sobota, 11 października 2014

Stado

Dobrze mieć więcej niż jedno dziecko. W sumie to chyba im więcej dzieci, tym lepiej, bo jak już podrosną, to jakoś same się ogarniają. Na przykład w weekendy rano czasem nie muszę się zrywać skoro świt, bo zarządzanie rodzeństwem przejmuje Najstarsza :)


Zabawi, opieprzy jak trzeba, nawet zrobi śniadanie (jedzą płatki z mlekiem więc przygotowanie tego niezwykle wyszukanego posiłku nie przekracza możliwości prawie dziewięciolatki ;) )

Młody łazi za nią, przytula i mówi "mooja Ziuźka, moooja" ;)

Inwestycja, innymi słowy, zaczyna się zwracać ;)

A tutaj Najstarsza uczy się szydełkowania. Mama Chrzestna, wiedząc, że ja mam zapędy robótkarskie, wyposażyła ją w zestaw do nauki, więc dziecina moja siedzi i wytrwale ściboli. Robimy szalik na zmianę - rządek ona, rządek ja ;)


Muzyka na wieczór. Eryk rządzi.



I ulubiona wersja najlepszej gitarowej trzepanki wszechczasów. IMHO.

Prasówka

Zgadza się świetnie, tylko zapomnieli dodać o nieustannym odczuciu że "Wszystko Nieodwracalnie Spieprzyłam". I o ciągłym poczuciu Ostatecznej Straty, którym oddycha się jak powietrzem.

Eight Signs You Were Raised in a Dysfunctional Family

What is a dysfunctional family?

Well, there is a huge span when it comes to the term 'dysfunctional'. It ranges from mildly dysfunctional to completely nuts.

There is really no guide when it comes to determining how dysfunctional a family is but, for the purposes of this article, we are leaning towards the 'completely nuts' end of the spectrum.

1. You feel guilty when you stand up for yourself. Do you buy something, get the incorrect change and assume it's your fault? Or, if someone steals your wallet, you feel like you did something wrong? A common sign you were raised in a dysfunctional family is when you assume you are in the wrong in situations that are clearly not your fault. Yet, you feel guilty for standing up for yourself.

2. You fear being abandoned. Many raised in a dysfunction family live in fear of being left behind. This is because you were often abandoned as a child. This can mean being left alone in a house, car or somewhere else on a regular basis. But it can also mean emotional abandonment. For instance, when your parents shamed you for things you said or did, they abandoned you. This includes harsh statements, being overly critical, sarcastic and issuing veiled jokes.

3. You're a people pleaser. This is usually a survival trait which develops as a result of being regularly abandoned. It's an attempt to disarm people when you fear their criticism. You forget who you really are and imbue yourself with a different persona. You harbour the belief that if you're nice enough, no one will abandon you. This trait was developed as a 'sixth sense' to be able to determine the mood of the adults around you and then respond appropriately.

4. You feel lonely and isolated. When you are raised in a dysfunctional family you often live with a secret inner fear. The fear is that it will be discovered you are a fraud and, once that's found out, you will be abandoned. You may feel deeply that you will be criticised and then be annihilated. It's amazing how many of us come across with enough bravado to throw everyone of the scent.

5. You worry incessantly about the future. Those raised in a dysfunction family try to control the future for two reasons: one, to try and make you feel safer knowing that your future is going to be OK and two, because sitting with yourself in this moment is extremely uncomfortable.

6. You feel super responsible for others. You believe it's your job to fix others. By doing this you are able to ignore your own discomfort because you're involved in others' chaos. You think you are 'living' when you really exist within a co-dependent framework. This enhances your fear of being abandoned because if that person disappears, who are you?

7. You feel like a victim. This rolls on from point two because it's the flip side. Behaving like a victim is a way of you trying to get your emotional needs met. When you roll up in a ball and plead for help, you think you are less likely to be abandoned. It's a powerful but manipulative way of asking for help. Those raised in dysfunctional families have a hard time asking for help in a direct and adult approach. This is because as children you were shamed for asking and you don't want to recreate those feelings.

8. You judge yourself mercilessly. This comes from being judged as a child: 'What, do you think I'm made of money?' - 'You are the most selfish child I know!' - 'You're never grateful for anything I do for you are you?' You have no other framework from which to function. At a deep level you believe you deserve it.

piątek, 10 października 2014

Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego

To dzisiaj. Wrzucę więc czytanki tematyczne:

21 Things Nobody Tells You About Being Depressed

24 Things Only Anxious People Will Understand

Koszulka dla mnie:


No i shoutout do pokrewnych dusz:



Pasowanie na pierwszaka

Dziś Średnia została oficjalnie pasowana na ucznia. Przez Panią Dyrektor. Wielką niebieską kredką :)
Zdjęcie tragiczne, bo nie mogłam się przebić wystarczająco blisko a zoom w komórce mam gorzej niż kijowy :)


Uroczystość trwała i trwała. Atmosfera gęstniała. W powietrzu unosiły się duchy kilkuset wczorajszych obiadów, przepuszczonych przez kilkaset układów trawiennych. Jeśli wiecie o co mi chodzi.
Najpierw pasowanie. Potem część artystyczna, do której moja córka oczywiście się zgłosiła, bo jakżeby mogła zrezygnować z występu na scenie.


Mówiła wierszyk o polskiej fladze i bardzo ładnie jej wyszło. Byłoby jeszcze ładniej, gdyby podczas całego pobytu na scenie nie poprawiała bezceremonialnie swych spadających rajstop ;) Ale co tam, przynajmniej nie założyła sobie sukienki na głowę, jak to miała zwyczaj czynić w przedszkolu ;) Pokazałabym wideo, bo nagrałam, oczywiście, ale są tam też inne wyraźnie rozpoznawalne dzieci i zaraz mnie ktoś poda do sądu albo co.

Potem, w prezencie dla pierwszaków, występ klas szóstych - przedstawienie na bazie "Plastusiowego Pamiętnika". Muzykę napisała pani od muzyki, tekst napisała pani bibliotekarka i muszę przyznać, że wyszło bardzo przyjemnie. Średnia była zachwycona. Inne młode też.


Pod koniec tego występu zaczęłam dostawać klaustrofobii. Dobrze, że żadnych więcej atrakcji nie przewidziano. Grupowe spędy przyprawiają mnie o stany nerwowe, no, chyba że to koncerty, wtedy trochę mniej.

Przeszliśmy do sal, dzieci dostaly dyplomy i paczki cukierków i ufff, wreszcie koniec. Pozostało mi tylko zaprowadzić Średnią na obiad, wisieć nad nią i popędzać, żeby zechciała jeść, zamiast siedzieć i w zadumie kontemplować zaaranżowane elegancko na talerzu trzy paluszki rybne, górkę gryczanej kaszy i kleksa z zasmażanych buraczków. Minęła wieczność, następnie kolejna wieczność, potem jeszcze jedna... i mogłam już opuścić budynek szkoły. Szkoła w dawkach wiekszych niż dziesięciominutowe przyprawia mnie o straszny ból głowy.
Dobrze, że to jednorazowa atrakcja ;)



A tak w ogóle, abstrahując od tematu, to ja chcę się przeprowadzic do Edynburga. Bo TO. Zobaczyłam i padłam.

czwartek, 9 października 2014

Jak cię widzą...

Jestem fanką durnych internetowych quizów typu "jakim byłbys zwierzęciem" albo "jaki kolor do ciebie pasuje" i tak dalej. Im głupsze tym lepsze. Z ostatniego quizu, który wystukałam wczoraj ("jakim mitycznym stworzeniem jesteś?") wyszło mi, że jestem ekhem... wróżką ;) Czego to się człowiek o sobie nie dowie...

I przypomniało mi się w związku z tym, że już kolejna bliska osoba powiedziała mi, że jestem taka fajna, spokojna i zupełnie NIEAGRESYWNA. Zatkało mnie, bo jestem najbardziej agresywną i żądną krwi istotą, którą znam ;) Jestem jak chodząca bomba, którą może odpalić dosłownie cokolwiek a skutki są nieprzewidywalne. Jeśli sie mnie przyciśnie wystarczająco mocno, jestem zdolna chyba do wszystkiego.

Pogratulowałam sobie zdolności mimikry oraz wysoko rozwiniętej samokontroli. Zadowolona z siebie udałam się do pokoju, gdzie troje moich fantastycznie zaradnych dzieci rozmontowało mi ową samokontrolę w ciągu 15 sekund, których potrzebowałam na ogarnięcie tego, co ujrzałam przed sobą:

- Matju w samej koszulce sikał do doniczki z sansiewierią.
- Dziewczynki były zajęte malowaniem wzorków na kanapie za pomocą pedzelka i wody z lepkim, malinowym sokiem
- Na podłodze znajdowała się kałuża wody i mleka z rozpaćkanymi resztkami płatków kukurydzianych, gęsto przetykanych rozpaćkanymi biszkoptami typu ladyfingers
- Obok, również na podłodze, znajdował się dziwny, podłużny ślad niewiadomoczego. Po bliższym zbadaniu okazało się, że jest to dżem rabarbarowy, pochodzący z tosta, który zamiast do zjedzenia, posłużył do gry w hokeja. Tosta znalazłam pod szafką telewizyjną, nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się ją od spodu doczyścić.
- Jako, że już dawno temu skonfiskowałam im zabawkowe kijki do hokeja, których używali głównie do walenia w różne powierzchnie i siebie nawzajem, tym razem do rozgrywki posłużyły parasolki. Parasolki mają teraz pogięte żeberka. (Mamooo, kupisz nam nowe parasolki, te się zepsuuułyyyyy... A wała, trzeba było nie psuć :P)

Spokój... Samokontrola... Jakie ładne słowa, ciekawe co znaczą ;) Może mi sie kiedyś przypomni ;)





środa, 8 października 2014

Kto ty jesteś?

Mąż udał się drogą lotniczą na Antypody a ja zostałam na posterunku, uzbrojona w trzy butelki wina i silną wolę przetrwania. Spodziewałam się domowego Armageddonu, ale tu jestem mile zaskoczona: dzieci zachowują się przyzwoicie. Na ogół.

Odbieram Matju z przedszkola.

Mat [do mnie]: tatoooo...
Ja: ...
Mat: Nieeee, nie tato... Ciociuuuu...
Ja: Próbuj jeszcze raz synu, może zgadniesz kim jestem.
Mat: [milczy]

Wychodzimy z przedszkola.
Mat: ciociu, gdzie jest moja mama?
Ja: Spróbuj zgadnąć.
Mat: pewnie poszła do domu.
Ja: ...

Po drodze, jednakowoż, zatrzymał się dokładnie cztery razy żeby mnie przytulić i powiedzieć "bardzo cię kocham, mamo", więc jest szansa, że jeszcze mnie rozpoznaje. Nie do końca wiem o co mu chodziło.

Dziewczynki wpadły w szał dziergania gumkowych bransoletek, tych typu "rainbow loom". Jako, że na oryginalny rainbow loom obecnie średnio nas stać, dostały tańszą wersję. Zaraz potem w mediach zrobiło się głośno o szkodliwości nieatestowanych podróbek i okazało się, że nasza podróbka była właśnie taka. Nieatestowana. Jadowita. Jak to mówiły dziewczynki "rakotoksyczna!". Rzeczywiście, kiedy pomacałam te gumki a nastepnie zapomniałam się i potarłam palcami usta, w ciągu kilku minut poczułam szczypanie i dostałam wysypki. Wysypka znikła na drugi dzień, ale była mocno nieprzyjemna. 1000 kolorowych gumek poszło do śmieci.Tym sposobem po raz kolejny przekonałam się o prawdziwości powiedzenia "chytry dwa razy traci". Gdybym od razu szarpnęła się na oryginał, nie bacząc na koszta, to nie miałabym problemu.

Dostałam wyniki obserwacji psychologicznej Ani. "Poziom ogólnego rozwoju umysłowego na pograniczu wyższego niż przeciętny i wysokiego. Ponadprzeciętny poziom rozwoju poznawczego." Reszta w normie, znaczy - nie dziczy i rozumie co się do niej mówi oraz wykonuje polecenia.
Wychodzi na to że mam ponadprzeciętne dziecko, jejku. Nie wiem jak to się stało i co z tym fantem zrobić. Muszę ją szybko nauczyć czytać, dalej jakoś pójdzie.

Przy życiu trzyma mnie TED (niektóre z ich prezentacji to mój ostatni bastion wiary w człowieka, doskonałe remedium na wiadomości z kraju i ze świata) i moja najnowsza muzyczna fascynacja od pierwszego wejrzenia: Damien Rice.
Piosenka do płakania oraz lekko traumatyzujące wideo, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej.



Koleżanka o dobrym sercu i rozległych muzycznych zainteresowaniach podesłała mi link do poniższego koncertu i zasugerowała obejrzenie od 47 minuty. Obejrzałam i przepadłam. Nie dość że człowiek wygląda trochę jak Theon z Game of Thrones (jeden z moich ulubieńców), to jeszcze ma ten uroczy akcent. Pije, pali, śpiewa i gra. Och.



I jeszcze wersja studyjna. Klarnet. Uwielbiam klarnet :)

niedziela, 5 października 2014

...

Jeszcze niezawodna Sylvia P., święta patronka cierpiących gimnazjalistek w każdym wieku. Czytam sobie i całe zdania skaczą mi do gardła:

"Too late to ask if end was worth the means,
Too late to calculate the toppling stock."