czwartek, 9 października 2008

Muzyczne wyrobienie Zuzi

Zuza przed zaśnięciem życzy sobie słuchać muzyki. I dobrze, tyle, że codziennie leciało to samo - "Jadą jadą misie" oraz "Stary niedźwiedź mocno śpi" w wersji prawie disco polo. Miałam już tego dość i któregoś dnia zapuściłam płytę z Vivaldim, z dziecięcej kolekcji Dziennika, bez wielkiej nadziei na entuzjastyczną akceptację :) I tu się zdziwiłam - Zuza posłuchała przez chwilę, skupiła się, a potem zaczęła się wdzięcznie przeginać i zawołała - "mamusiu, tańcymy jak łabędzie!".
Wieczorem, przed zaśnięciem oznajmiła "chcę piosenkę". Na pytanie "którą?" odrzekła zdecydowanie: "tańcowanko jak łabędzie". 
:DDD

wtorek, 7 października 2008

Relaks

No proszę, wystarczy wysłać Starszą na dwa dni do babci a nastrój Zrąbanej Matki poprawia się wydatnie :) Moje życie przebiega jak w chorobie afektywnej dwubiegunowej - wczoraj depresja dziś hipomania :D
Rozpiera mnie energia, radość życia i pragnienie czynu. Chyba wezmę się za prasowanie :)

I tu znowu mam chwilkę przemysleń - od dawna żyję w przeświadczeniu że jestem Złą Żoną, nic nie robię, siedzę w domu, opierdzielam się na forach internetowych i wydaję na Allegro ciężko zarobione  pieniądze mojego spracowanego męża. Przeświadczenie to zachwiało się całkiem niedawno: sprzątaliśmy mieszkanie przed przybyciem kuzynki ze Stanów, i w trakcie owego sprzątania wyszło na jaw, że mój mąż nie wie gdzie w naszym domu jest żelazko... A sam montował uchwyt na owo żelazko, tyle że jakieś 2 lata temu; od tamtego czasu nie miał z nim do czynienia.
Przypomniałam sobie również, że kiedy był zmuszony zrobić pranie a ja byłam z Zuzią na wakacjach, dzwonił do mnie i pytał co z czym i jak to ustawić :)
Więc może nie jest ze mną tak źle... ;)
pozdrawiam
Kura Domestica

niedziela, 5 października 2008

Klucha zaszczepiona a ja lekko wkurzona.

Już po drugim szczepieniu. Przy okazji ważenie - 3 miesiące i 7600 żywej wagi. No a co ma być jak ona tylko je i je... Ale panie w przychodni mocno się zdziwiły.
Miałam chwilę przemyśleń: Zuzia w tym wieku ważyła i mierzyła dokładnie tyle samo, była karmiona głównie butelką. Nasłuchałam się wtedy o "tłuszczyku butelkowym" i przekarmianiu dziecka. Jednakowoż po Ance widzę że Zuziowy tłuszczyk to nie była moja wina - takie geny dziewczyny mają, żarte są jak rekiny i już.
Kiełkuje we mnie bunt. Przeciwko ciągłemu poczuciu winy - bo przekarmiłam, bo nie zrobiłam obiadu, bo dałam w dupsko, bo krzyknęłam, bo posadziłam przed tv. I tak dalej. Matka powinna być jak cyborg - nieważne że pada na ryj z niewyspania, że w nocy wstaje i jedną ręka trzyma dziecko a drugą tamuje krwotok z nosa, że nie dojada, nie ma czasu się spokojnie wykąpać i uczesać, bolą ją wszystkie kości. Musi byc spokojna, zrównoważona, kreatywna i chętna do zabawy. Musi codziennie ugotowac ekologiczny obiadek z trzech dań i z usmiechem zachęcić wrzeszczącego dziecia do konsumpcji (dzieć nie chce? widac matka się za słabo starała). Musi z entuzjazmem czytać tę samą debilną bajkę co wieczór, musi cierpliwie znosić nocne ryki, musi ze spokojem ścierać rozmazane gówno z podłogi i mebli, oraz ślady kredek ze ścian. 
A ja mam to gdzieś. Nie gotuję bo i tak nie zje. Nie bawię się z dziećmi, wręcz organicznie nie znoszę tego robić. Mam odruch wymiotny przy praniu brudnych pieluch. Jak starsza ma focha i przegina  to dostaje w dupsko. Czasem ogląda tv nawet cały dzień. Je serek danio i parówkę.
Pozdrawiam wszystkie Doskonałe Mamusie z okolic naszej piaskownicy ("a MOJA córka je bla bla bla...", "a JA nie pozwalam bla bla bla", "a w NASZYM domu bla bla bla..."
Vaffanculo.