Czwartek rozpoczął się zupełnie normalnie - przepychanki przy śniadaniu, szykowanie Średniej do przedszkola, opędzanie się od Matju, który działał na pełnych obrotach od 5.30 rano.
Mąż nakarmił dzieci, posprzątał po śniadaniu i zabrał się za zmywanie.
Nagle usłyszałam "O JASNA CHOLERA!!!"
Prawie połamałam nogi na zakręcie, tak szybko biegłam sprawdzić, co się dzieje. Zajrzałam do kuchni i oczom mym ukazał się POTOP. Na podłodze można było puszczać łódeczki.
Otóż śruba mocująca syfon przerdzewiała i po prostu puściła, syfon odpadł i cała woda ze zlewu płynęła radośnie wprost do szafki.
Mąż wziął dzień wolny z pracy i zabraliśmy się za likwidowanie katastrofy.
Jak wiadomo, nieszczęścia chodzą stadami, więc szło nam to dość opornie... Wymieniliśmy odpadniętą część na nową. Zaczęło przeciekać w innym miejscu. Wykręciliśmy całość. Nowa rura okazała się za długa. Matju wstał z krótkiej drzemki i chciał pomagać, ciągnąc i przewracając wszystko co dorwał w ręce, oraz usiłując wspinać się na wszystko, łącznie z nami.
Kiedy odpowiednie części zostały docięte, uszczelnione i zamocowane, doszliśmy do wniosku, że to dobra okazja, by wymienić i kran. Wyciągnęliśmy nowy kran. Wężyki okazały się za krótkie. Do sklepu po nowe wężyki. I tak dalej i tak dalej, kilka godzin.
Całe ustrojstwo zostało dokręcone i sprawdzone, mąż w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku udał się do kina a ja usiadłam na podłodze, niemrawo oganiając się od syna, szalejącego wśród części armatury, niezdolna do dalszych czynności...
Wtedy zadzwonił domofon :) Humor poprawił mi się natychmiastowo, bo jak wiadomo, na skołatane nerwy nic kobiecie tak dobrze nie robi jak nowa torebka :P Otóż dostałam śliczności, które wyszły spod zdolnych rąk Ani ze Spektrum Koloru (znanej także jako Rzufik :* :)
Przy projektowaniu zdałam się całkowicie na jej kreatywność, jak się okazało, bardzo słusznie :) Babeczki są jak żywe (Średnia chciała polizać) Trwam w zadziwieniu nad precyzją wykonania... W środku ma kieszonki na moje rozliczne gadżety. Nawet gumkę do trzymania butelki z wodą.
Zapowiadam, że będę z tą torebką chodzić, spać oraz kąpać się :P
W swojej zachłanności już ostrzę sobie zęby na następną ;)
Zaprawdę, dziś NIC nie popsuje mi nastroju :)))
Nawet Mateo, błękitnookie wcielenie niewinności, energicznie patroszący szuflady w łazience ;)
Zuzia powiedziała:
Zuzia: Dlaczego ja muszę sprzątać po Mateuszu??
Ja: Ty sprzątasz po nim, ja sprzątam po twoich gościach... Takie jest życie.
Zuzia: Takie jest życie, takie jest życie... Ja bym chciała mieć życie bez sprzątania...
Moja krew, nie wyprę się ;)
4 komentarze:
Wiesz Ewcia, miałam chwilkę i zanim zajrzałam na bloger, pomyślałam sobie, że chciałabym tą chwilkę przeznaczyć na przeczytanie nowości na Twoim blogu. Nie zawiodłam się :-) Lubię Was czytać i już.
Monia, DZIĘKUJĘ!!! :* :) Kochana jesteś. Mam nadzieję, że z oczami już lepiej...
Lepiej! Wreszcie. Właśnie szyję kolejne poszewki. Jakiś szał mnie ogarnął z tymi poszewkami :-) Cieszę się, że miałaś fajny dzień przez tą torbę :-)
Oooo, to super :) Miłego szycia :)))
Prześlij komentarz