sobota, 18 sierpnia 2012

Dla Tych Co Na Obczyźnie ;)

Piosenka dla Was, drodzy Emigranci :P Jest tu wszystko za czym tęsknicie w bezsenne noce... Łany zboża, gumofilce, bimberek i harmoszka :P
O, przepraszam, nie ma bocianów na gnieździe, co za niedopatrzenie... Ale są kury!
Uwadze Panów polecam przaśne dziewczę, ubijające masło, mniam mniam :P

piątek, 17 sierpnia 2012

Męski punkt widzenia

Pokazuję Małżonkowi przy śniadaniu moją nową, babeczkową torebkę.

Ja: Misiu, patrz, czyż nie jest śliczna?
Mąż (groza w oczach): O Jezu.
Ja (lekko zaniepokojona): Co? Nieładna?
Mąż: Ładna, tylko że będziesz chodzić z tym i cały czas patrzeć na ciastka... Ja bym się załamał.

:P

PS. Wczorajsze pierepały ze zlewem przypominały wypisz wymaluj wycinek tego oto serialu... Przypomniało mi się dzieciństwo :) Ktoś oglądał? :P

czwartek, 16 sierpnia 2012

Dzień, Który Stał Się Lepszy

Czwartek rozpoczął się zupełnie normalnie - przepychanki przy śniadaniu, szykowanie Średniej do przedszkola, opędzanie się od Matju, który działał na pełnych obrotach od 5.30 rano.
Mąż nakarmił dzieci, posprzątał po śniadaniu i zabrał się za zmywanie.
Nagle usłyszałam "O JASNA CHOLERA!!!"
Prawie połamałam nogi na zakręcie, tak szybko biegłam sprawdzić, co się dzieje. Zajrzałam do kuchni i oczom mym ukazał się POTOP. Na podłodze można było puszczać łódeczki.
Otóż śruba mocująca syfon przerdzewiała i po prostu puściła, syfon odpadł i cała woda ze zlewu płynęła radośnie wprost do szafki.
Mąż wziął dzień wolny z pracy i zabraliśmy się za likwidowanie katastrofy.
Jak wiadomo, nieszczęścia chodzą stadami, więc szło nam to dość opornie... Wymieniliśmy odpadniętą część na nową. Zaczęło przeciekać w innym miejscu. Wykręciliśmy całość. Nowa rura okazała się za długa. Matju wstał z krótkiej drzemki i chciał pomagać, ciągnąc i przewracając wszystko co dorwał w ręce, oraz usiłując wspinać się na wszystko, łącznie z nami.


Kiedy odpowiednie części zostały docięte, uszczelnione i zamocowane, doszliśmy do wniosku, że to dobra okazja, by wymienić i kran. Wyciągnęliśmy nowy kran. Wężyki okazały się za krótkie. Do sklepu po nowe wężyki. I tak dalej i tak dalej, kilka godzin.
Całe ustrojstwo zostało dokręcone i sprawdzone, mąż w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku udał się do kina a ja usiadłam na podłodze, niemrawo oganiając się od syna, szalejącego wśród części armatury, niezdolna do dalszych czynności...

Wtedy zadzwonił domofon :) Humor poprawił mi się natychmiastowo, bo jak wiadomo, na skołatane nerwy nic kobiecie tak dobrze nie robi jak nowa torebka :P Otóż dostałam śliczności, które wyszły spod zdolnych rąk Ani ze Spektrum Koloru (znanej także jako Rzufik :* :)


Przy projektowaniu zdałam się całkowicie na jej kreatywność, jak się okazało, bardzo słusznie :) Babeczki są jak żywe (Średnia chciała polizać) Trwam w zadziwieniu nad precyzją wykonania... W środku ma kieszonki na moje rozliczne gadżety. Nawet gumkę do trzymania butelki z wodą.
Zapowiadam, że będę z tą torebką chodzić, spać oraz kąpać się :P
W swojej zachłanności już ostrzę sobie zęby na następną ;)
Zaprawdę, dziś NIC nie popsuje mi nastroju :)))

Nawet Mateo, błękitnookie wcielenie niewinności, energicznie patroszący szuflady w łazience ;)


Zuzia powiedziała:

Zuzia: Dlaczego ja muszę sprzątać po Mateuszu??
Ja: Ty sprzątasz po nim, ja sprzątam po twoich gościach... Takie jest życie.
Zuzia: Takie jest życie, takie jest życie... Ja bym chciała mieć życie bez sprzątania...

Moja krew, nie wyprę się ;)


środa, 15 sierpnia 2012

Praca w niebezpiecznych warunkach

Zwracam się z wnioskiem o powiększenie wynagrodzenia o dodatek, przysługujący za pracę w warunkach niebezpiecznych dla zdrowia. Przez warunki niebezpieczne dla zdrowia rozumiem pomieszczenie mieszkalne, którego powierzchnia podłogowa jest pokryta równomiernie rozprowadzoną warstwą zabawek, kawałków bułki, patyków od lizaków, butelek po wodzie, ubrań i cholera wie czego jeszcze, oraz stałą obecność wcielenia destrukcji, znanego również jako mój syn, Matju.
W dniu dzisiejszym doznałam uszczerbku na zdrowiu, powstałego w wyniku epickiego pierdolnięcia potylicą wyżej wzmiankowanego dziecka w moją kość jarzmową. W konsekwencji potknęłam się, straciłam równowagę i upadłam na klocki. W efekcie powyższego moje lewe przedramię wygląda jak sina rajstopa wypchana byle jak bulwami ziemniaków.
Dziecku, oczywiście, nic się nie stało.
Ubogacona tym cennym doświadczeniem, spieszę nadal nieść światu posłanie miłości i radości z macierzyństwa.



A tu porządny, kojący beat z ulubionego filmu.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Muzycznie urodzinowo

Nie mam pojęcia o czym chłopaki śpiewają i jako żywo nie chce mi się sprawdzać :) Ale świetny beat głaszcze mnie po nastroszonych nerwach, francuszczyzna brzmi ładnie, kojaco i dobrze mi robi :) Bretoński akcent w refrenie chwyta mnie (starą fankę Tri Yanna) prosto za serce :)

Starość nie radość ;)


„W życia wędrówce, na połowie czasu, 
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, 
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.”
Dante Alighieri "Boska komedia", Piekło,pieśń 1

Wszystko się zgadza. I ciemny las i timing... Dziś znalazłam się w "życia wędrówce na połowie czasu". Oficjalnie mam 35 lat. Starość nie radość, młodość nie wieczność, jak mawiała moja babcia ;)
Proszę, wirtualny torcik:


Party time :P Mówiąc słowami poety - "Czujcie się jak w domu, komu dżinu, komu dymu" :P



Zuzia podeszła do mnie rano.
- Wszystkiego najlepszego, mamo, z okazji urodzin!
- Dziękuję córciu.
- Patrz mam dla ciebie prezent - naklejki Hello Kitty!
- O, dziękuję ci bardzo, kochanie!
- Ania pozwoliła mi ci je dać, nic nie szkodzi, mamy jeszcze drugie takie same...

Czyż dziecięca szczerość nie jest budująca? LOL :D

Happy Birthday to me!  :P Oraz...
Urodzinowe uściski i całusy dla RZUFIKA !!! :DDDD :*
Albowiem miłym zrządzeniem losu urodziny świętujemy w tym samym dniu :D

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Tup tup :)




Z cyklu "Filozofia rodzicielstwa w pigułce":

Wieczór. Stado dzieci (czyli wszystkie trzy) radośnie i hałaśliwie dziczy po całym mieszkaniu. Mąż i ja siedzimy i patrzymy na to zrezygnowanym wzrokiem, co chwila krzywiąc się, gdy wyjątkowo głośny ryk piłuje nam trąbki eustachiusza.

Ja (z grozą): Patrz, jest ich tylko troje a robią pierdzielnik i hałas za dziesięcioro. Co byłoby gdybyśmy, zgodnie z pierwotnym planem, mieli piątkę???
Mąż (z filozoficznym spokojem): Trzeba byłoby dźwiękoszczelne drzwi... Taki "panic room".
Ja: Ale zamykalibyśmy bachory czy siebie?
Mąż: W sumie to wszystko jedno po której stronie drzwi się znajdujesz, byle cisza była...


Spadające gwiazdy

Nie miałam okazji obejrzeć deszczu Perseidów. Chmury.
Stałam w oknie, patrzyłam na doskonale czarne niebo i myślałam życzenie. Tyle spadających gwiazd gdzieś tam, może jeśli ograniczę się do jednego, los się do mnie uśmiechnie.
Dobry losie, zresetuj mi pamięć, bo chciałabym zacząć od nowa a nie umiem.