sobota, 13 października 2012

Sukces


To moje motto na porannym kubku. Nie jestem rannym ptaszkiem, oj nie. Szczególnie, kiedy i ja i Kluś jesteśmy chorzy i noc jest daleka od ideału.
Dziś rano obudził mnie płacz Młodego i własny gruźliczy kaszel. Klusek zobaczył światło na korytarzu i wyemigrował z łóżka. Przez chwilę delektowałam się ciepłem pościeli, aż usłyszałam siarczyste kichnięcie. Ruszyłam zwłoki, żeby wytrzeć dziecku gluta, zanim rozsmaruje go sobie po oczach ;)
Zawlokłam się do kuchni i oczom mym ukazała się Najstarsza, z pogodnym uśmiechem wycierająca braciszkowi usmarkany nos :) Na blacie rozrzucone były rozmaite utensylia kuchenne tudzież produkty spożywcze. Pytam "Kochanie, co robisz?" na co dziecko odpowiedziało spokojnie "Robię sobie kanapkę, mamusiu, chcesz coś na śniadanie?"
Huk mojej opadniętej szczęki słychać było chyba w promieniu kilometra ;)

Cytat z Młynarskiego idealnie opisuje rodzicielstwo: "Nic, że droga wyboista, ważne, że kierunek słuszny!" :P



piątek, 12 października 2012

Negliż

Mateo opanował trudną sztukę rozbierania się. Ćwiczy ją zawzięcie od rana do nocy. Co chwila zaszywa się gdzieś w zacisznym kąciku, pracowicie ściąga ubranko i wybiega radośnie się zaśmiewając w samym pampku. Ubieram go. Za chwile znowu biega goły albo jedynie w spodenkach. I tak w kółko.
Byłoby to bardzo zabawne, gdyby nie fakt, że jest ZIMNO. A on jest chory :/
Niemożność wytłumaczenia mu o co chodzi strasznie mnie przygnębia, szczerze mówiąc ;)

Muszę coś przekąsić ;)


czwartek, 11 października 2012

3 x D

Deszcz.

Zimno. Mokro. Ciemno. Ponuro. Siedzę w domu z chorym Kluskiem i zapaleniem zatok. Piję litry herbaty z miodem, cytryną i imbirem. W sumie, gdyby nie piszczący Kluś uczepiony do mnie na stałe, byłoby całkiem miło, z tym deszczem pukającym w szyby, parującym kubkiem herbaty i, może, daj Boże, jakąś książką.

Dziergactwo

Nerwy, nerwy, dołki, górki, strachy i smutki. Narzucić nitkę, przeciągnąć, narzucić, przeciągnąć, następne oczko. Mechanicznie powtarzane ruchy, prosty wzór, niewymagający umysłowego wysiłku. Bardzo satysfakcjonujące zajęcie.
Zabrałam się za opaskoczapkę dla siebie. Jakiś czas temu nabyłam na Allegro trzy motki włóczki o dziwnym składzie - bawełna, bambus i soja... Śliczny kolor kawy z mlekiem, albo ziemi. Albo mniej romantycznie - dojrzałego kompostu ;) Mięciutka, delikatna, aż się prosi, żeby wykonać z niej przytulny wielki szal, ale niestety, trzy motki to za mało. Za to na czapkę w sam raz :)



Dołek

Nie jakiś wielki dół. Taki zwykły, jesienny, przygnębiający dołek.

Tę piosenkę grają ostatnio non stop w EskaTV (ulubiony kanał muzyczny Kluska). Słucham i szlocham rozpaczliwie jak emocjonalnie niedorozwinięta nastolatka ;)

środa, 10 października 2012

Chwila prawdy

Wracamy ze szkoły. Brniemy przez pole. Zuza marudzi.

Zu: Mamoooo, czemu nie dałaś mi czasu żebym zapytała pani ze świetlicy czy mogę iść do toaletyyyy...
Ja: ????? A nie mogłaś MNIE powiedzieć, że chcesz siku?
Zu: Nie bo... (tu nastąpiło wyjaśnienie tak zagmatwane i absurdalne, że nie udało mi się go pojąć a co dopiero zapamiętać).
Ja: No dobrze, to chodźmy szybciej do domu.

Idziemy szybciej.

Zu: Mamoooo, poczeeeekaaaaaj! Czemu tak szybko idziesz?
Ja: No przecież chciałaś siku, więc chcę cię jak najszybciej zaprowadzić do domu...
Zu: Mamo! Nie bierz tak poważnie wszystkiego co ja mówię! Ja kłamię czasami!
Ja: O_O



Kochane dzieciątka

Tak to zazwyczaj wygląda...


wtorek, 9 października 2012

Dziergactwo

Dręczą mnie egzystencjalne niepokoje i stany lękowe. Dolegliwości czysto fizyczne też - ot, żeby daleko nie szukać, dziś mój zdolny synek przyciął mi palec w szufladzie. Podbiegł, i z rozmachem ją zamknął, a ja nie byłam wystarczająco szybka... Krew się polała ale palca nie straciłam, kto wie, może uda się ocalić i paznokieć ;)
By zagłuszyć bóle wewnętrzne i zewnętrzne wzięłam się za włóczkę. Wykonałam czapkę dla Zu.
Wzór znalazłam TUTAJ. Byłam oczarowana i zrobię takie cuś też i dla siebie :) Idealne na długie włosy, z którymi nie wiadomo co zrobić.

Pierwszą trudność stanowiło ustalenie liczby oczek. Jeśli chodzi o cyferki, jestem wyjątkowo niekumata, nie przykładałam się do matematyki w szkole i widać skutki... Tak, ludzie, matma się przydaje... Szkoda, że tak późno się zorientowałam ;) Ale choć los poskąpił mi zdolności do nauk ścisłych, obdarzył mnie z nawiązką wyczuciem ;)  Metoda "na czuja" sprawdza mi się w większości życiowych sytuacji, również w robótkach ręcznych ;)
Czapka miała być testowa, więc wykorzystałam nielubianą włóczkę (akryl, nie cierpię akrylu, plastik, fuj!) w wyjątkowo niewyjściowym kolorze. Wykończyłam ją czerwienią, żeby nie było tak ponuro. Po namyśle dorzuciłam żółte koraliki, co spotkało się z entuzjastyczną aprobatą właścicielki.
W sumie wyszło nawet lepiej niż oczekiwałam ;)
Zuzi w każdym razie się podoba :)




Żeby nie było, że matka wyrodna - zrobię dziecku drugą, porządną, z uczciwej bawełny lub wełny ;)

poniedziałek, 8 października 2012

Mem na dziś



Shakin' shakin'...

Naszło mnie na horrory... obejrzałam pierwszą część "Silent Hill".
Nie wiem czy zasnę, i nawet nie wiem czy chcę zasnąć, zważywszy na to, co pewnie będzie mi się śniło ;)

niedziela, 7 października 2012

Dobrze mi

Cud, cud nad cudami :) Wypuszczono mnie samopas z domu jeszcze raz :P

Zanim zwiałam, Małżonek zrobił na obiad pyszne szaszłyki, skonsumowałam 10 sztuk. Spodnie mi się nie dopinają ;)



Tym razem po wyjściu, idiotycznie szczęśliwy uśmiech nie schodził mi z twarzy ;) Prosto z autobusu potuptałam na jesienny spacer do Lasu Bródnowskiego. Było sennie, spokojnie i cicho, świeżo, drzewa mi szumiały, sama rozkosz...


Następnie udałam się na macanie książek do Empiku (ciągle nie mam dość). Siłą musiałam się odrywać od działu papierniczego (mam słabość do materiałów piśmienniczych).
Potem udałam się do kina na "The Possession". Byłam w kinie! Sama! Samiuteńka! Film był dość straszny i co jakiś czas musiałam zamykać oczy, ale i tak było bosko ;) Ja chcę jeszcze raz!
Czuję się prawie jak człowiek ;)