sobota, 7 września 2013

Lektura

Wracam do formy. Czytelniczej, znaczy się. Wczoraj proces pochłaniania książki  "od momentu zakupu do ostatniej literki" zajął mi cztery godziny. Czytałam TO.
Chodziłam z kindlem i odrywałam oczy od tekstu jedynie wtedy, kiedy Matju domagał się czegoś, co angażowało obie ręce. Nie lubię być odrywana od lektury, tak jak nie lubię być wyrywana z popołudniowej drzemki (jeśli mam szczęście i moge zadrzemać ;) ), ale wybór jest prosty - albo czytanie przerywane albo brak czytania. A powieść była wciągająca. Jesli ktoś lubi specyficzny, chłodny skandynawski styl.


piątek, 6 września 2013

Transformacja

Kluś zmienia się z wrzeszczącego monstrum w przesłodkiego dzidziusia. Nie wyje już godzinami, jest samowystarczalny rozrywkowo.
Mówi do mnie "mamuciu". Kiedy coś przeskrobie  i widzi, że się złoszczę, mówi "siasiam mamuciu" (przepraszam mamusiu), przytula się i daje mi buziaka. Co, oczywiście rozmiękcza mnie kompletnie ;)
Kiedy chce gdzieś iść, ciągnie mnie za rękę i woła "oci mamuciu!" (chodź mamusiu).
Podając jakis przedmiot, mówi "ploś badzo" (proszę bardzo).
Sam je, wprawdzie jeszcze nie umie się ubrać, ale rozbieranie idzie mu całkiem sprawnie ;) Jest pogodny, bystry i chętnie się uczy.
Żeby nie było zbyt sielankowo - nadal ma własne zdanie i jeśli czegoś chce, potrafi się upierać tak, że ściany drżą ;)
Uwielbia jeździć samochodem. I bawić się swoimi autkami, których ma chyba ze sto.
Fajny jest mój mały chłopczyk :)


czwartek, 5 września 2013

.

Maleńczuk bardzo jesienny.




Zu ma nową fryzurę:


Szkoła działa na pełnych obrotach. Codziennie praca domowa. Młoda usiłuje robić uniki, więc muszę wszystko sprawdzać. Przecież o wiele fajniej bawić się klockami Lego niż odrabiać lekcje.

Pomalutku wpełza jesienne przesilenie. Zmęczenie większe niż normalnie, mrówcza krzątanina, mały, domowy kieracik. Gdybym nie miała obowiązków, prawdopodobnie nie wstawałabym rano z łóżka. Bo w sumie po co. Leżeć sobie i patrzeć bezrefleksyjnie w ścianę, niczym się nie smucić ani nie cieszyć, na nic nie czekać, niczego nie potrzebować, ani nie szukać. To, oczywiście iluzja. Każdemu, kto sądzi, że jego istnienie jest innym obojętne, poleciłabym nie płacić rachunków przez kilka miesięcy.

Tymczasem mogłabym wystąpić w filmie na Animal Planet. Jedzenie, spanie, wydalanie, młodymi się zajmowanie.


Hopefully.

Potrzebuję czegoś, co nada sens mojemu życiu. Już nawet wiem, co to jest. Leży u Męża w szafce i czeka na swoją chwilę:


Nie mogę się doczekać zarwanych nocy i niezdrowego podniecenia każdym kolejnym questem ;) Diablo forever loff loff.

wtorek, 3 września 2013

Jesień idzie


Lubię jesień. No lubię, nic nie poradzę. Chłodne poranki, mgła, obłędne kolory roślinności. Sezon na moje ulubione pomidory i milion gatunków jabłek :D Dynie. Zapach palonych liści.
Niech tylko nie pada za często :)



W ramach przygotowań do ochłodzenia, produkuję szalik z peruwiańskiej wełny ("Nepal", 65%wełna, 35%alpaka, drogie cholerstwo, ale piękne). Szalik będzie cokolwiek nietypowy, jak skończę (i uda mi się tak jak planuję)  to się pochwalę :)


Szkoła

Nowy rok szkolny, nowy poziom zmęczenia :) Do codziennych obowiązków dochodzi podwójna wycieczka do szkoły i z powrotem. I lekcje, odrabiane w towarzystwie wyjącego Matju, który bardzo chce siostrze pomagać, więc wyrywa jej wszystko z rąk. Pierwsza praca domowa już za nami, kolejnej spodziewam się dzisiaj.
Nawet marudzić nie mam siły a to już bardzo niedobrze, znaczy, że życia w sobie nie mam ;)
Pompuję w siebie kofeinę litrami, przez co cierpię na stany lękowe. Ale kiedy nie pompuję kofeiny, padam na pysk od razu po wstaniu z łóżka. Sytuacja patowa.

Na bardziej optymistyczną nutę - Matju nadal śpi osobno. Zaczynam przywykać do tego luksusu, kości jakby mniej mnie bolą, w łóżku więcej miejsca. Oczywiście Młody jest na podsłuchu i bywa, że w środku nocy należy galopem popędzić do niego i go uspokajać zanim się wybudzi. Ale to w sumie drobiazg, nie zdarza się częściej niż dwa razy w ciągu jednej nocy.

Plan "Mniej Rzeczy W Domu" wciąż w realizacji. Wyrzucam, oddaję. Dziś zapakowałam 8 worków ubrań do oddania oraz dwa kartony do schowania w piwnicy (moze jeszcze kiedyś schudnę do rozmiaru 38, kto to wie...). Czuję się usatysfakcjonowana tudzież spełniona, zaraz zabieram się za buty.


Przy okazji porządków znalazłam swój pamiętnik z czasów kiedy pracowałam na etacie w dużej firmie. Przejrzałam go i nawał depresji wylewający się z kartek po prostu mnie udusił. Nie dałam rady przeczytac ani jednej notki do końca. Już zapomniałam, jaka byłam wtedy nieszczęśliwa. Ale dzięki temu odkryciu łatwiej mi pogodzić się z otaczającą rzeczywistością :) W porównaniu z tamtym okresem, moje obecne życie to błoga sielanka.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Siedzenie w domu, okazuje się, wcale nie jest takie złe :P

niedziela, 1 września 2013

Kino domowe

Właśnie skończyłam oglądać TEN miniserial. Poruszający, schematyczny, feministyczny do bólu (co, o dziwo, wcale mi nie przeszkadzało) oraz wizualnie doskonały.



Brawo dla tych państwa za przepiękne sportretowanie śmierdzących i syfiastych zaułków dawnego Londynu. Bez grama ściemy.
A Gillian Anderson jako zużyta burdelmama jest nieziemska.

Zasadniczo jest to opowieść o tym, jak kobiety z łatwością potrafią udawać orgazmy, a mężczyźni, z jeszcze większą łatwością, potrafią udawać całe związki. Samo życie, powiadam wam.

Fabuła w dużym skrócie i uproszczeniu:
Jest piękna i młoda prostytutka, którą interesuje się Bogaty Idiota. Bogaty Idiota sam nie wie o co mu w życiu chodzi i do tego ma żonę niezdrową psychicznie. Zafascynowany Młodą Prostytutką, wykupuje ją na własność, przywiązuje do siebie, uwodzi, a następnie, kiedy dziewczyna duszą i ciałem już należy do niego, w najlepszym męskim stylu wypłaca jej kopa i wymiata ze swojego doskonałego życia. W międzyczasie jeszcze wydarza się sporo pokręconych rzeczy.

Podane w formie klasycznego łzawego dramatu, byloby to niestrawne, ale tutaj jest podszyte feminizmem i apologią Kobiecej Mocy, więc oglądało się bardzo budująco. Nie mogłam się oderwać.

Serial powstał na podstawie książki, którą w najbliższych dniach zamierzam przeczytać. Mam nadzieję, że okaże się jeszcze lepsza od filmu.