Jestem molem książkowym. Czytam w zasadzie wszystko, a kiedy zabraknie mi lektury - np. na wakacjach – czytam napisy na rozmaitych opakowaniach, byle na jakimś tekście wzrok zawiesić.
Mój mąż też czyta z upodobaniem, wprawdzie powoli, ale jednak.
Jeszcze w pierwszej ciąży uważałam za absolutną oczywistość że moje dziecko wychowam na miłośnika książek. Miałam piekną wizję siebie, czytającej bajki, i siedzącego na moich kolanach zasłuchanego szkraba.
I co?
I kiszka.
Pierwsze próby zaszczepiania Zuzi miłości do literatury podjęłam gdy mała miała jakieś 7 miesięcy. Nie, nie czytałam jej bajek, aż taka optymistka nie jestem, pokazywałam jej kolorowe obrazki i opowiadałam o zwierzątkach. Reakcja – kompletna olewka. Dziecko wyrywało mi książkę z rąk i ogryzało/darło strony. Spożytkowała w ten sposób (przerabiając na papierowe wiórki) 3 tekturowe książeczki i kilka normalnych, na miękkim papierze. Odpuściłam na jakiś czas.
Kolejną próbę podjęłam kiedy młoda miała około roku – roczne dziecko wszak powinno już coś pojmować. Osiągnęłam pewien sukces – udało mi się zainteresować ją obrazkami.
I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o sukcesy:)
Od tamtej pory, mimo moich szczerych chęci, nie zmieniło się nic – dwuletnia Zuzia z upodobaniem ogląda książeczki, pokazuje co jest na obrazkach, opowiada, naśladuje głosy zwierząt. Jednak kiedy próbuję jej przeczytać jakąś bajkę, czy choćby krótki wierszyk – zaczyna wrzeszczeć „NIEEEEE!!!! NIEEEEE!!!” ucieka, wyrywa mi książkę, zatyka uszy...
Ma sporą kolekcję książeczek, począwszy od niemowlęcych (materiałowo-szeleszczących, piszczących i grzechoczących) poprzez tekturowe ze ślicznymi obrazkami, kończąc na normalnych ilustrowanych bajkach. Ogląda je, często można ją zastać siedzącą na moim fotelu z książeczką na kolanach:)
I co z tego, ja chcę dziecku CZYTAĆ! Przecież cała Polska czyta dzieciom, tylko moje jakieś takie... oporne:(
Załamałam się.
środa, 30 stycznia 2008
niedziela, 27 stycznia 2008
Pomóżmy Joachimowi!
Przeczytałam dzisiaj wiadomość o pilnej potrzebie pomocy dla synka naszej forumowej koleżanki, Natalii (Rassia). Oto informacja o o Joachimku i adres bloga.
"Joachim to nasz półtoraroczny synek. Dwa miesiące temu zdiagnozowano u niego nowotwór oczu (retinoblastoma). To bardzo rzadki nowotwór. Niestety niemożliwe jest już uratowanie lewego oka, będzie musiało zostać usunięte. Na razie nasz synek widzi jeszcze na prawe oko, ale i tu choroba jest bardzo zaawansowana. Aktualnie Joachim jest leczony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, chcemy jednak udać się na konsultacje do ośrodka z wieloletnią tradycją leczenia tej choroby w Londynie i jeżeli będzie to zasadne, przenieść się z leczeniem naszego synka do innego ośrodka.
Konsultacje i leczenie zagraniczne są kosztowne, zwracamy się więc z gorącą prośbą o pomoc w gromadzeniu środków, które pomogą odmienić los Joachimka, które przyniosą nam nadzieję…
Jeżeli ktoś z was chce przeznaczyć swój 1% dla Joachima Mogiełki prosimy wpisać w odpowienią rubrykę PIT-u nazwę Fundacji: MAREK KAMIŃSKI FUNDATION oraz KRS 0000133671 i przysłać faxem, mailem bądź pocztą ksero PIT z widoczną kwotą odliczenia oraz oświadczenie oświadczenie.doc, na którym prosimy napisać "dla Joachima Mogiełki".
Subskrybuj:
Posty (Atom)