czwartek, 20 listopada 2008

Rozszerzamy dietę?

Ania niedługo skończy 5 miesięcy. Najwyraźniej Zuzia doszła do wniosku, że należy jej zacząć rozszerzać dietę: wyszłam na chwilkę z pokoju a jak wróciłam to Zuzia próbowała napoić leżącą na podłodze Ankę wodą z sokiem... Trochę jej się udało, reszta poszła na kocyk. Doznałam wstrząsu :)

Z innych nowości - dziadek kupił Zuzi nowy nocnik. Z pozytywką. Pozytywka włącza się znienacka ni w pięć ni w  dziewięc i zaczyna grać... SZLAG.

wtorek, 18 listopada 2008

Dezintegracja nocnika

Jak niechybnie zauważyliście - wczoraj miałam kiepski dzień. Do tego stopnia kiepski, że słaniałam się, podpierałam ściany i przewracałam o własne nogi.
W pewnym momencie zrobiło mi się jakby słabo, straciłam pion i runęłam... tylną częścią ciała na podłogę. Pech chciał, że na linii lotu znajdował się akurat nocnik Zuzi.
Łupnęłam w niego zadkiem aż huknęło.
Nocnik z kaczuszką się, khem khem... zdezintegrował. W drebiezgi :)
Zuzia wybuchła płaczem, rozpacz, dramat, histeria, nocnik się popsuuuuuł, mamooooo, ratunkuuu, mój nocnicieeeeek!
Nic to, że ostatnio go olewała. I to nie dosłownie, bynajmniej :)
Histeryzującemu dziecku podano doustnie biszkopcik i zapadla cisza :) Niepedagogiczne acz skuteczne :)

poniedziałek, 17 listopada 2008

Dobijcie mnie.

Fakty:
1. Zuza i Anka są chore (wirus) - marudzą, płaczą, źle śpią. Zuza histeryzuje.
2. Ja też jestem chora (ten sam wirus). Też płaczę, bo ledwie trzymam sie na nogach. Równiez z powodu choroby.
3. Małżonek wybył w podróż służbową zostawiając mnie samą z całym tym burdelem. Na -bagatelka -  dwa tygodnie. Przesunęli mu lot na dzień wcześniej, więc nie zdążył mi zrobić zapasów spożywczych. Musiał natomiast koniecznie nagrac sobie muzykę na ipoda, co mu zajęło prawie półtorej godziny. Nie ma to jak dobrze ustawione priorytety.
4. Zuza w nocy szlocha rozpaczliwie i zapytana nie umie powiedzieć o co chodzi - doprowadza mnie to do furii (na początku serce mi pękało za każdym razem, ale po kilkunastu nocach zarwanych bardziej niż zwykle, mocno się znieczuliłam na cierpienia córki i jak zabiera mi rykiem cenne minuty snu mam ochote jej przyłożyć, szczerze mówiąc).
5. Anka w nocy je x razy, nie wiem dokładnie bo jestem zbyt nieprzytomna żeby zliczyć. Ale o spokojnym przespaniu 2 godzin pod rząd mogę zapomieć
6. Nie moge wyjśc z domu, bo jestesmy chore, więc nawet cholernych leków nie moge kupić, o normalnych spożywczych zakupach już nie mówię
7. Moja mama mi nie będzie pomagac z powodu zmęczenia i komplikacji zdrowotnych. Jak to uprzejmie ujęła moja siostra w rozmowie ze mną: "ogarnij się, inni mają gorzej i sobie radzą, tez sobie poradź".
8. Od prawie tygodnia nie wychodziłam z domu. Nie licząc 1 wizyty u lekarza. A to ci atrakcja.

Już mam KURWA MAĆ pod korek. Mam ochotę krzyczeć.
Marzę o tym, żeby ktoś zabrał ode mnie dzieci (a przynajmniej Zuzę) chociaż na godzinę. Żebym mogła myśli zebrać bez wrzasku, płaczu, jęków, tupania, szarpania, mycia obsranych dup, ciągłego zapierania upaćkanych ubrań, sprzątania rozwalonych zabawek i rozmazanego jedzenia.
Zaczynam rozumieć ludzi, którzy pewnego dnia biorą kałacha i zamiast iść do tyry jak zwykle, zasiadają w oknie i strzelają do przechodniów. Albo otwierają piekarnik i odkręcają gaz. Ja mam niestety piekarnik elektryczny oraz zabezpieczenie antywypływowe. Kałacha też brak.

To jeden z tych dni, kiedy myśl o posiadaniu większej gromadki dzieci budzi we mnie paniczny lęk i chęć poddania się natychmiastowej sterylizacji.