Matju: Mamo, a mogę wyjść na dwór?
Ja: Jasne.
Matju: Ale będę niegrzeczny.
Ja: A to czemu?
Matju [zakłopotany]: Bo ja nie wiem jak się robi grzeczność...
Niby nie wie, ale całkiem dobrze mu to wychodzi. Muszę przyznać.
środa, 3 sierpnia 2016
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Pocztówki z wakacji - Tatralandia
Wakacje trwały tydzień i okazały się niezbyt relaksujące z rozmaitych powodów, jednak żaden z nich nie był związany z owym miłym miejscem. Tatralandia jest owszem, w pogodne dni nieco... eee... ludna, żeby nie powiedzieć "zatłoczona", ale czysta, bezpieczna i bardzo, bardzo ładna.
Kiedy wyjeżdżaliśmy, pogoda była taka:
I tak pozostało przez kolejne cztery z siedmiu dni naszego pobytu.
Mieszkaliśmy w ślicznej "wiosce wakacyjnej"złożonej z drewnianych domków:
Nasz wyglądał tak:
W środku było bardzo czysto, wszystko działało bez zarzutu, a do tego był tam stryszek, którym od razu zachwyciły się dzieci:
Podczas spaceru po wiosce, znaleźliśmy zwierzaki:
Zabiedzonego kangura, którego było mi żal (nie wyglądał na szczęśliwego, ale w sumie kto go tam wie... może lubi góry.):
Królika, który wyglądał jakby cierpiał na permanentnego focha i emocjonalny dół (od razu poczułam do niego sympatię)
Kozy, które spały w pewnym oddaleniu od ziemi:
I rogate zwierzaki, które przy pomocy gugla zidentyfikowałam jako daniele. Do tej pory tylko o nich czytałam i nie mialam pojęcia jak wyglądają na żywo. Otóż wyglądają jak krzyżowka sarny z łosiem.
Mój ulubiony widok wyglądał tak. Mogłabym godzinami stać w tym punkcie, napawać się ciszą, powietrzem, zielonością i patrzeć na góry.
Sam aquapark jest absolutnie imponujący. Ogromny. I zadziwiająco czysty, pomijając zewnętrzny basen z woda termalną (który sobie upodobałam, bo było w nim ciepło i był z niego, a jakżeby inaczej, widok na góry). Basen ów po paru godzinach od otwarcia zmieniał się z zupę z owadów i ludziny. Reszta bardzo czysta.
W grocie, pod poziomem wody, zamiast ścian było akwarium z tropikalnymi rybami i koralowcami.
A mozaika na podłodze udawała morskie zwierzęta.
Ja nie dałam się przekonać do zejscia pod wodę :)
Ale Matju się przełamał :)
Kiedy wyjeżdżaliśmy, pogoda była taka:
I tak pozostało przez kolejne cztery z siedmiu dni naszego pobytu.
Mieszkaliśmy w ślicznej "wiosce wakacyjnej"złożonej z drewnianych domków:
Nasz wyglądał tak:
W środku było bardzo czysto, wszystko działało bez zarzutu, a do tego był tam stryszek, którym od razu zachwyciły się dzieci:
Podczas spaceru po wiosce, znaleźliśmy zwierzaki:
Zabiedzonego kangura, którego było mi żal (nie wyglądał na szczęśliwego, ale w sumie kto go tam wie... może lubi góry.):
Królika, który wyglądał jakby cierpiał na permanentnego focha i emocjonalny dół (od razu poczułam do niego sympatię)
Kozy, które spały w pewnym oddaleniu od ziemi:
I rogate zwierzaki, które przy pomocy gugla zidentyfikowałam jako daniele. Do tej pory tylko o nich czytałam i nie mialam pojęcia jak wyglądają na żywo. Otóż wyglądają jak krzyżowka sarny z łosiem.
Mój ulubiony widok wyglądał tak. Mogłabym godzinami stać w tym punkcie, napawać się ciszą, powietrzem, zielonością i patrzeć na góry.
Właściwie jedyne co mnie zdziwiło to jedzenie: na przykład ryż i ziemniaki w jednym daniu, na jednym talerzu, przy całkowitej nieobecności jakiejkolwiek zieleniny. Ale dzieci jadły, więc nie ma na co narzekać.
Sam aquapark jest absolutnie imponujący. Ogromny. I zadziwiająco czysty, pomijając zewnętrzny basen z woda termalną (który sobie upodobałam, bo było w nim ciepło i był z niego, a jakżeby inaczej, widok na góry). Basen ów po paru godzinach od otwarcia zmieniał się z zupę z owadów i ludziny. Reszta bardzo czysta.
Ulubionym miejscem Matju stała się grota do nurkowania.
Czuł się silnie zmotywowany podwodnymi skarbami i chciał się uczyć zanurzania.
Dziewczynki nurkują jak foki.
W grocie, pod poziomem wody, zamiast ścian było akwarium z tropikalnymi rybami i koralowcami.
Ja nie dałam się przekonać do zejscia pod wodę :)
Ale Matju się przełamał :)
Cdn :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)