sobota, 5 lipca 2014

Czemu lubię fejsbuka

A na przykład temu, że wrzuca mi na newsfeed takie zdjęcia:

""All the love gone bad, turned my world to black."
Aj lov Edek.

Kiedy przestanę płakać przy "Black", uznam, że już nie jestem sobą i mój czas na tej ziemi sie skończył ;).



"And now my bitter hands cradle broken glass
Of what was everything.
All the pictures have all been washed in black,
tattooed everything...
All the love gone bad turned my world to black
Tattooed all I see, all that I am, all I'll be...yeah...

I know someday you'll have a beautiful life,
I know you'll be a star
In somebody else's sky, but why
why
why can't it be, why can't it be mine "

Ach dobry Boże, znowu mam 15 lat :)

piątek, 4 lipca 2014

Cała Polska czyta dzieciom


Tak. Tak to mnie więcej wygląda. Matju lubi czytanie i komputery - pewnie dlatego, że to dwa główne zajęcia, które, z różnym skutkiem, usiłuje uprawiać mama.
Przychodzi do mnie z książką, pakuje mi się na kolana i mówi "pocitamy mama?". Jakże mogę odmówić dziecku, ja, nieuleczalny, patologiczny mól książkowy? Wprawdzie nieco mnie męczy dobór lektury - ostatnio czytujemy Biblię dla dzieci... Matju sobie ją wyraźnie upodobał.
Czytamy. Rozdział pierwszy - Stworzenie świata. czytam, Młody słucha.
Rozdzial drugi - Adam i Ewa. I tu się zaczyna. Matju słyszy "Ewa" i oznajmia (za każdym razem) - "mama, tak jak ty!". Tak, synku, tak jak ja. "Mama Ewa tak jak ty!". Tak synku, Ewa, tak jak ja.
I tak przez parę minut.
Czytamy dalej. Rozdział trzeci - Kain i Abel.
Mniej więcej tutaj Matju zaczyna tracić zainteresowanie, przewraca kartki, pokazuje mi przypadkowe miejsca, w których mam zacząć czytać, więc przez czas jakiś czytam pojedyncze zdania wyrwane z kontekstu.
Ma dość. Zabiera książkę i idzie sobie.

Za dziesięć minut wraca z Biblią. "Pocitamy mama?".
Jakże mogę odmówić, ja mól książkowy... [w desperacji wali głową w ścianę].
;)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Jest jak jest

Wszystko prawda. Dlatego ja, pozostawszy dziś na posterunku z dwojgiem dzieci, postanowiłam nie ruszać się krokiem z domu, mimo świecacej pustkami lodówki. Mnie się nie spieszy, mogę jeść ryż z keczupem przez dwa kolejne dni, aż doczekam się kiedy Matju nareszcie pójdzie do przedszkola i będę mogła załatwić zakupy i inne takie JAK NORMALNY CZŁOWIEK. 


niedziela, 29 czerwca 2014

Pada

Jest noc późna. I pada deszcz :)
Przy tych dźwiękach, po czubki palców wypełniam się spokojem. I przez chwilę jest dobrze.

Negocjacje

Małżonek zabrał dzieci (wszystkie!) i pojchał do kościoła. Ja zabrałam się za nadganianie zaległości, ale szybko się zmęczyłam i coraz częściej popatrywałam na łóżko. w końcu się położyłam. Tylko na momencik...
... obudził mnie po półtorej godzinie dzwonek do drzwi i wściekły łomot oraz okrzyki. To rodzina, wzmocniona przez Teściową, wróciła z kościoła. Z obiadem (dzięki ci Losie za chińskie jadłodajnie).
Jemy. Nagle Matju wstał od stołu i poszedł się bawić. Za chwilę wrócił. I zaśmierdział w naszym kierunku.

Ja: cholera, śmierdzi.
Mąż: No.
Ja: Kupa.
Mąż (niewzruszony): No.
Ja (popatrując prosząco): Przewiniesz?
Mąż (niewzruszony): NIE.
Ja: Proszęęęę...
Mąż: NIE.
Ja: Błagaaam!
Mąż (oskarżycielsko): NIE. TY SPAŁAŚ!!!

Cóż, nie mam na to argumentu. W rodzicielstwie sen jest na wagę złota a niespodziewana drzemka to jak znaleźć piracki skarb ;) Za wszystko trzeba płacić, więc westchnęłam i z pokorą udałam się do łazienki neutralizować broń biologiczną.