czwartek, 2 kwietnia 2009

Najpierw powoli jak żółw ociężale...


... ruszyła dziecina kończyny ospale :)
Ania raczkuje :) Właściwą pozycję przyjęła już w niedzielę, ale nie dała rady ruszyć z miejsca, bo nogi sie jej rozjeżdżały, przekomiczny widok. Dziś natomiast udało jej się zrobić parę kroków. 
Co więcej - Ania sama siada. Niezbyt zgrabnie jej to wychodzi, plączą jej się nogi, czasem jak już usiądzie to zaczyna się tak energicznie cieszyć, że traci pion i zalicza glebę :) Za parę dni będzie czworaczyć i siadać jakby nigdy w życiu nic innego nie robiła.
No to teraz juz z górki - lada chwila zaczniemy się nosić w chuście z łapami na zewnątrz uff... I pouche pójdą w ruch. Ale się cieszę :)
Żeby nie było tak różowo - górne dwójki nie dają nam żyć. Mała budzi się w nocy co kilkanascie minut i płacze, żadne leki nie pomagają :( Padam na twarz ze zmęczenia, nie mam na nic siły i nic mi się nie chce. 
Spaaaać. Błagam. Chociaż godzinkę...