W niedzielę o 12.20 biorę Kluska pod pachę i pakuję tyłek do samolotu. Kierunek: Toronto :))) Dzięki uprzejmości Najlepszej Przyjaciółki oraz wyrozumiałości jej Małżonka przez 10 dni będę oddychać świeżym kanadyjskim powietrzem :P
Na usta ciśnie mi się ukochany cytacik z Matrixa: "Buckle up Dorothy coz Kansas is going BYE BYE..." :PPP
Tak, to znakomita taktyka i z przyjemnością bym ją stosowała. Ale najmłodsze dziecko nieco mi przeszkadza. Trudno zrobić cokolwiek z szarpiącym nerwy wyjcem permanentnie uwieszonym na rękach. Nie sposób ani pozmywać garów, ani przeczytać książki. A tak chętnie poprzytulałabym się do literek.
Zauważyłam na blogach, że sporo matek, zwłaszcza kilkudzietnych, ma podobny sposób wyrażania myśli. Być może wynika to z nieuchronnego otępienia, wywołanego całodobowym kontaktem z istotami, których największym osiągnięciem jest chwilowo zaśpiewanie piosenki o krasnoludkach i zaklajstrowanie ciastoliną dziurki od klucza, z radosnym okrzykiem "Mamo! Pac! Bałwanek zagląda nam do domu!"
Obudziłam się dziś z ciągu nocnych koszmarów, nieco przyduszona. Szukałam kogoś do złapania za rękę, ale, jak mówi Dobra Księga - "szukałam, alem nie znalazła". Nie ma nie ma wody na pustyni. Sama bądź swoim Bearem Gryllsem, kobieto nieszczęsna. Umiesz liczyć, licz na siebie. Nie umiem liczyć, zawsze byłam kiepska z matmy. Za to mnie złapano. Mamo, mamo, mamo, mamo. Okład z płaczącego niemowlaka.
Nad kubkiem herbaty uderzyło mnie spostrzeżenie - nie nawalam na poziomie życiowym. Nie mam problemów natury egzystencjalnej. Nie wątpię. Wiem. Jestem pewna. Znam kierunek. I ten "od", i ten "do". Sypię się tylko na płaszczyźnie codzienności. Niezliczonych pobudek, kiedy oczy błagają o jeszcze kilka minut snu. Prób ubrania trójki protestujących dzieci na raz. Bezradności wobec płaczu. Rąk i pleców zmasakrowanych noszeniem. I obezwładniającego, mdlącego poczucia, że tak już będzie zawsze, ten ryk, zarzygane ubrania, zasrane pieluchy i pełna dyspozycyjność. Krótka smycz, na której, dławiąc się, od czasu do czasu zawisam.
Dzisiejszy poranek sponsoruje nutka zespołu Zakopower. Bardzo udany cover Grechuty.
Chociaż trudno powiedzieć, czy to pełnia jest winna, czy może litry napojów z kofeiną, które wciągam, by utrzymać się na nogach od 4 rano do 10 wieczorem.