sobota, 22 stycznia 2011

Nowy brzuchomieszkaniec :)

Mogę już oficjalnie donieść, iż mam w brzuchu nowego mieszkańca :) Ma około 11 tygodni, pojawi się na świecie w okolicach połowy sierpnia (swoją drogą kiepski czas na końcówkę ciąży i poród ;). Na razie, podczas ostatniego USG nowy człowiek miał 3 cm długości i wyglądał dosyć zdrowo :)
Jakiś czas temu pojawiło się kilka problemów, ale na szczęście okazało się, że ma szanse być dobrze. Jednakowoż, biorąc pod uwagę ilość rozmaitych stresów, które obecnie przechodzę, mogę przypuszczać, że to nie będzie najspokojniejsze z moich dzieci ;) Mam tylko nadzieję, że mu nie zaszkodzę...

piątek, 21 stycznia 2011

Królewna Jęczybuła

Nie, to nie o dziewczynkach, to o mnie :)
Obrazek znalazłam na fejsbuku, po prostu nie mogłam mu się oprzeć :)

Powtórzę za osłem ze Shreka - "Niech mnie ktoś przytuli!" :)))))

środa, 19 stycznia 2011

Ciem do kikoja!

Ten okrzyk słyszymy codziennie rano, kiedy Tata i Zuzia wychodzą z domu. Ania biegnie za nimi i woła że też chce iść do przedszkola. Zuzia pyta co chwila, czy może swoją siostrzyczkę Anię zabrać do przedszkola :) A my cierpliwie tłumaczymy, że Ania jest jeszcze za malutka, ale już niedługo...
Wczoraj oglądałam prywatne przedszkole, do którego chcemy posłać Anię - kameralne, niezbyt drogie (chociaż, rzecz jasna, znacząco droższe od państwowego), czyste, spokojne, polecane przez znajomych i - przede wszystkim - blisko.
Doświadczenie z Zuzią nauczyło mnie, że przedszkole powinno być w zasięgu kilkunastominutowego spaceru. To, do którego dostała się Zuza, jest na Targówku... Na mapie nie wyglądało na bardzo odległe, ale w praktyce okazało się, że z naszego, za przeproszeniem, zadupia, dojazd do niego autobusem zajmuje około 1,5 godziny w jedną stronę (w godzinach szczytu). Na dowożenie Zuzi autobusem pod nieobecność małżonka porwałam się tylko raz. Woziłam ją tydzień, ale już po dwóch dniach byłam wrakiem - rano 3 godziny w autobusie, po południu 3 godziny w autobusie, plus dojście do i od przystanku. Do tego wrzeszcząca Ania w wózku/chuście (ileż można trzymać kilkumiesięcznego brzdąca unieruchomionego w jednej pozycji?). I tak oto, kiedy małżonek udaje się w podróż służbową (co zdarza się bardzo często) na, na przykład, dwa tygodnie - Zuzia tkwi w domu, nudzi się przeraźliwie i działa mi na nerwy (z wzajemnością ;) nie jestem wzorowym okazem matczynej cierpliwości). Drugi raz takiego błędu nie popełnię - Ania ma chodzić do przedszkola, które jest BLISKO, zwłaszcza, że od przyszłego roku będę musiała transportować Zuzę do szkoły.