piątek, 7 czerwca 2013

Zębidła

Ania, jak wiadomo, ma próchnicę. Poprzednią wizytę u dentysty wspominam ze zgrozą - dwie osoby ledwie dziecinę utrzymały na fotelu i gryzła dentystkę w palce... Dlatego teraz konieczność udania się do gabinetu stomatologicznego uznałam za dopust Boży i osobistą tragedię. Wysłałam więc Męża.
Mąż odraportował, że Ania tym razem zniosła wszelkie zabiegi ze stoickim spokojem. Nie mogłam w to uwierzyć, uznałam, że chyba nieco ubarwił.
Dziś przypadała kolejna wizyta. Zapakowałam dziczącego Matju do nosidła, odebrałam Anię z przedszkola i z duszą na ramieniu udałam się do kliniki.
Mateusz rozniósł poczekalnię w drebiezgi - biegał, rzucał ulotkami, zabawkami, przewracał krzesełka i obijał się o ściany. Drżałam na myśl o tym, co będzie, kiedy będę zmuszona utrzymać jednocześnie i jego i wierzgającą na fotelu Anię.
Poproszono nas do gabinetu.
Co prędzej wsadziłam  Kluska w nosidło na plecy. O dziwo, nie protestował, przytulił się i ucichł.
Weszliśmy.
Spodziewałam się anusiowych protestów, jęczenia, wyrywania się i ogólnej masakry, więc opadła mi szczęka, kiedy Ania grzecznie usiadła na fotelu, otworzyła buzię i ani drgnęła podczas borowania, zakładania obejmy na ząbek i tak dalej. Nie wydała z siebie nawet jednego dźwięku, tylko odrobine krzywiła się, kiedy ją bolało. Patrzyłam i oczy miałam coraz większe.
Drugie zaskoczenie - Mateusz nie protestował przeciwko ograniczeniu wolności. Z przejęciem obserwował co się dzieje, stałam bokiem, żeby mógl wszystko dokładnie widzieć. Żuł pas od nosidła i czasem pytał: "Ania? Ania?". I tyle. Moja aktywnośc ograniczyła się do stania i usmiechania się do Ani pokrzepiająco.
Kiedy wracaliśmy, Ania powiedziała: "Wies mamo, postanowiłam sobie, ze jak będzie bolało to będę dzielna."

Od czterech godzin nie mogę otrząsnąć się z szoku.
Dzieci mi rosną! :D Nareszcie!

czwartek, 6 czerwca 2013

Bum

To było oczywiste, że dobrostan nie potrwa długo ;)

Na dziś wyznaczono mi termin zdjęcia szwów z pleców. Musiałam dojechać do Ronda Wiatraczna, przez spory kawałek Warszawy, rozkopanej malowniczo pod budowę metra.
Jako matka leniwa, zamówiłam taksówkę. Z fotelikiem. Kiedy potwierdzono, że taksówka jest w drodze, zadzwonił Mąż i, na wieść o mojej ekstrawagancji, wyraził niezadowolenie. Chcąc uczynić zadość mężowskiemu życzeniu, odwołałam taksówkę i w dzikim pośpiechu zaczęłam się szykować do wyjścia (droga samochodem=30 minut, droga autobusem=1,5 godziny i zaczęło brakować mi czasu). ten moment wybrał Matju, żeby uświnić się kanapką z serem, zostawioną na stole przez Zuzię.
Trzęsąc się ze zdenerwowania, przebrałam Młodego i galopem popedziłam na przystanek. Czekała mnie jedna przesiadka po drodze.
Autobus uciekł mi sprzed nosa. Następny, przewidziany za 10 minut, spóźnił się o 5 minut. Byłam więc 15 minut do tyłu.
Przesiadka. Kolejny autobus zamknął mi drzwi przed nosem. Następny za 15 minut. Nie przyjechał... czekałam kolejne 15 minut i w stanie hiperwkurwienia, nerwowo tupiąc, zdecydowałam, że ja to pier.... znaczy lekceważę i zadzwoniłam po taksówkę. Opinią Małżonka będę się martwic później.
Traf chciał, że podjechał po mnie akurat ten sam pan, którego odwołałam poprzednio. Z fotelikiem.
Spóźniłam się, ale na całe szczęście lekarz zdecydował się mnie przyjąć. Zdjęcie szwów przebiegło bezboleśnie i błyskawicznie. Tyle dobrego.

Po powrocie do domu zapragnęłam coś zjeść. W tym czasie Matju zdjął pieluchę, zrobił kupę na podłogę i wymazał siebie oraz otoczenie.
Weszłam do pokoju dziewczynek i zabił mnie smród... Nie wiedziałam jak mam przetransportować do wanny dziecko dokładnie pokryte brązowymi smugami.
Młody podczas mycia darł się jak zarzynany.
Do uprania - dywan, do umycia - podłoga. Pokój do gruntownego wietrzenia.
Zapisuję to wszystko ze szczegółami. Po co? Ano, bo Drogi Synuś kiedys będzie nastolatkiem. A zemsta jest rozkoszą bogów.
;)

środa, 5 czerwca 2013

Dobrze


Jest dobrze :) Cieszę się tą chwilą, bo pewnie szybko minie ;)

Zuzia dała mi dziś rysunek, na odwrocie którego było napisane "Kocham cię z całego serca mamo".
Myslałam, że jestem odporna, a jednak oczy mi zmokły :D

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Niech leży


Ten oto utwór muzyczny jest motywem przewodnim na najbliższe dni. Bardzo lubię tę piosenkę :) I przesłanie do mnie przemawia. Zwłaszcza w chwilach apatii. A niech se leży. Ja też poleżę. każda matka nic nie robi, tylko leży przecież.

Troszkę się sypię, obolało mnie wewnętrznie. Trudno wyjaśnić taki problem, bo jak odpowiedzieć na pytanie "a co cię boli?". Nic. Wszystko. Życie boli. "A przecież nie masz powodu..." Ech, mam. I tak kulam się od rana do wieczora, odmierzając godziny czynnościami domowymi i czekając na błogosławieństwo miękkiej pościeli i miłosierny sen.
Dla celów rozrywkowych oddaję się rozważaniom na temat wyników badania histopatologicznego, któremu poddawane jest znamię, wycięte tydzień temu z moich pleców. Może będa dobre a może nie. Tymczasem dzieci ciągną mnie za szwy pod lewą łopatką. Mateusz chyba jeden już wyrwał, nie wiem, nie mogę sprawdzić.

niedziela, 2 czerwca 2013

Nominacja :)

Mama Misi i Lucusia przyznała mi nominację :) Dziękuję bardzo, nie jestem pewna czy zasłuzyłam, bo lubię swojego bloga, ale żeby był "nienaganny" to nie powiem ;)

"Nominacje otrzymujemy od innego bloggera. Jest to „nagroda” za nienaganne prowadzenie bloga. Odpowiadasz na 11 pytań otrzymywanych od osoby nominującej, następnie TY masz za zadanie nominować 11 osób i podać nowe pytania”. UWAGA: Nie nominujemy osoby, która Ciebie nominowała !!”

1.       Czego nie lubisz jeść?

Zup mlecznych i owocowych. Fuj i ble. Makaron z owocami to jak ziemniaki z dżemem.

2.       Co uważasz za absolutnie niezdrowe i masz na tyle silnej woli, żeby tego nie jeść?

Nie ma czegoś takiego :) Mam słabą silną wolę i kocham jeść.

3.       Jaka potrawa jest twoim daniem pokazowym?

Nic nadzwyczajnego - kotlety z kurzego biustu z ziołami i miodownik. Ostatnio bułeczki cynamonowe. I ciastka z masła orzechowego :)

4.       Co kupiłabyś do kuchni gdybyś miała wolne 1000 złotych.

Kitchen aid. W sensie miksera z obrotową miską i milionem dostawek. Uwielbiam gadżety :)

5.       Co jest absolutnie zbędne w twojej kuchni?

Gałka do ucierania ciasta.

6.       Czy zawsze podajesz wino we właściwym kieliszku?

Nigdy :) Wino kochamy i pijamy go sporo, w szklankach po Nutelli :D

7.       Jakie danie wydawało Ci się smaczne a okazało się, że jest zupełnie nie w twoim guście (nie chodzi oczywiście o danie źle ugotowane).

Nie spotkałam sie jeszcze z takim przypadkiem :)

8.       Jaką zupę uważasz za godną wytwornego przyjęcia?

Żadną. Nie lubię zup.

9.       Twoja ulubiona przystawka.

Wszystko z wędzonym łososiem i szparagami. I dużą ilością majonezu...

10.   Najbardziej zaskakujące zestawienie produktów w kuchni to….

Mięso i owoce... Dla mnie niepojęte :)

11.   Nigdy nie zjesz….

Pieczonego robaka :D

Nominacje i pytania będą później albowiem po weekendzie z dziećmi umarła mi wena twórcza.


Kraina Szczęśliwości

Jak dobrze mieć własny kąt :)
Kochany Mąż (niech imię jego będzie błogosławione) zatroszczył się o dobrostan najdroższej żony -netoholiczki i zakupił wzmacniacz sygnału wifi, więc teraz mogę zaczynać dzień bezstresowo przy swoim stoliku, w swoim zakątku, za zamknietymi drzwiami, nad herbatką i laptopem (do tej pory było to niemożliwe, bo latający w powietrzu internet nie docierał do całego mieszkania). Boże drogi, jaka to różnica w jakości życia :D Koniec walki o miejsce w salonie (kiedy trójka dzieci chce ogladać telejajco, a ja chcę pobyć przed komputerem, brakuje miejsc siedzących). Koniec kreskówek grających mi w ucho, koniec nieustannych przepychanek (mamooo, ja chce usiąść na twoim krześleeee! mamooo a ona mnie popychaaaa! mamoooo, posluchaj jak spiewamyyyy!).
ZEN-on, promieniuję spokojem i życzliwością do całego świata, nawet do dzieci ;)