sobota, 23 lutego 2013

Przyrost

Zuzia: Mamo, a ja chciałabym małą siostrzyczkę. Zamieńmy Mateusza na małą dziewczynkę...
Ja: O_O
Zuzia: Nie? Nie można? To ja bym chciała jeszcze jednego dzidziusia, urodzisz jeszcze jednego? Dziewczynkę, żeby bawiła się ze mną kucykami pony.
Ja: [panika w oczach, drżący głos]: Raczej nie.
Zuzia: Szkoda...
Ania: Mamusiu a ja mam pomysł, potsebujemy dwóch dzidziusiów. Małych, słodkich dzidziusiów. Ja się będę zajmowala jednym a Zuzia drugim, ale będzies musiała nam pomagać.
Ja: [bladość na licu i groza w sercu, szept]: Ratunku...



czwartek, 21 lutego 2013

Lete

W szóstej klasie podstawówki mialam pierwszy wypadek. Potrącił mnie motocykl. Nie było tragicznie, skończyło sie na tygodniu w szpitalu. Najciekawszy był wstrząs mózgu i kilkudniowy zanik pamięci krótkotrwałej. Wiedziałam jak się nazywam. Do której szkoły chodzę. Poznawałam rodzinę i koleżanki. Ale za nic w swiecie nie umiałam sobie przypomnieć jak doszło do wypadku. Co robiłam dzień wcześniej. Co jadłam na śniadanie. Po co w ogóle wychodziłam na ulicę. Biała plama.
Przeszło, ale od tamtej pory moja niegdys doskonała pamięć nie funkcjonuje tak, jak dawniej.
I jest coraz gorzej, pewnie z przemęczenia. Zapominam o płaceniu rachunków. O terminach wizyt u lekarza. (Tydzień temu pojechałam do lekarza na Mokotów. Godzinka w jedną stronę. Okazało sie, że dzień i godzina się zgadzały, ale tydzień nie.) O spotkaniach w szkole. O imprezach w przedszkolu.
Wczoraj wykazałam się szczególnym przypadkiem skretynienia i to dwukrotnie. Zaprowadziłam dzieci do szkoły, zamiast do znajomego, który miał je zawieźć samochodem, razem ze swoją córką. Znajomy czekał, jeździł i nas szukał po okolicy aż w koncu spóźnił się do pracy a jego córka do szkoły. Powiedziałabym, że mi głupio, ale to byłoby niedopowiedzenie.
Kilka godzin później ubrałam szarpiącego sie Kluska i powlokłam sie przez zaspy odebrać dzieci ze szkoły. Kiedy już stałam przed szkolna bramą, zadzwonił telefon. Mama zuzinego kolegi z klasy zadzwoniła, że właśnie ich odebrała i juz wychodzą... Wróciłyśmy razem, ja ze spuszczoną głową, czując sie jak ostatni debil.
Jestem pewna, że ktoś mnie uprzedził gdzie powinnam iść, kto w danym dniu odbiera dzieci i które (zmieniamy się). Najprawdopodobniej zapomniałam. Zasługuję w pełni na te spojrzenia, pełne politowania i podskórnej pretensji. Moja bardzo wielka wina i jeszcze wiekszy wstyd.
Szczerze mówiąc, nie wiem co z tym zrobić. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Siedmioletnie niewyspanie, choroba, z którą mam nieprzyjemnośc się zmagać, czy leki, które muszę brać, a które, między innymi, powodują rozkojarzenie i kłopoty z pamięcią? W sumie, czy to ważne...
Na razie zakupiłam na Allegro gigantyczny planner roczny, zamierzam go powiesić na ścianie i wpisywać do niego każdą, nawet najdrobniejszą, rzecz do zapamiętania (Kaś, dziekuję za radę! :*).
Jeśli to nie pomoże, to nie wiem. Obawiam się, że będę musiała żyć jak warzywko, nieświadome tego, co się wokół niego dzieje.


W marchewkowym stanie jest najlepiej mi.

środa, 20 lutego 2013

Miłego dnia

 Czuję się, jakby taki zwierzaczek mnie odwiedził. Niby chodzę, ale w środku pusto.




Świat jest zimny. Nawet herbata nie pomaga.

wtorek, 19 lutego 2013

Dumna i blada

Ja, znaczy. Patrząc na moje dzieci dumna jestem i blada. Uczłowieczają się, proces powolny, ale, dzięki Bogu, nieuchronny.
W nielicznych chwilach wolnych od wyczerpania patrzę na nich i widzę ten sens, który przez tyle lat mi umykał.



Mother power.