Dawno nie było o chustach :) Oto jeden z moich najnowszych nabytków - Didkowe szare gekony. Najbardziej odjazdowy wzorek na szmacie jaki w życiu widziałam :)
Niestety aktualnie szare gady szukają nowego domu, mam teraz nadmiar gekonów, bo zaraz po szarych Didek wypuścił czarne i to z 40% dodatkiem lnu. Trójkolorowe. No to co miałam zrobić? Sprzedałam co mogłam i zamówiłam. Właśnie wczoraj przyszły :)
Przepiękne, prawda? Cienkie, miękkie, delikatne. Wymarzone na lato. Na zimę zresztą też :D
Dziś gekony podróżowały ze mną do przedszkola po Zuzę (nie byle co, w obie strony to ponad dwugodzinna podróż) i jestem oczarowana. Zielonych jaszczurów na tej chuście normalnie prawie nie widać, ujawniaja się tylko w jasnym świetle. Szmata jest niesamowita, tak miła w dotyku, że chyba będę ją macać dla samej przyjemności.
Na temat nośności się nie wypowiem, bo ostatnio dobrze mi się nosi we wszystkim.
Mam jeszcze od dość dawna coś, czym się nie pochwaliłam - Zarę Moss.
Cudo nie chusta. Rozmiar 4,7, dla mnie coniebądź za krótki, ale i tak nie potrafię się z nią rozstać. Kocham zarowe krawędzie - niepodkładane, niewrzynające, miękkie. Chusta jest leciuteńka, ale gęsto tkana, bardzo wygodna. Oryginalnie była ciemnozielono-kremowa, ale w pierwszym praniu puściła kolorek i zafarbowała (się oraz resztę rzeczy, między innymi sporą część ubranek Ani) i teraz jest jasnozielono-ciemnozielona. Taka podoba mi sie jeszcze bardziej :)