wtorek, 4 października 2011

Posucha

Dziś post w stylu werterowskim dla gospodyń domowych.

Uschła mi wena. Uschła mi radość życia. Uschła mi zdolność cieszenia się chwilą i doceniania tego co mam. Mój rytm wyznaczają  mikro cele - "zakupy w sobotę", "logopeda Ani w czwartek". Do jutra. Do pojutrza. Myśl o dalszej przyszłości wywołuje atak paniki. I nie, nie chodzi mi o pracę. Chodzi o szereg dni, takich samych, gorączkowo zapychanych czym popadnie a pustych do obłędu.

Na koniec zadam retoryczne pytanie z dziedziny filozofii kuchennej, idealne do głębokich rozważań między zlewem a piekarnikiem - czemu, do cholery, tak boli  utrata czegoś, czego nigdy się nie miało?

Najwyraźniej wciąga mnie wir alternatywnej rzeczywistości.

Taką oto krzepiącą modlitwę człowieka współczesnego znalazłam w czeluściach netu:


































Tego się trzymajmy.

Mądrość sieciowa podpowiada mi jeszcze jedno:


Dobranoc wszystkim. Idę do kuchni.

12 komentarzy:

ziarnko piasku pisze...

Też to dzisiaj znalazłam :D dobre, dobre :)))

Przykro tylko, że masz takie spojrzenie na życie... No ale ja takie samo niedawno miałam...I to przy jednym dziecku, bez wizyt u logopedy, bez remontów w domino, mężowych operacji etc. Współczuję I trzymam kciuki za lepszą przyszłość :*

KORONKA pisze...

Ewuś, jak to Ci uschła radość życia i zdolność cieszenia się chwilą? Odkąd czytam Twój blog, a już dość długo, to wcale ich nie miałaś. Coś ściemniasz ;-)

Cuilwen pisze...

:))))) Dobre :P
No miałam jeszcze w zeszłym roku, coś tam się tliło ;) Ale uschło, odpadło i nie ma...

delfina pisze...

Oj tam, oj tam , uschło , odpadło odrośnei jak storczyk na wiosne:D
Szkoda , ze tych procentów nei można podzielić tak samo na domowe prace:/ Wciąz 100% i nawet nadwyżki akordowe:D Jutro środa i mówicie , ze mam daż z siebie wiecej? :D
Ale mi narobiłaś smaka nutelle , a wezmę cobie łyche do pociumkania prze tv:D

spektrum koloru pisze...

ech a wiesz co rabin by Ci na to poradził? żebyś se koze wzięła do mieszkania. i mozesz parę kur. i psa i coś tam jeszcze było. a potem po tygodniu zostawiła tylko meża i dzieci. to by Ci narosła t radosć życia ;)

przytulam. chciałabym Cię złapać pod pachy i wywlec z tego dołu. czy tam doła. a potem natrzaskać po pysku!
no. może chcesz pj20? tam edka nie słychać to sie nie zdołujesz bardziej :P
buź!

Cuilwen pisze...

:)
Rzuf, dzięki :) Zamiast kozy mogę se kota pożyczyć od sąsiadów i wyjdzie na prawie to samo ;)
Tak sobie marudzę, z natury jestem marudna ;) I masochistka - czuję się tym lepiej im czuję się gorzej :P

buziak wszystkim :*

Kajka pisze...

Ale przyznaj, że wizja zostawienia miaużonka z dziećmi, kozą, psem i innym inwentarzem jest niezwykle kusząca ;))))
Wiesz, czemu tak boli? Bo wyobrażamy sobie tą alternatywną rzeczywistość jako super hiper pozbawiona wad, rutyny, codzienności, problemów. A tak naprawdę okazało by się, że jest tak samo albo nawet i gorzej.
Uszy do góry. Mateo podrośnie, dziewczyny znajdą sobie mężów. Będzie git ;))) Tylko jak sobie o wnukach pomyślę to mi słabo.

Cuilwen pisze...

LOL Kajka, dobiłaś mnie jak osikowym kołkiem ;) Rację masz jednakowoż, jak zwykle :)
W takiej optyce, to ja się jednak będę trzymać mojej alternatywnej rzeczywistości, bo kiedy zamknę oczy to chociaż przez moment jest pięknie ;)
Dzieci dorosną i my wtedy zaczniemy żyć. Jako pokryte zmarszczkami staruszki ;)

GOSIA pisze...

Ewuś, wiesz jak patrzę na te Twoje wizytówki przy zdjęciu to zastanawiam się czy masz depresję już zdiagnozowaną czy depresję jeszcze nie-zdiagnozowaną...

Cuilwen pisze...

Gosia, mogę mieć też urojoną :))) Co daj Boże ;)

Małgorzatka pisze...

wyjechac gdzies by sie przydalo.
moze jednak w te gory? :)

Cuilwen pisze...

W góry moje ukochane jak najbardziej, tylko bez dzieci! Długie wędrówki, cisza, świeże powietrze, piwko i świeże oscypki za przystępną cenę :P... I najpiekniejsze widoki na świecie... Aj, serce mi zawyło :) Wyjrzyj przez okno i Giewontowi ode mnie pomachaj :)))