czwartek, 27 listopada 2008

Baby belt

Kolejny zimowy sposób na noszenie dziecka, który bardzo mi się podoba. Athabaskan baby belt czyli "pasek na dziecko" używany przez Indian Athabaskan zamieszkujących Alaskę. 
Wygląda mniej więcej tak (zdjęcie ze strony Alaska Native Collections  ):



A nosi się go tak (zdjęcie ze strony Alaska's Digital Archive ):


Jak widać, do pasa potrzebna jest także stosownej wielkości chusta: chustą okrywamy dziecko i siebie a pas mocuje całość na plecach mamy, prowadzi się go na ramionach i wiąże z przodu, nad piersiami (w pasie pokazanym na pierwszej fotce do tego celu służą skórzane paseczki i pętelka).
Pani na zdjęciu nosi wersję ubogą, dzierganą, coś a' la szalik; ale takie pasy powstawały (i powstają nadal) także w wersjach podobnych do przedstawionej na pierwszym zdjęciu - ze skóry renifera/łosia, kunsztownie zdobione koralikami.  Najbardziej znaną współczesną autorką zdobionych pasów jest Delores Sloan.
Baby belt może zrobić każdy - wystarczy uszyć pas z dowolnego materiału, wypełnić go czymś, żeby się nie zwijał (albo po prostu wziąć mocny szalik ;), do tego kocyk i voila! Można nosić. Na krótkie dystanse to chyba całkiem sympatyczne rozwiązanie.

Pewna mama z TBW uszyła sobie takie cudo, watek ze zdjęciami tutaj

środa, 26 listopada 2008

Zuzia śpiewa szanty

Podczas jazdy samochodem słuchamy muzyki, często szant.  Rafał z upodobaniem uczy Zuzię śpiewać co prostsze kawałki, ona z chęcią podłapuje i potem tygodniami śpiewa to samo :)
Ostatnio na spacerze przez jakies pół godziny śpiewała na zmianę:
"pompuj, pompuj, wypompuj zęzę" oraz:
"dalej w morze wyruszamy, nie szczędź sił, dzisiaj jest nasz dzień!"
Głosu nie oszczędza, więc ogląda się za nami prawie każdy na ulicy :)

Chyba pójdę za ciosem i nauczę ją mojej ulubionej ostatnio "Historii złego sternika co nie używał grzebyka"  (by Stara Kuźnia) :D Dopiero by się ludziska dziwowali ;)
05 - Stara Kuznia - Histora zlego sternika co nie uzywał grz

 Przy tym kawałku zawsze padam ze śmiechu :)


A tutaj coś w innym stylu - niesamowity kawałek by Mechanicy Szanty (przy tym z kolei miewam metafizyczne dreszcze :) :




Ania kończy dziś 5 miesięcy. Wszystkiego najlepszego córeńko! 

wtorek, 25 listopada 2008

Mały wielki krok

Wczoraj około południa Ania po raz pierwszy przewrócila się samodzielnie na brzuszek :) Trochę jeszcze nieporadnie to wychodzi, bo podwija się jej ręka i nie bardzo wie co z tym zrobić.
Dziś, właśnie przed chwilką powtórzyła ten wyczyn.
Moja maleńka córeczka... Dopiero co była cudnym, wrzeszczącym, chudziutkim jak patyczek noworodkiem a teraz? Jutro kończy 5 miesięcy, waży ponad 9 kilo, składa się z samych fałdek,  zwieńczonych szerokim uśmiechem :) I już przewraca się na brzuszek... Za chwilkę zacznie obracać się na plecy, pełzać, raczkować, chodzić. Buuuu, dziecko mi rośnieeee :)

Ponadto, od kilku dni Ania gryzie zapamiętale wszystko co jej wpadnie do buzi. Czyżby to już zęby? Zuzia miała pierwsze zęby w wieku 6,5 miesiąca, spodziewałam się że i u Ani będzie tak samo.  Ale kto wie? Anka śpi w dzień kilka razy po 20 minut, godzinna drzemka to ewenement, ale nawet jak śpi godzinę to co kilkanaście minut płacze przez sen i trzeba ją zatykać piersią. W nocy mniej więcej to samo - pierwszy sen po kąpieli - ok 2,5 godziny, potem pobudeczka z płaczem co godzinę. Jakie to szczęście, że mała śpi ze mną, oszalałabym, gdybym miała wstawać do niej za każdym razem, przynosić do łóżka, karmić i odnosić z powrotem a może i usypiać jakby sie wybudziła. Może to zęby nie dają jej spać. A może po prostu starsza siostra, która(w ciągu dnia rzecz jasna)  musi, po prostu musi szurać, tupać, śpiewać, tłuc garnkami i jeździć wózkiem właśnie wtedy kiedy Ania śpi. Czasem mam ochotę Zuzę związać i zakneblować, żeby, cholera jasna, wreszcie było odrobinę spokoju.

Ania zaczęła klecić sylaby ;) Jak płacze to już nie jest to jednostajny bek, ale żałosne: "łała ba bła ma, pa ba ła łaaaa". Tylko patrzeć jak usłyszę pierwsze "ma-maaa". :) 
Ale wcale mi do tego nie spieszno. Doświadczenie z Zuzą nauczyło mnie jednego - nie warto czekać z utęsknieniem na większą "samodzielność" i "dojrzałość" młodego. Na pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwsze samodzielne posiłki. Kiedyś wydawało mi się, że większa dojrzałość dziecka to więcej wolności dla mamy, ale jest dokładnie odwrotnie ;)
Mając to na uwadze napawam się chwilą, kiedy mogę odłożyć moje słodkie dziecko gdziekolwiek, a ono sobie nie pójdzie i nie rozbałagani po drodze połowy mieszkania :)