Moje naj naj naj. Uwielbiam ten kontrast między radosną muzyką i ponurym tekstem.
sobota, 17 grudnia 2011
Koumpounofobia...
... czyli lęk przed guzikami. Wygląda na to, że Ania dołączyła do wąskiego grona osób cierpiących na tę nietypową przypadłość ;) Za nic nie założy bluzki z guzikami, guzik przy spódniczce jeszcze ujdzie, ale wywołuje protest i należy go zakryć bluzką. Piżamka z guzikami, śliczna, różowa, leży w szafie bo młoda za nic w świecie nie da jej sobie założyć.
WTF? Nie wiem czy śmiać się czy płakać, ale chyba będę się śmiać ;)
WTF? Nie wiem czy śmiać się czy płakać, ale chyba będę się śmiać ;)
piątek, 16 grudnia 2011
Uśmiechnij się
Uśmiechnij się.
Uspokój się.
Zrelaksuj się.
Co ty taka nerwowa.
Nie narzekaj, przecież to cudownie być mamą. (Wypowiadane wyłącznie przez ludzi bezdzietnych/samotnych nie z własnego wyboru, oni wszak wiedzą najlepiej.)
Za każdym razem kiedy słyszę coś takiego, mam ochotę wyprowadzić prawy sierpowy prościutko w czyjąś gębę. W szczególności "uśmiechnij się" działa na mnie jak płachta na byka.
Dlaczego jestem nerwowa? Ot przykładzik z życia Matki Polki:
Po dwóch godzinach wieczornego odryku (16.00-18.00) nadeszła wreszcie wyczekana, upragniona chwila - niemowlę idzie spać. Matka Polka kładzie się z nim do łóżka, karmi, drżąc z niecierpliwości, a w głowie ma wizję wieczornego spokoju. Bez uwieszonego na sobie dziesięciokilowego ciężaru. Bez krzyku, którym dzieciak pogania ją jak batem. Trochę odpoczynku dla udręczonej głowy, sztywnych ze zmęczenia mięśni, obolałego kręgosłupa, piersi ogryzionych do żywego mięsa i zszarpanych na strzępki nerwów.
Maluch zamyka oczy. Już za chwileczkę, już za momencik... Matka czeka w napięciu na ten wytęskniony moment...
W tym momencie do pokoju wpada trzylatka. Żąda kanapki, jabłuszka, albo opowiada co jej zrobiła starsza siostra. Matka z przerażeniem w oczach daje znaki "dziecko wyjdź/bądź cicho", tłumaczy, prosi, błaga, niemal płacze, w końcu zaczyna wygrażać pięścią i szeptem rzucać kurwami. Trzylatka na wszystko odpowiada "NIE" i wybucha perlistym śmiechem, nie ściszając głosu nawet o ton. Przecież JEJ nie zależy.
Niemowlak otwiera oczy. Wykrzywia buzię i uderza w ryk. I kolejna godzina z bańki.
Kto przeżył, wie, jaki to ból.
W takich chwilach matka miewa autentyczne i szczere myśli samobójcze. Wieczny odpoczynek racz mi dać Panie.
Uspokój się.
Zrelaksuj się.
Co ty taka nerwowa.
Nie narzekaj, przecież to cudownie być mamą. (Wypowiadane wyłącznie przez ludzi bezdzietnych/samotnych nie z własnego wyboru, oni wszak wiedzą najlepiej.)
Za każdym razem kiedy słyszę coś takiego, mam ochotę wyprowadzić prawy sierpowy prościutko w czyjąś gębę. W szczególności "uśmiechnij się" działa na mnie jak płachta na byka.
Dlaczego jestem nerwowa? Ot przykładzik z życia Matki Polki:
Po dwóch godzinach wieczornego odryku (16.00-18.00) nadeszła wreszcie wyczekana, upragniona chwila - niemowlę idzie spać. Matka Polka kładzie się z nim do łóżka, karmi, drżąc z niecierpliwości, a w głowie ma wizję wieczornego spokoju. Bez uwieszonego na sobie dziesięciokilowego ciężaru. Bez krzyku, którym dzieciak pogania ją jak batem. Trochę odpoczynku dla udręczonej głowy, sztywnych ze zmęczenia mięśni, obolałego kręgosłupa, piersi ogryzionych do żywego mięsa i zszarpanych na strzępki nerwów.
Maluch zamyka oczy. Już za chwileczkę, już za momencik... Matka czeka w napięciu na ten wytęskniony moment...
W tym momencie do pokoju wpada trzylatka. Żąda kanapki, jabłuszka, albo opowiada co jej zrobiła starsza siostra. Matka z przerażeniem w oczach daje znaki "dziecko wyjdź/bądź cicho", tłumaczy, prosi, błaga, niemal płacze, w końcu zaczyna wygrażać pięścią i szeptem rzucać kurwami. Trzylatka na wszystko odpowiada "NIE" i wybucha perlistym śmiechem, nie ściszając głosu nawet o ton. Przecież JEJ nie zależy.
Niemowlak otwiera oczy. Wykrzywia buzię i uderza w ryk. I kolejna godzina z bańki.
Kto przeżył, wie, jaki to ból.
W takich chwilach matka miewa autentyczne i szczere myśli samobójcze. Wieczny odpoczynek racz mi dać Panie.
czwartek, 15 grudnia 2011
środa, 14 grudnia 2011
Baterie padły
Kompletne wyczerpanie psychofizyczne, mentalna odrętwiałość :) Tak można by określić mój aktualny stan. Ludzie pytają, czy nie jestem chora, bo tak fatalnie wyglądam ;) A ja się po prostu nie wyrabiam...
Z nowości - Ania jest chora, nie wiadomo na co. W związku z powyższym wczoraj po raz pierwszy w życiu zniosła pobranie krwi. Byłam bardzo dumna, moja dzielna córcia nawet się nie skrzywiła.
Zuzia przechodzi właśnie program motywacyjny. Ma wydrukowaną planszę-kalendarz z miejscami na naklejki. Każdego dnia wieczorem naklejam jej żółtą uśmiechniętą buźkę (głównie byłam grzeczna), albo czerwoną smutną (miałam mega focha). Jeśli uda się jej przejść całą planszę z maksymalnie siedmioma czerwonymi buźkami to spełni się jej marzenie - na urodziny dostanie Barbie wróżkę ze skrzydełkami (zęby mi cierpną za każdym razem kiedy patrzę na to paskudztwo ;)
Przedwczorajsze wieczorne masakry zaowocowały wklejeniem na planszę czerwonej paszczy. Zuzia na ten widok dostała najpierw ataku furii a potem rozpaczy. "Mamo, ja bym chciała, żeby ten dzień zaczął się jeszcze raz..." Jeszcze kilka takich akcji a dziecko pojmie, że życia nie można cofnąć jak bajki na dvd. Niestety.
Jest dopiero 20.16 a ja jestem półprzytomna. Wewnętrzne baterie kompletnie rozładowane. Dobranoc.
niedziela, 11 grudnia 2011
Optymizm
Optymista - wierzy, że świat stoi przed nim otworem.
Pesymista - w zasadzie uważa tak samo, tylko, że dokładnie wie, o który otwór chodzi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)