Średnia dostała na Dzień Dziecka wymarzone białe słuchawki. Do tego starą empetrójkę Męża z wyborem piosenek rozmaitych.
Nie wiem czemu, ale moje dzieci mają trudność ze zrozumieniem koncepcji słuchawek, czyli "ja słyszę co słyszę, ale inni nie słyszą co ja słyszę". W związku z powyższym, od jakiegoś czasu usiłuję pracować, a zza zamkniętych drzwi dobiega mnie wiązanka przebojów Arki Noego, z entuzjazmem i głośno wykonywana muzycznie przez Średnią w słuchawkach. Nie dociera do niej, że jedyne co słyszymy my (i zapewne sąsiedzi) to jej głos, wywrzaskujący rytmicznie i nieco obok właściwej melodii "nie boję sieeeeeę gdy ciemno jeeeeeest, ojciec za rękę prowadzi mnieeeeee!".
Najstarsza za to ma zwyczaj zakładać słuchawki i rozmawiać z filmikami na jutubie. Tymi o Minecrafcie. Plaga dzisiejszych czasów, zaprawdę powiadam wam.