sobota, 9 lutego 2013

Bryle

Matki okularnice mają ciężkie życie (no dobra, może nie wszystkie, ale ja owszem). Bo cóż fajniejszego dla małego bąbla niż ściągnąć mamie okulary i ciepnąć je z rozmachem na podłogę. A mama bez okularów jest jak ślepe szczenię we mgle. Piszcząc, porusza się po omacku.
Moje nieszczęsne bryle były wielokrotnie rzucane, przydeptywane, obśliniane, gryzione, szarpane. Obie dziewczynki razem nie skrzywdziły ich tak bardzo jak sam Młody. W końcu zarysowań było tyle, że utrudniały mi widzenie, więc zmuszona byłam postarać się o nowy sprzęt. Tak się mniej więcej prezentują:


Zamierzam ich bronić przed Młodym za wszelką cenę. Może i jestem wyrodna, że przedkładam dobro okularów nad dobro Syna, ale powiadam Wam, taniej jest zrobić nowe dziecko, niż nowe okulary ;)

A tu proszę, z dedykacją dla bratnich okularniczych dusz.
Właśnie tak zareagowałam 27 lat temu, kiedy pierwszy raz założyłam szkła na nos :)


Tak robię :P


środa, 6 lutego 2013

Bezsenność w Warszawie

Zarwana kolejna noc. Błędne koło kofeiny i płaczu Młodego.
Moja percepcja zwija się jak liście mimozy na deszczu ;) Najpierw tracę zdolność interesowania się rzeczami nieistotnymi, potem tymi istotnymi, potem jakimikolwiek. Zostaje tylko wszechogarniająca potrzeba   zniknięcia w pościeli ;)

Ale życie robi wszystko, żebym zdołała utrzymać wysoki poziom adrenaliny ;)
Kiedy moi mili sąsiedzi wyjeżdżają, zostawiają mi pod opieką kota. Ostatnio wybrałam się do ich mieszkania wczesnym rankiem, w piżamie i bosa, w celu nakarmienia i wytarmoszenia zwierzaka. Otworzyłam drzwi i... wynudzona samotnością kocica prysnęła na klatkę schodową, zwinnie ominąwszy moje nogi. Zanim zdążyłam się odwrócić, już gnała po schodach na dół. Co miałam robić? Poleciałam co prędzej za nią, starając się nie stracić sierściucha z oczu. (Nawet nie chcę myśleć co by było, gdyby sąsiadom zginął kot. Na mojej zmianie. ;)
W piżamie i bosa, przypominam.
Miałam zamiar złapać ją koło piwnicy, bo dalej jest tylko przejście do garażu i nie ma gdzie wiać. Nie doceniłam zlośliwości losu ;) Jakiś geniusz logistyki zostawil otwarte drzwi :P
Mam szczerą nadzieję, że nikt mnie nie widział, jak w różowej rozchełstanej piżamie i na bosaka biegam po garażu (w którym temperatura nie przekracza 5 stopni ;) i ganiam kota między samochodami :D




Musicalowo francuskojęzycznie i ślicznie.



Garou jako Quasimodo loff loff.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Plany

Ania: Nie wiem kim chce zostać jak dolosnę...
Ja: Masz dużo czasu, żeby się zastanowić.
Ania: Ale ja nie wiem, powiedz mi!
Ja: Możesz zostac kim chcesz - lekarzem, pielęgniarką...
Ania: Tak! Będe pielęgnialką!
Ja: Albo dentystką, która leczy zęby...
Ania: NIE!!!
Ja: Albo fryzjerką, która obcina włosy...
Ania: E, nie, bo będe musiała spsątać po tych włosach...
Ja: A nie chcesz sprzątania?
Ania: Nie...
Ja: To musisz zostać dyrektorem, dyrektorzy nie sprzątają.
Ania: Ale dylektol tylko pise i pise i z kimś lozmawia, nieee nie chcę byc dylektolem i nie chce z nikim lozmawiać, ja chce tylko zakładać bandaz...

Moja krew, nie wyprę się ;) Też bym chciała byc pielęgniarką, na co, niestety, jest za późno :)


Na dobranoc - cudna hiszpańska kołysanka, przy której dostaję gęsiej skórki oraz szlocham i sie wzruszam :)

niedziela, 3 lutego 2013

...

;)


Tak, zawinę się w kołdrę i zmienię w burrito nadziewane smutkiem. W słonym sosie ;)

Prawda

Słowo na niedzielę.

Tak, to o mnie.


To z dedykacją dla krótszych ode mnie :P


O to to.

O, i moje ulubione:


miłej niedzieli wszystkim :)