środa, 9 lutego 2011

Oj tak



Tekst tygodnia

Godzina 6 rano. Ania biega po korytarzu udając samolot. Małżonek i ja spożywamy śniadanie.
Ania: Mamo i tato uwaziajcie na Anie siamolocikaaaa.... bjuuuum bjuuum
Mąż: Kurde, co to dziecko bierze, ja też to chcę...

poniedziałek, 7 lutego 2011

Plan na jutro



Jedyna dobra wieść

Mieszkaniec się rusza :) Wiem, że wcześnie, ale to już trzeci dzieć, więc mam sporą wprawę w identyfikowaniu takich doznań. Od czasu do czasu czuję motyla w brzuchu. Nieodmiennie mnie to zadziwia.

Ania mówi ludzkim głosem, coraz wyraźniej i prawie wszystko mogę już zrozumieć. Niestety nabrała za to wrednego zwyczaju wstawania o 4 rano i domagania się banana. Albo serka. Albo jabłuszka. I nie chce już spać. Kiedy się jej odmówi, zaczyna wrzeszczeć, budząc cały dom :/ Ostatnio w ogóle bardzo źle sypiam, więc takie dodatkowe atrakcje mocno mnie dobijają.

Ponadto, żeby utrzymać Wewnętrzne Młode w dobrej kondycji, musiałam zażywać spore dawki progesteronu, które powodowały u mnie napady depresji, i nie mówię tu o przejściowym spadku nastroju, było znacznie gorzej :( Po odstawieniu Duphastonu kilkanaście dni temu, do tej pory dochodzę do siebie, muszę przyznać, że z miernym powodzeniem. Mam nadzieję, że nie będę zmuszona udać się do specjalisty po magiczne pigułki na zło tego świata, ale nie mogę pozbyć się przeczucia, że po porodzie czekać mnie będzie powtórka z koszmarnych czasów po urodzeniu Zuzi. Zimno mi na samą myśl :/

W sobotę mam egzamin teoretyczny na prawo jazdy... Powinnam robić testy, ale nie mam siły. Na samą myśl o tym, że za jakiś miesiąc czeka mnie egzamin praktyczny, ogarnia mnie panika. Wyjeździłam 40 godzin kursu i 10 godzin dodatkowo i nadal usiłuję się zabić na ulicy, wjeżdżając pod tramwaje, nie umiem równo zaparkować, rondo stanowi dla mnie zagadkę nie do rozwikłania, skręcając w lewo jadę jak po polu, lekceważąc wszelkie linie i znaki. Bo ich po prostu nie widzę.
Może mój paskudny nastrój to wina ostatniej jazdy w sobotni wieczór, kiedy wymęczona po całym dniu wsiadłam do samochodu ledwie widząc na oczy. Samochód był chyba najgorszym egzemplarzem w całej szkole, rozklekotany niemiłosiernie. Nic mi nie wychodziło :( Naprawdę czarno to wszystko widzę.

Czy ktoś mógłby mi odstąpić tak z pół kilo optymizmu i dorzucić odrobinę dobrego nastroju?