sobota, 19 kwietnia 2008

I czekam, czekam :)

O 8 rano zjawiłam się w przychodni. Miałam byc na czczo, co potraktowałam bardzo dosłownie i nie jadłam od 14 godzin. O 8.10 rano (na szczęście tylko 3 osoby w kolejce przede mną) okazało się że po pierwszym pobraniu muszę czekać aż laboratorium oznaczy mi poziom glukozy na czczo i wyda zezwolenie na obciązenie 75 g. Jedyny problem był taki że jest sobota i laboratorium zacznie pracę nie wiadomo kiedy. Może zaraz a moze za pół godziny. Zasiadłam więc przed gabinetem i czekałam, wraz z innymi nieszczęśnicami w podobnej sytuacji.
O 8.45, po prawie 15 godzinach niejedzenia zaczęłam osiągać odmienne stany świadomości - wszystko zrobiło się jasne i przejrzyste, ja byłam lekka i tylko nie wiedziec czemu strasznie trzęsły mi się ręce. Młoda w brzuchu nie ruszała się od dawna, ale nie miałam siły sie martwić. O 9 zaczęłam się czuć jakby mnie owinięto w kokon z waty, skądinąd całkiem miło:) Ale nadal czekałam wraz z innymi aż wywołają moje nazwisko (tak poinstruowała mnie pielęgniarka). O 9.10 jedna z glukozowych męczennic zaryzykowała opieprz i zajrzała do gabinetu z pytaniem czy długo jeszcze. Okazało sie że wyniki owszem, juz są:) Jakbyśmy czekały zgodnie z wyraźnymi instrukcjami pielęgniarek, posiedziałybyśmy sobie tam z następną godzinę. Niech żyje prywatna służba zdrowia za kilka stów miesięcznie:)
O 9.13 dostałam wreszcie mojego glukozowego drinka... Och mówię Wam, jak cudownie smakował! Żadna cytryna nie była potrzebna, jaka cytryna, po co, byłam taka głodna że pożarłabym jeszcze drugą taką porcję sypkiej glukozy łyżeczką. Dawno nie piłam czegoś tak pysznego ;)))
Potem już z górki, godzinka siedzenia na niewygodnym krzesełku, pobranie, kolejna godzinka na tym samym krzesełku, pobranie i wreszcie godz. 11.20 - koooniec atrakcji. Ufff.
Wyniki w poniedziałek po południu. Drżę.

piątek, 18 kwietnia 2008

Nowości chustowe

Wreszcie znalazłam czas i siłę zeby sfotografować moje nowe nabytki. Oto Hotslings pouch, rozmiar 5:





i Vatanai Maruyama 5m.











Maruyama jest boska, miękka i cieniutka, pod światło wręcz przejrzysta. Bardzo delikatna, wymarzona dla noworodka (albo przynajmniej tak to sobie wyobrażam :)

środa, 16 kwietnia 2008

I co jeszcze?

Kolejne kiepskie wieści - mam podejrzenie cukrzycy ciężarnych. Wynik testu obciążenia glukozą jest nieco powyżej normy. Muszę powtórzyć test, błeee- trzeba wypić 75 g glukozy rozpuszczonej w wodzie (tak słodkie to jest że wykręca ślinianki) a potem dwie godziny siedzieć i się mało ruszać. I modlić się o dobry wynik. A na razie mam zakaz jedzenia słodyczy. W sumie nawet dobrze, nie upasę się dramatycznie :) Ciężej bym zniosła zakaz jedzenia mięska i serów.

Do tego mam złe wyniki moczu i trzeba zrobić posiew :) Ale to już w sumie drobiazg niewart uwagi. Zastanawiam się tylko- co sie jeszcze wydarzy? Jakie choróbska wylezą? Przed każdą wizyta u lekarza umieram ze strachu - co tym razem się okaże? A u lekarza jestem praktycznie co tydzień - a to wizyta kontrolna, a to badania... Stres. Mam już trochę dość.
A miało być tak pięknie... Pierwsza moja ciąża przebiegła bez większych komplikacji. Nie spodziewałam się powikłań w drugiej, to był dla mnie szok, zazwyczaj jestem okazem zdrowia. Przez 5 miesięcy się cieszyłam jak głupia że tym razem wszystko będzie au naturel, bez żadnych leków, dodatkowych badań itp. No i jak to zwykle bywa - w końcu sie wszystko popieprzyło. Było mi chyba za dobrze i Bóg/Los/Natura (niepotrzebne skreślić;) dał mi prztyczka w nos. Umieram ze strachu o Młodą w brzuchu - jawi mi się nieustannie szeroki wachlarz możliwych wad wrodzonych będących skutkiem ciążowych komplikacji i przyjmowanych leków.