piątek, 1 lipca 2011

Są takie dni...

... kiedy, mimo wysiłków, nic, ale to nic się nie udaje. W garnku przypalisz nawet czystą wodę; przedmioty nabierają żwawości i lecą ci z rąk; kiedy tylko otworzysz usta - zaraz kogoś zupełnie niechcący wkurzysz.

Minuta po minucie, godzina po godzinie - sypało mi się dziś wszystko, od ciasta z agrestem po stosunki międzyludzkie. Rower stacjonarny znowu zaczął przeraźliwie skrzypieć, klawiatura lapka ponownie zgubiła enter, dzieci koncertowo grały na nerwach, deszcz lał, suszarka i pralka zeżarły chyba część skarpetek, bo nie mogę ich znaleźć, mózg się zawieszał przy anglojęzycznej tv... I tak dalej.
Tracę wiarę w swój rozum, a może raczej rozumek :), takoż w zdolności, nie wspominając o szczęściu :)

Bardzo potrzebuję tego cudownego specyfiku ratującego życie i zdrowie psychiczne ;) W duużych ilościach. Idę do kuchni na polowanie ;P

Kanada ;)

LOL happy Canada Day, guys ;P





czwartek, 30 czerwca 2011

Zuzia powiedziała...

Dziewczynki siedzą w wannie. Ania popija wodę z pianą.

Ania: Mamusiu, popać, ja pijem!
Ja: No, hmmm... jak się nie boisz że cię brzuch rozboli...
Zuzia: Eeee, widzisz nie boi się... Spoko kobieto!

Czil ałt normalnie... ;)

środa, 29 czerwca 2011

34tc

34 tydzień. Już nie chodzę, tylko KROCZĘ. Dostojnie. I raczej powoli.



Bolą rozłażące się kości miednicy, przemieszczanie się stanowi spore wyzwanie. Podniesienie się z podłogi to istna ekwilibrystyka. Obolały kręgosłup.
Nocne ataki hormonów, smutne sny, nader często zapłakane poranki.
Przeglądam i zaczynam pakować rzeczy przed remontem, sapiąc przy tym jak parowóz. Sił brak.

niedziela, 26 czerwca 2011