środa, 11 marca 2015

Kobieta

Trochę spóźniony refleks mam, bom zapracowana (praca po angielsku = "job", czyli jestem zapracowana = "jestem zajob" ;) przepraszam za suchara,  mnie zawsze śmieszy :D).
Ale z okazji minionego Dnia Kobiet nie mogę się nie podzielić poniższym cytatem. Zdrowie wszystkich Pań!

"Dziewczynka, gdy stanie się kobietą, będzie wiedziała, jak poruszać się w świecie. A w szczególności zrozumie, że gdy ją boli, to tak naprawdę nie boli.

Gdy jej się chce, to tak naprawdę jej się nie chce, a gdy nie chce, to właśnie chce.
Gdy płacze, to histeryzuje i jest niewdzięczna.
Gdy się na coś nie zgadza, to jest wredna i cyniczna.
Gdy się cieszy, to się wygłupia, albo jest pijana.
Gdy chce ładnie wyglądać, to się mizdrzy, a gdy się kimś zainteresuje, to się puszcza.
Gdy się wstydzi, to jest głupia, a gdy się nie wstydzi to jest bezwstydna.
Gdy się przy czymś upiera, to przesadza, a gdy się nie upiera, to nie wie czego chce.
Jak kocha, to jest naiwna, a jak nie kocha, to jest zimna.
Gdy ma ochotę na seks, to jest suką, a gdy nie ma ochoty na seks, to też jest suką.
Jeśli chce być kimś – to znaczy, że przewróciło się jej w głowie, a jak nie chce być kimś, to jest głupią kurą.
Jeśli jest sama, to znaczy, że nikt jej nie chciał, a jeśli jest z kimś, to znaczy, że cwana.
Wtedy też będzie wiedzieć, że gdy dostaje furii – to jej się tylko tak zdaje.

W każdym razie, może być pewna, że nie ma żadnych prawdziwych powodów do gniewu i powinna udać się po poradę do psychoterapeuty."

— Wojciech Eichelberger


No! :D

niedziela, 8 marca 2015

Już prawie...

Niedzielny wieczór. Nieszczęśnicy z etatem zwijają się wewnętrznie na myśl o czekającym ich pięciodniowym kieracie. Matki (no dobra, nie wszystkie, ale ja na pewno) zacierają ręce, odliczając godziny do otwarcia przedszkola/szkoły.

Norma pracowa wyrobiona. W domu rozkoszna cisza, mąż zaparkował dzieci przed TV i razem oglądają "Airbendera". Matju śpi. Na Dzień Kobiet dostałam TO. Obżeram się radośnie i nie mogę przestać, drżącą słoninką na brzuchu będę się przejmować później :D

Do pełni szczęścia zawsze czegoś brakuje... Mnie brakuje tylko snu. Nie wiem co mam czynić, żeby do moich dzieckóf dotarło, że MATKI SIĘ NIE BUDZI o piątej, w szczególności w weekendy.
Próbowałam tłumaczyć. Wrzeszczeć. Grozić. Błagać. Uzgadniać. Robić interesy. Obiecywać. Przekupywać. Próbowałam wszystkiego. Niestety, nie dociera. Groch o ścianę.

Zazwyczaj zrywa mnie wrzaskiem Matju około 5.00. Jeśli Matju CUDEM śpi, to przylezie Zu (między 5.00 a 5.30). Jeśli i ona śpi, przylezie Ania. Nigdy nie jest tak, że mam rano spokój. Mówiąc "spokój" mam na myśli "możliwość wyspania się do 7.00 rano", to nie są chyba wygórowane wymagania, prawdaż.

W każdym razie efekt jest taki, że w weekendowe poranki z mego gardła dobywa się głuchy warkot, który nie ustaje, dopóki nie przyswoję pewnej ilości kofeiny w dowolnej postaci. Dzieci chyba zaczynają ten prosty fakt pojmować, bo słyszałam jak Zuza prychnęła na Ankę "siedź cicho, potem zapytasz, matka jeszcze kawy nie wypiła!". No. I dobrze :D Porządek musi być :D