Ania odkryła Tubisie. I zapałała do nich miłością od pierwszego wejrzenia. O zgrozo.
Biegnie do telewizora, pstryka wyłącznikiem, łapie pilota od DVD i usiłuje nim manipulować. Na pytanie - "chcesz Teletubisie?" odpowiada radosnym "taaaa!!!" i biegnie sadowić się na kanapie. Na dźwięk tubisiowej melodyjki zaczyna się chichrać i tańczyć. Na filmiki z dzieciakami patrzy jak zaczarowana.
Dostała przedwczoraj tą żółtą stworę, znaczy Laa-Laa, z mrugającymi oczami, nosi ją i przytula non stop. U sąsiadki wpadła w radosny amok na widok grającej Po z migającą antenką. Kiedy Po została jej odebrana i oddana prawowitej właścicielce, Ania wpadła w rozpacz, jakiej u niej jeszcze nie widziałam. Musimy chyba potrząsnąc portfelem i zaopatrzyć dziecinę w podobny gadżet ;)
Dzisiaj rano na półce wykryła polarowa bluzę z Tubisiami, kazała ją sobie założyć i nie pozwala zdjąć, mimo tego że jest już cała mokra... :) Mam nadzieję, że za jakiś czas jej przejdzie...