sobota, 12 grudnia 2015

Służba nie drużba

Matju kładzie się spać, ale nie bardzo mu się to podoba. Domaga się obsługi.

Mamo, jestem głodny! - mama robi jeść.
Mamo, poczytaj mi! - mama czyta,
Mamo, umyj mi zęby! - mama myje zęby.
Mamo, przykryj! - mama przykrywa.
Mamooooo, pić mi się chce! - mama uważa, że to przesada. - Idź do kuchni i się napij, przecież woda stoi na stole.
Matju: Przynieś mi, nie mogę iść.
Ja: A to czemu?
Matju: Bo mam ślepe nogi. I nie trafię.

Całe to macierzyństwo byłoby przyjemniejsze, gdyby nie trzeba było walczyć o każdą pierdołę. O to, żeby mały księciunio (bądź mała księżniczka) sam się ubrał, sam zjadł, sam poszedł po wodę, sam usiadł na sedesie. Gdyby nie trzeba było rozkminiać przyczyn takiego zachowania, wydłubywać i zaleczać emocjonalnych deficytów, przez które tak bezlitośnie domaga się uwagi. Gdyby nie trzeba było dawać, wciąż dawać i dawać, nawet jak już nie ma z czego, bo została z ciebie pusta skorupka. Gdyby w oczach bardziej ogarniętych rodziców bardziej ogarniętych dzieci nie odbijały się tak wyraźnie twoje niedoróbki. Gdyby w twoich własnych oczach w lustrze nie odbijały się tak wyraźnie twoje niedoróbki.


A na pocieszenie: FAJNE

poniedziałek, 7 grudnia 2015

W kółko za własnym ogonem

Wydajesz polecenie/wyrażasz prośbę - dzieci olewają - próbujesz jeszcze raz - dzieci olewają - próbujesz ileś tam razy, zależnie od odporności psychicznej i pilności sytuacji - dzieci olewają - wychodzisz z siebie i drzesz się do zachrypnięcia - dzieci reagują - dusisz sie od wyrzutów sumienia (bo jesteś złą matką, nie tylko wrzeszczysz, ale nie pieczesz pierniczków i za rzadko sprzątasz a książeczki dla dzieci strasznie cię nudzą) - ze wszystkich sił starasz sie być lepsza - chcesz wynagrodzić - robisz się zbyt pobłażliwa - dzieci uczą się, że mogą mieć wszystko gdzieś - wydajesz polecenie....