środa, 3 marca 2010

Karmienie w literaturze

Kilka pięknych passusów o karmieniu piersią znalazłam onegdaj w "Secretum" Rity Monaldi i Francesca Sorti. W usta osiemnastowiecznej akuszerki autorzy włozyli kwestie oparte na traktacie położniczym z 1596 r "La commare o riccoglitrice" napisanym przez Scipione Mercuriego. Bardzo bym chciała to dzieło przeczytać, nawet władam stosownym językiem i, jako filolog, dysponuję (przynajmniej teoretycznie) odpowiednim przygotowaniem do odcyfrowywania tekstu sprzed czterech stuleci, ale... Niestety, jedyny reprint, który udało mi się namierzyć, wydany został we Włoszech, kosztuje 50 euro + 35 euro przesyłka, a na takie fanaberie to mnie na razie nie stać :) Tym bardziej mnie nie stać na oryginał za 3300 Euro :D Muszę się więc zadowolić wydłubanymi okruszkami :)

"Kleofan, wyrodny syn wspaniałego Temistoklesa, nie chciał pić matczynego mleka, podobnie jak zdegenerowani Ksantyppos syn Peryklesa, Kaligula syn Germanika, Kommodus syn Marka Aureliusza, Domicjan syn Wespazjana i Absalom syn Dawida, którego powinnam była wymienić na początku. Nic dziwnego, że karmiony kozim mlekiem Egidiusz dopuścił się cudzołóstwa! Romulus, wraz z mlekiem wilczycy, wyssał nienawiśc do brata Remusa, a gdy dorósł, zabił brata i podstępnie porwał Sabinki."

"(...) miłość do dziecka pojawia się w chwili narodzin, ale umacnia podczas karmienia piersią. Najlepszym przykładem jest Grakchus, odważny Rzymianin, który po odniesieniu wielu zwycięstw w Azji witany był u bram Rzymu przez matkę i mamkę.Dzielny Grakchus przywiózł z wojny dwa dary: srebrny pierścień dla matki i złoty pasek dla mamki. Matce, ktora miała za złe synowi, że najpierw wręczył podarunek mamce a dopiero potem jej, odpowiedział: "Matko! Przez dziewięc miesięcy nosiłaś mnie pod sercem, ale zaraz po urodzeniu oddałaś mamce, ona zajmowała się mną nie dziewięć miesięcy, ale trzy lata."


" (...) jak wiele odmawia się dziecku, nie dopuszczając go do piersi. Nie ma dla niego słodszej rozrywki i większej radości, niż ta, gdy po chwili niecierpliwego czekania może w końcu przytulić się do matki, przylgnąć noskiem do jej ciepłej piersi i ssać."

"(...) zgodnie z wolą Boga ludzie, którym w dzieciństwie zabrakło miłości, w dorosłym życiu odpłacają tym samym."


"Rozpowszechniły się okrutne, trudne do wyplenienia zwyczaje (...) Matki z czystego kaprysu nie dopuszczaja do piersi potomstwa noszonego we własnym łonie. Żegnajcie dzieci! Żegnajcie! Wasze rodzicielki nie moga was dłużej znieść, czują do was wstręt po uciążliwym okresie brzemienności i bólach, ktore im zadałyście podczas porodu! Europejskie niemowlę musi zatem ssac obcą pierś, zdane na nieznany pokarm. Z obawy, że karmiąc piersią przytyją i zbrzydną, matki zadaja sobie gwałt. Wraz z pokarmem traca więź z dzieckiem. Szlachetne uczucie miłości zamiera już w kołysce. Od mamki otrzymuje ono prostacki, pospolity pokarm. Słabnie wrazliwość ducha na rzecz nieokrzesania. Z mlekiem wysysa się rózne skłonności. Gdy dziecko dostaje grubiański pokarm, staje się gburem!" - to mój ulubiony fragment, hehe :D


"Wiadomo, że lepiej karmić dziecko piersią w domu niż oddawać je mamkom, i dotyczy to osób wszystkich stanów. Już Aulus Gelliusz o tym pisał!Pod tym względem kobiety przewyższają tygrysice i inne dzikie zwierzęta. Naprawdę nie wiem, jakie inne zwierzę, oprócz kobiety, nie chce karmić własnego potomstwa. Jak to możliwe, żeby kobieta, ktora przez tyle miesięcy nosiła dziecko pod sercem, nie wiedząc, czy to dziewczynka czy chłopiec, a później usłyszała jego płacz i prośbę o pomoc, nagle je odrzucała, zadowalając sie tym, że dała dziecku życie. Odmawia mu własnego pokarmu, jakby piersi dane jej były przez Boga jedynie dla ozdoby."

A teraz najlepszy kawałek:
"Godna potępienia jest matka, która ze skąpstwa odprawi mamkę lub z lenistwa sama nie karmi piersią i poda dziecku mleko krowie lub kozie. Może byc pewna, że gdy niemowlę skosztuje tej trucizny, będzie miało trudności z trawieniem, a uczucie sytości sprawi, że nie zechce już ssać piersi matki. Mleko kozie zmienia niemowlę w kozę, a mleko krowie - w krowę. Duch zwierzęcia okręca się wokół pierwotnej materii tych małych istot i nie opuszcza jej aż do śmierci. Jeśli przyjrzymy się uważnie twarzom niemowląt karmionych mlekiem krowim, przekonamy się, że mają one mętne, cielęce spojrzenie, półprzymknięte powieki, dużą głowę, opuchłe członki a skórę bladą i zwiotczałą. Nieszczęsne te istoty z usposobienia są milczące i ponure jak kozły lub łagodne i pokorne jak cielęta. Matki są zadowolone, bo mogą robić co chcą, gdyż ich ogłupiałe dzieci w niczym im nie przeszkadzają. Z obrzydzeniem patrzą na inne matki, które karmią dzieci piersią i niestrudzenie się o nie troszczą.
Stanowczo odradzam podawnaie mleka zwierzęcego istotom, które Bóg obdarzył duszą. Do trzeciego roku życia dziecko nie powinno go nawet próbować, w późniejszym wieku także nie jest wskazane. Jeśli zatem zarówno rodzice jak i dzieci chcą żyć w zdrowiu, muszą wystrzegac się mleka zwierząt."

Mocne, czyż nie? :D I jakby nadal nieco aktualne...

Nauka samodzielnego zasypiania

Droga mamo! Drogi tato! Po cóż życie tracić na to? Ze tak zagaję częstochowskim rymem :)

Każde dziecko posiada umiejętność samodzielnego zasypiania, należy tylko poczekać aż będzie gotowe ją ujawnić :)
Ot weźmy Anię - nie tresowałam jej znanymi i uznanymi metodami, a umie sama zasnąć :) Oto dowód: Ania wczoraj po kąpieli, ubrana w pizamkę, zasiadła przed bajką i ucichła, a efekt był taki:



Prawda, że uroczo?

wtorek, 2 marca 2010

Pierwsze koty za płoty. W różnym sensie.

Najsampierw :) pochwalę się dziełem rąk mych własnych - skończyłam szalik tasiemiec, który wisiał mi na drutach od jesieni. Sezon wprawdzie już nie za bardzo szalikowy, ale może jeszcze to cudo założę, bo kolor ma przepiękny - nasycony, energetyczny pomarańcz, z lekkim połyskiem (bawełna merceryzowana).


A żeby nie był taki monotonny, dołożyłam mu, jak mawia Zuza "ozdóbsie" - kilka szydełkowych kwiatków w niezbyt gryzących barwach:


Z kwiatkami to, swoją drogą, dziwna sprawa. Próbowałam takowe wytworzyć juz parę tygodni temu, dziergałam, prułam i nic - wychodziły mi jakieś nieforemne buły. A wczoraj, tak po prostu, coś mi w mózgu zaskoczyło (ktoś złośliwy rzekłby" "szare komórki się zderzyły"), siadłam sobie, wzięłam szydełko i wydziergałam ich chyba z 14.
Mam również za sobą pierwszy sparring z maszyną do szycia i tu już nie jest tak optymistycznie :) Będąc realistką, na pierwszy ogień wybrałam sobie rzecz z pozoru prostą - skrócenie i podszycie zasłonek. Prostą. Haha.
Obcięłam te zasłonki. Podłożyłam i zafastrygowałam. No i siadłam do szycia.
Aaaargggghhh. Ten materiał chyba był żywy, bo uciekał mi w różne strony, marszczył się i zwijał. W efekcie moje zasłonki mają szwy jak tropy pijanego zająca ;) Moje plany ("uszyję tildowego królika, i przybornik kieszeniowy na ścianę i spodenki dla Ani i moze, tak nieśmiało, kiedyś... sobie sukienkę...") zatrzeszczały, i zaczęły się chwiać :)
Ale co tam, nikt krzywych ściegów na zasłonkach nie zauwazy :) A jak nabiorę wprawy to będę szyła, ze hoho!