środa, 16 lipca 2014

Lato w mieście

Szczęśliwie zakończyliśmy rok szkolny.



I nadszedł czas na błogie lenistwo. Należy się pogodzić z brakiem tego, czego by się chciało (w moim przypadku - domu z ogródkiem) i żyć z tym co się ma. Uprzyjemniając owo życie w miarę możliwości.
Zakupiłam więc hamak na allegro, za zawrotną sumę 32 zł plus przesyłka. Do tego dwa kawałki linki budowlanej i dwa solidne karabińczyki. Wystawiłam na balkon moją bujną roślinność (mąż wydaje się zadowolony, że domowa dżungla zniknęła mu z pola widzenia i już nie zasłania telewizora). Wyciągnęłam z piwnicy parasol. I powstało miłe miejsce dla leniwca. Muszę jeszcze przywiazać sznurki, na których zawiśnie pranie, odgradzające mnie nieco od bardzo zaludnionego placu zabaw przed blokiem. Kiedy przebywam na balkonie w godzinach popoludniowych, od samego widoku tłumu, przewalającego się po placu zabaw, dostaję ataku fobii społecznej.


Oczywiście dzieci zaanektowały kącik relaksacyjny od razu. Nawet nie próbuję się tam dopchać. Jesli mi się jakimś cudem udaje, to i tak nie poleżę dłużej niż 5 minut, bo zaraz trzeba wstać, bo ktoś czegoś potrzebuje, już teraz natychmiast.


Nie szkodzi, w razie czego zawsze mogę skorzystać wieczorem, kiedy wszyscy już śpią, jest cicho i nikt się nie plącze pod blokiem. Towarzystwa dotrzymują mi natomiast komary, ćmy, pająki i koniki polne (okropne stwory, jeden wskoczył mi przedwczoraj na nogi, o mało nie dostałam zawału).
A dzieci czasem chodzą do przedszkola :)


Innymi słowy, nie jest źle.

A na deser Matju, z kubełkiem na głowie. Przyszedł do mnie i oznajmił "jeśtem astlonautem".


:)