piątek, 26 marca 2010

Gdzież są obrońcy praw człowieka, kiedy ich potrzebuję? ;)

Ania jest chora - katar, kaszel i gorączka. Niby nic, ale dzieciak rozdrazniony, wkurzony i mało śpi. W nocy równiez. Do tego moja starsza córka obudziwszy się o 3 nad ranem w zasikanej pościeli stwierdziła, iz najlepszym w tym wypadku rozwiązaniem będzie udać się do duzego pokoju i oddać rozrywkom. Z dostępnych o 3 rozrywek znalazła tylko Teletubisie na dvd. Jako, ze na bezrybiu i rak ryba, grzeczne dziecko nie protestując uzyło dostępnych produktów i kilkanaście minut później obudziła mnie teletubisiowa melodyjka.
Zwazywszy na fakt, iz Ania mocno utrudniała mi sen, Zuziowa dodatkowa pobudka tak mnie wytrąciła z równowagi, ze nawet po zapędzeniu winowajczyni do drugiego (jeszcze suchego) łózka, nie mogłam zasnąć. Skutkiem czego mam za sobą jakieś 4 godziny snu w kilkunastu ratach.
Ogólnie wiadomym jest, ze pozbawianie snu jest jedną z najstarszych i najskuteczniejzych tortur. Cierpię tak, mniej lub bardziej, od 4 lat. I jeszcze sobie pocierpię. I zadne, k**wa mać Amnesty International się za mną nie wstawi.

środa, 24 marca 2010

Bunt czterolatka?

No właśnie, czy istnieje bunt czterolatka? Jeśli tak, to Zuzia właśnie go przechodzi. I to w ostrej formie. Wczoraj przez cały dzień rozbijałam się o mur złości, krzyku i oporu. Kompletny brak reakcji na polecenia/prośby/tłumaczenia.
Po kilku godzinach skończyło się na płaczu z bezsilności. Moim, dla wyjaśnienia. Dawno nie byłam taka roztrzęsiona, z trudem powstrzymywałam się, zeby nie popełnić tzw. czynów karalnych. Gdyby nie Ania i jej słodka, uśmiechnięta buzia, chybabym zwariowała.I znowu myślę - jak tu nie faworyzowac młodszych dzieci, kiedy masz przed sobą rozkosznego, szczebioczącego malca i wykrzywionego złośliwie kilkulatka, który tylko patrzy, zeby ci dokopać? Świadomie i z premedytacją?
I w ogóle skąd brać siły na znoszenie takich sytuacji, na tłumaczenie kilkadziesiąt (nie przesadzam) razy tego samego, na ignorowanie wybuchów furii. Skąd mam wziąć siły na przytulenie wściekłego dzieciaka, kiedy wszystko w środku mi sie trzęsie i jedyne na co mam ochotę to wyprowadzić prawy prosty i poprawić z drugiej strony?
Czasami przeglądam newslettery z agencji turystycznych i marzę o tym, ze zamykam za sobą drzwi, i lecę do ciepłych krajów, do prawdziwych palm i ciepłych plaz.
W jednym z moich ulubionych seriali - "Desperate housewives", Lynette, matka 4 dzieci, w kolejnej ciązy tłumaczy kobiecie oczekującej radośnie i nieświadomie narodzin pierwszego dziecka: "... you will often feel very lonely, but you will never ever be ALONE". Boleśnie prawdziwe.

poniedziałek, 22 marca 2010

Lazaret powraca i przygód kilku opisanie

Zuza ma zapalenie ucha. Znowu. W sobotę wezwaliśmy lekarza, Zuzia dostała antybiotyk. Znowu. I kolejny tydzień siedzenia w domu przed nami. Ju-huuu. Nie cieszy mnie to, bo Zuza ostatnio zrobiła się niezwykle pomysłowa, a kilka jej pomysłów o mało nie doprowadziło do katastrofy. Ot na przykład 3 dni temu - zarzuciła Ani korale na szyję, po czym sama wsadziła w nie głowę i nie mogła wydostać... Po uwolnieniu panienek, w ataku furii, pocięłam korale na kawałeczki i wyrzuciłam do śmieci, a Zuzi na wszelki wypadek i trochę za karę pozabierałam wszystkie wisiorki.

Przedwczoraj natomiast, po cichutku Zuzia przystawiła krzesło do szafek kuchennych, wspięła się, otworzyła górną szafkę, wyciągnęła słoiczek z zelkami witaminowymi i pozarła zawartość. Jeszcze z Anią się podzieliła. Nie wykryłabym przestępstwa od razu, bo poustawiała pozostałe rzeczy tak, zeby nie było widać braku, zamknęła szafkę i odstawiła krzesło na miejsce. Spostrzegłam co się dzieje tylko dlatego, ze w ręku nosiła zakrętkę od słoiczka... Nic się nie stało, zelków było ledwie kilka, ale nerwów nieco więcej.
Zajście skłoniło mnie do refleksji nad apetytem Zuzi na słodkości: jako dwulatka rzuciła się kiedyś zlizywać rozpaćkane lody z podłogi w supermarkecie (rozpaćkane przez niewiadomokogo i nieco przydeptane), wiele razy usiłowała pozywiać się landrynkami wygrzebanymi z piaskownicy. Niedawno złapałam ją na wyzeraniu cukru z cukiernicy. Dziwne to wszystko, bo Zuza nie dostaje duzo słodyczy ze względu na walkę z lekką nadwagą. Moze dlatego tak się rzuca? Nie wiem, w kazdym razie od przedwczoraj ma bana na wszystkie słodkości. Nie tylko nie dostaje ciastek i czekolady, ale odstawiłam jej słodkie jogurty, serki, miód, dzem i tak dalej. Jedyne słodkie rzeczy, które moze jesc to owoce, ale tez nie za duzo. Na noc zamykamy kuchnię na klucz, bo Zu potrafi wstać w nocy lub nad ranem i dobrać się do lodówki albo szafek z zapasami.

Ania ma coraz większe problemy ze snem. Budzi się kilkanaście razy w nocy i płacze. Wczoraj zasnęła dopiero około 22.00 po dwugodzinnej szarpaninie i rykach. Wstała o 5 rano, a pół nocy wisiała na piersi. Jestem wściekła, niewyspana i obolała :(