- jak włączyć wycieraczki i spryskiwacze ;) (taaa, wiem, że porażka, ale w samochodzie mam guziczków i wihajsterków jak w tupolewie, raczej słabo ogarniam ;)
- że ruszanie z trójki jest łatwe, ale nie na parkingu
- że nigdy w życiu nie uda mi się zaparkować prosto, chyba że przypadkiem
- że umiem wystartować spod świateł z piskiem opon i rykiem silnika ZANIM panowie stojący za mną zdążą popędzić mnie klaksonami (w Warszawie to norma - jak zapala się żółte a ty jeszcze nie jedziesz to zaraz cię pogonią ci, co się spieszą z tyłu i nie zdążyli zająć pole position).
Z niemotoryzacyjnych - po drodze do i ze szkoły (przez pola) przypomniałam sobie jak cudnie pachnie siano, zmoczone lekkim deszczem... Ja chcę mieszkać na wsi.
piątek, 7 października 2011
środa, 5 października 2011
Ania powiedziała...
Ania energicznie klepie Mateo po brzuszku - łup łup łup. Mat pokwikuje.
Ja (przerażona) - Nie bij go!
Ania (wyjaśniająco) - Ja ciem go uśpić, i tylko tlośkę go ubiłam... Śpij dziecino (łup!), śpij malutki (łup!)...
Coraz bardziej się martwię, że troska starszych sióstr może nie wyjść Mateuszowi na dobre ;)
Ja (przerażona) - Nie bij go!
Ania (wyjaśniająco) - Ja ciem go uśpić, i tylko tlośkę go ubiłam... Śpij dziecino (łup!), śpij malutki (łup!)...
Coraz bardziej się martwię, że troska starszych sióstr może nie wyjść Mateuszowi na dobre ;)
wtorek, 4 października 2011
Posucha
Dziś post w stylu werterowskim dla gospodyń domowych.
Uschła mi wena. Uschła mi radość życia. Uschła mi zdolność cieszenia się chwilą i doceniania tego co mam. Mój rytm wyznaczają mikro cele - "zakupy w sobotę", "logopeda Ani w czwartek". Do jutra. Do pojutrza. Myśl o dalszej przyszłości wywołuje atak paniki. I nie, nie chodzi mi o pracę. Chodzi o szereg dni, takich samych, gorączkowo zapychanych czym popadnie a pustych do obłędu.
Na koniec zadam retoryczne pytanie z dziedziny filozofii kuchennej, idealne do głębokich rozważań między zlewem a piekarnikiem - czemu, do cholery, tak boli utrata czegoś, czego nigdy się nie miało?
Najwyraźniej wciąga mnie wir alternatywnej rzeczywistości.
Taką oto krzepiącą modlitwę człowieka współczesnego znalazłam w czeluściach netu:
Tego się trzymajmy.
Mądrość sieciowa podpowiada mi jeszcze jedno:
Dobranoc wszystkim. Idę do kuchni.
Uschła mi wena. Uschła mi radość życia. Uschła mi zdolność cieszenia się chwilą i doceniania tego co mam. Mój rytm wyznaczają mikro cele - "zakupy w sobotę", "logopeda Ani w czwartek". Do jutra. Do pojutrza. Myśl o dalszej przyszłości wywołuje atak paniki. I nie, nie chodzi mi o pracę. Chodzi o szereg dni, takich samych, gorączkowo zapychanych czym popadnie a pustych do obłędu.
Na koniec zadam retoryczne pytanie z dziedziny filozofii kuchennej, idealne do głębokich rozważań między zlewem a piekarnikiem - czemu, do cholery, tak boli utrata czegoś, czego nigdy się nie miało?
Najwyraźniej wciąga mnie wir alternatywnej rzeczywistości.
Taką oto krzepiącą modlitwę człowieka współczesnego znalazłam w czeluściach netu:
Tego się trzymajmy.
Mądrość sieciowa podpowiada mi jeszcze jedno:
Dobranoc wszystkim. Idę do kuchni.
niedziela, 2 października 2011
Postrzyżyny
Straciłam w końcu cierpliwość i obcięłam Zuzi połowę splątanego siana, w które ostatnio zamieniły się jej włosy. Co nas uwalnia od długiego czesania i daje nam 10 bonusowych minut rano.Wyszło trochę nierówno, ale co tam.
Ania powiedziała:
Ania: Co to jest?
Ja: korek od wina.
Ania: A co to za win?
Tata - ile to jest 2+3?
Ania (pokazuje na placach)
Tata: Ale nie pokazuj tylko cyfrę trzeba powiedzieć.
Ania: Cyfla!
Ania: Ja popilnuje Mateusowi glowy zeby sie nie urwala. I oćków, zieby sie nie śturlały.
Subskrybuj:
Posty (Atom)