sobota, 31 grudnia 2011

piątek, 30 grudnia 2011

Atrakcje

Koniec roku zaowocował niespodziewaną atrakcją - zaatakował mnie podstępnie jakiś wściekły gwóźdź z tapczanu, kiedy usiłowałam wyłowić spod niego zachomikowane zabawki. W efekcie skóra na moim lewym ramieniu wyglądała jakby ktoś w niej rozsunął suwak ;) Szczegółów oszczędzę miłej publiczności, powiem tylko, że z ramienia sterczy mi teraz 15 zgrabnych szwów, a w perspektywie mam dwie wizyty kontrolne u chirurga...
Dzieciom oczywiście jest wszystko jedno czy matka jest uszkodzona czy nie - szarpać się trzeba. Środków przeciwbólowych używać mam z umiarem, bo wiecie, karmię.
Nie ma jednakowoż tego złego, co by na dobre nie wyszło - ból ręki i ogarnięcie logistyki najprostszych czynności zajmuje 90% mojego umysłu, w związku z czym nie mam czasochęci na dołowanie się pierdołami :)

Taki ładny obrazek znalazłam w necie - wszystko się zgadza, z wyjątkiem marki laptopa  ;P


Na specjalne życzenie fotka... niech przejmie was groza i uważajcie na agresywne gwoździe ;))) 
Istna Narzeczona Frankensteina ;PP


środa, 28 grudnia 2011

Ania powiedziała...

- Bo mamusiu upadłam i zlobiła mi się dziulka w nodze i wylecą mi klewy...
(tłumaczenie: przewróciłam się, skaleczyłam i leciała mi krew)

Okoliczności życiowe są różne, niekoniecznie sprzyjające, ale knebel mam i kaganiec, nie marudzę. Nie powinnam. Uśmiecham się codziennie do lustra, a kiedy już dobiorę odpowiednie kąty nachylenia ust i stopnie naprężenia mięśni policzków, gotowa jestem by zaprezentować się temu niezwykle przyjaznemu światu.