sobota, 8 marca 2008

Gdzie mieszkam

Właśnie znalazłam w sieci bardzo fajną stronę naszych osiedli
Tu można zobaczyć gdzie mieszkam ( Derby 1), pooglądać zdjęcia okolicy (rozkopanej w większości, pod budowę następnych osiedli :), obejrzeć historyczny moment przejazdu pierwszego autobusu linii uzupełniającej po mojej ulicy...
Zaczęłam sie juz pomału przyzwyczajać do życia tutaj (zajęło mi to 5 lat;). Odkąd postawili przystanek autobusowy bliżej niż połtora kilometra ode mnie, czuję sie całkiem usatysfakcjonowana :) Brakuje mi tylko parku do spacerowania z Zuzą, ale w sumie chyba się czepiam, Las Bródnowski jest dość blisko :)

poniedziałek, 3 marca 2008

Nigella ruleeeez

Najlepszy z Mężów wczoraj wrócił z USA. Zuza utonęła w nowych zabawkach, mnie też skapnęło cos niecoś;) Między innymi książka kucharska.
Mam taką dziwną manię - uwielbiam książki kucharskie. Kocham czytać przepisy, analizować, porównywać i czasem nawet wypróbowywać co prostsze potrawy. Oczywiście zawsze robię się przy tym okropnie głoda i przypuszczam co jakiś czas gwałtowne ataki na lodówkę. Pewnie dlatego wyglądam tak jak wyglądam, ale co tam :)
Tym razem Mąż dostarczył mi książkę Nigelli Lawson jeszcze niedostępną w Polsce. Oboje uwielbiamy Nigellę L. i nie wiem kto bardziej - Raf czy ja. Jest mi dokładnie obojętne jakie sa jej przekonania polityczne, wyznanie, czy jest inteligentna, jak sie ubiera i czy ma w życiu prywatnym wredny charakter. Kocham patrzeć jak gotuje i już ;)
"Nigella express" to 130 przepisów na potrawy, ktore mozna przygotować w kilka(naście) minut. Twarda oprawa, gruby papier. Jeden przepis (przejrzyście, w formie ponumerowanych punktów ) na stronie, zeby nie trzeba było odwracać kartek w trakcie gotowania. Przed każdym przepisem - krótkie omówienie, często pełne humoru. Do tego absolutnie piękne zdjęcia - co poniekóre miałam ochotę polizać;) Oczywiście są tam i takie potrawy, ktorych raczej nie przyrządzę, niby skąd mam wziąć małże na przykład... Ale większośc jest jak najbardziej do wykorzystania, mniam mniam. Nawet te dziwaczne angielskie miary nie są przeszkodą, bo już dawno temu Małżonek zaopatrzył mnie przezornie w komplet porządnych amerykańskich miarek kuchennych oraz elektroniczną wagę, i te cholerne cupy i ozy nie mogą mnie powstrzymac :P
Wczoraj cały dzień przeglądałam tę książkę, wkutek czego w nocy śniły mi się talerze z puddingami, ciasta, lody i pieczony drób :P Jestem głodnaaaa :)