi się nim posługiwać:)
Załączam zdjęcie nowej Nati w charakterze huśtawki-dyndawki.




I klasycznie - plecakowe prawie zasypianie. Jak widac na tym zdjęciu - w miarę dorastania rosną wymagania - kiedyś do wyciszenia wystarczyła chusta, potem chusta i smoczek, a teraz targam na plecach równiez poduszkę:) a czasem na dodatek wielkiego Kubusia Puchatka... Strach pomyślec do czego moze dojść;)

niedziela, 14 października 2007

Chustowe spotkanie

Wczoraj udało się nam w końcu po raz pierwszy dotrzeć na chustospotkanie ( w Ośrodku Kultury Ochota). Miło było patrzeć na pełzające, raczkujące, biegające i leżące maluchy, na zagadane mamy (i tatusiów;), no i na chusty leżące wszędzie:)
Kilku mamom spodobała się moja Lana, przyznaję że ku mojemu zdziwieniu. Chociaż sporo zmiekła w użyciu i straciła cechy pokutnej włosiennicy (ufff, cieszy mnie to, bo świadomość że tyle kasy poszło na coś co fakturą przypomina worek na ziemniaki troche mnie dobijała:), jednak nadal jest inna od ogólnie lubianych chust - znacznie sztywniejsza i twardsza. Kolor ma za to niezmiennie piękny. Dioneji było w niej baaaardzo do twarzy:)

Ja z kolei miałam okazję obejrzeć na żywo cudną Maruyamę Vatanai. Pełen zachwyt. Zdecydowanie jest na mojej liście "do kupienia w przyszłości". Przyjrzałam się też Hoppowej Limie - piękny kolor, jak zwykle u Hoppa soczysty i żywy. Szkoda tylko że to Hopp;)
Bardzo spodobała mi się Laura Didymos, pierwszy raz miałam w ręku żakardowego Didka i miło mnie zaskoczył - wcale nie jest taki cienki jak się spodziewałam, sprawiał bardzo solidne wrażenie, był przyjemny w dotyku, gładki, miękki... Ach, mlask:)

Zuzia z lekkim zdziwieniem i pewną taką nieśmiałością spędzała czas w basenie z piłeczkami. Ilość towarzystwa trochę ją w końcu przytłoczyła i po półtorej godziny zaczęła protestować i jęczeć "wychodzimy, wychodzimy". Więc wyszłyśmy:)
Na dowód że to nie konfabulacja i że NAPRAWDĘ tam byłyśmy, załączam zdjęcie mojej córy w piłeczkach, zrobione dzieki uprzejmości Zuzy112:) Magdo - jeszcze raz DZIĘKI:)