środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt :)

 Dzisiejszy dzień przyjemnie mnie zaskoczył. W szkole przerwa świąteczna, panienki siedzą w domu, więc spodziewałam się pewnych... nazwijmy to: utrudnień. Marudzenia, oporu, zapuszczania korzeni przed tv, niekończących się żądań...
Jakże się zdziwiłam kiedy większość moich poleceń została wykonana bez szemrania i bez opóźnień: posprzątały swój pokój (i to solidnie, bez upychania naręczy badziewia do szafy), pomogły mi z odkurzaniem mieszkania, umyły podłogę, pozbierały i poskładały swoje pranie... Z każdą uplywającą godziną miałam coraz niżej opadniętą szczękę.
W celu wytworzenia radosnego nastroju oczekiwania na Święta zasugerowalam, żeby zrobiły ozdoby okolicznościowe. Wzięły się za to z zapałem i powstały dwie girlandki choinek. Jedna w dużym pokoju:


A druga na łóżku Zu:


Powstaje również łańcuch choinkowy z kolorowego papieru, a jutro będą robione ozdoby z koralików do prasowania.
Matju był w przedszkolu, więc przez cały dzień nikt się z nikim nie pobił, nie pokłócił, nie szarpał i nie wrzeszczał. Było spokojnie, przyjemnie i nawet zabawnie. Po prostu normalnie.


Dziewczynki ozdabiały lukrem własnoręcznie upieczone pierniczki. Zu (pod moim czujnym okiem) robiła lukier: różowy i błękitny (moje czujne oko było zbędne, bo okazało się, że moja córka radzi sobie świetnie bez nadzoru).
Usmarowały stół, blaty, podłogę, swoje ubrania, niezliczoną ilość łyżek i łyżeczek, patyczków, szpatułek i Bóg wie czego jeszcze . W końcu wymieszały obra lukry razem, dzieki czemu uzyskały kolor oberżyny, albo - według mojej skrzywionej percepcji - zakrzepłej krwi ;) W tej lukrowej posoce unurzały piernikowe bałwanki, które teraz wyglądają jak kanibale po posiłku albo bloby ulepione z kaszanki ;) Zdjęcia nie będzie ;)
Tego się mniej więcej spodziewałam, ale zupełnie nie spodziewałam się, że... wejdę do kuchni po całej akcji a tam bedzie POSPRZĄTANE. Powycierały stół, podłogę, wyczyściły naczynia po lukrze (nie mam złudzeń, na pewno wszystko zjadły), pozbierały sztućce i włożyły je do zlewu. Nie miałam tam już nic do roboty ni poprawiania.
Usiadłam przy kuchennym stole ze łzami wzruszenia w oczach. Ojej, ojej. Nie oczekuję, że im tak zostanie, ale zachowam to wspomnienie na zawsze ;)

Przyprowadziłam Matju z przedszkola i juz było normalnie: kłótnie, przepychanki, ryk i orka na ugorze ;) W sumie dobrze, bo przez cały dzień wszystko było takie przyjemne, że czułam się wytrącona z równowagi i niepewna co robić ;) Razem z synem wróciła rutyna ;)

Po ciężkim i pracowitym dniu należał się dzieciątkom jakiś relaks. O, proszę jakie grzeczne:


Czuję się pozytywnie przygotowana na Święta :) Niech będą dobre :)
Wszystkim życzę spokojności, pogody ducha, odporności na problemy; dużo czasu na przyjemności; komfortu na każdym poziomie: od finansowego po emocjonalny :)  Wesołych Świąt :)



Śmiechawka

Hyhyhyhy :D




niedziela, 20 grudnia 2015

Relax

Dziś pieczemy pierniczki. Mam przeczucie, że oprócz mąki, jajec i przyprawy do pierników powinnam mieć pod ręką coś na uspokojenie.



Video z bogatej kolekcji The Honest Guys na jutubie. Oprócz standardowego medytacyjnego pitu pitu mają na przykład takie dziwności jak osiem godzin deszczu, padającego na brezent namiotu. Czasem włączam sobie do czytania. Pogoda taka beznadziejna, że na prawdziwy, porządny deszcz nie ma co liczyć.