sobota, 3 marca 2012

Odrobina piękna

Lubię kolczyki i piercingi. Im więcej, tym lepiej. Drobnymi kroczkami zmierzam ku temu ideałowi. Tak sobie zrobię kiedyś:


Ucho - rewelacja.



piątek, 2 marca 2012

Znasz li ten kraj?

Miejsce: ciasny osiedlowy sklepik.
Czas: wczesne piątkowe popołudnie.
Osoby: pan w dżinsach, ja, Mateo w wózku.

Wchodzę do sklepiku, ciągnę wózek za sobą, wciskam go między półki, zostawiam, idę do kasy.
Pan w dżinsach, bardzo zniesmaczony: włażą wszędzie z tymi cholernymi wózkami, kurwa, przejść nie można, co to kurwa jest...
Ja: a co niby mam zrobić?
Pan: zostawić kurwa przed sklepem, żeby ludzie kurwa mieli jak się ruszyć.
Ja: dziecka przed sklepem nie zostawię samego.
Pan: pierdolnięte baby kurwa.
Ja (siląc się na cierpliwość): gdyby pan miał milion złotych, zostawiłby je pan przed sklepem w wózku?
Pan: [milczenie].
Ja: bo widzi pan, dla mnie zawartość tego wózka jest znacznie cenniejsza niż milion złotych. Kurwa.
Pan: [milczenie].

A to Polska właśnie.

Czasem chciałabym tak.



Albo tak:


Albo tak:


Edit: Wieczorny relaks: bąbelki, słone paluszki i Mamma Mia w TV :) Siedzę, śpiewam (idzie mi znacznie lepiej niż Pierce'owi Brosnanowi ;)  i dzień ze mnie spływa...

wtorek, 28 lutego 2012

Wielka ucieczka

Spać. Ostatnio bardzo chce mi się spać. Kładę się na podłodze, zwijam w kłębek i przysypiam na kilkanaście sekund, podczas gdy Młody piszczy mi prosto w nos. Zasypiam przy stole, w wannie, idąc do przedszkola po Anię opieram się o wózek, żeby nie upaść. Kładę obolałą głowę na klawiaturze laptopa, tylko na chwileczkę, tylko zamknę oczy. Próbuję czytać, nie rozumiem słów i kończę z książką na twarzy.
Snuję się po domu, popędzana przez dzieci, obijając się o ściany, walcząc z opadającymi powiekami, niezdolna do żadnego działania.
Z ulgą przyjmuję każdą utratę przytomności - kiedy śpię, nie myślę i nie czuję. Co nie znaczy, że odpoczywam. Złe sny nie dają odetchnąć - odpływam i budzę się tak samo zmęczona. Lepsze jednakowoż koszmary, niż ukąszenia rzeczywistości, marzenia, tęsknoty i lęki. Gubię się, nie wiem co robić, więc nic nie robię. Uciekam jedyną możliwą drogą. Ach, spać.



poniedziałek, 27 lutego 2012

Pfuj

Mateusz nauczył się pluć jedzeniem.
Stoję przed nim z podstępnym uśmiechem, majtam łyżeczką, on z buźką pokerzysty patrzy na mnie tym niewinnym, błękitnym spojrzeniem. Uprzejmie otwiera paszczę, ja, cała szczęśliwa, wtykam łyżeczkę z pomarańczową papką, on zamyka buzię i robi PPPFFFFFFF.
Do wyczyszczenia jest ściana, ubranko, krzesełko, buźka Młodego i oczywiście cała mama, wraz z włosami i okularami.
I tak przy każdej łyżeczce każdego posiłku.

:)

Duszorozjaśniacz. Chodzę i śpiewam:




niedziela, 26 lutego 2012

:)

Uśmiech, proszę! Ja się uśmiecham :)


Łez chwilowo zabrakło, ale wkrótce świeża dostawa. Póki co - szczerzymy się demonstracyjnie.

Matju eksploruje

Zdjęcia kiepskiej jakości, bo komórką, poza tym gremlin cały czas się rusza, co nie ułatwia zadania. Ale jest tak uroczy, że nie mogłam się powstrzymać.